Poza szukaniem kolejnych perełek na piłkarskim rynku i sprzedawaniem nieprzydatnych zawodników, kluby mają inne zmartwienia. Są to m.in. negocjacje w sprawie przedłużenia kontraktów, w trakcie których zawodnicy często życzą sobie zdecydowanie więcej, niż może dać klub. To jeszcze nie jest najgorsze, bo takiego delikwenta można sprzedać do innej drużyny, zarabiając niezłe pieniądze. Gorzej, gdy piłkarz do ostatniej chwili zwleka z przedłużeniem umowy, po czym stwierdza, że tego nie zrobi i odejdzie za darmo po jej wygaśnięciu.
Największym przegranym takich sytuacji jest obecnie Schalke, które ubiegłego straciło Kolasinaca, a za kilka miesięcy nie zarobi nic na odejściu Goretzki i Meyera. Lepiej nie liczyć pieniędzy, których „Czeladnicy” nie zarobili na tej trójce, bo nawet nie będąc ich kibicem może się zrobić przykro. W mniejszej skali, ale podobny problem mają także inne kluby. Jednym z nich jest Liverpool, który wciąż drży o losy swojego kluczowego pomocnika, którym bez wątpienia jest Emre Can.
Reprezentant Niemiec, który po odejściu z Bayeru za 12 milionów euro rozgrywa swój czwarty sezon na Anfield, z roku na rok zalicza solidny progres. Zaczynał niepewnie, ale za otrzymane zaufanie odwdzięczył się ciężką pracą i dobrą grą. W tym momencie widziałoby go u siebie wiele drużyn z absolutnego topu, a potęguje to możliwość sprowadzenia go za darmo. Bardzo dużo mówiło się o Juventusie, a Can ponad tydzień temu sam podkręcił atmosferę mówiąc, że „ma wystarczające umiejętności, by w przyszłym sezonie grać w bardzo dużym klubie”. Teraz trochę nadziei wlał w serca kibiców „The Reds” Juergen Klopp:
– Jesteśmy w trakcie rozmów i na ten moment wszystko wygląda dobrze – poza tym, że jeszcze nie złożył podpisu. To wszystko.
Jeśli można wierzyć słowom menedżera Liverpoolu, być może jego rodak zmienił plany i dał się przekonać do zostania w klubie. Nie byłoby w tym nic dziwnego patrząc na to, jak ambitne plany ma klub. Największe gwiazdy nie są na sprzedaż, latem na pewno dołączy Naby Keita i być może kilka innych dużych nazwisk… I co najważniejsze – drużyna ma się bić o upragnione mistrzostwo. Wizja bycia częścią tego nie wygląda najgorzej, prawda?