Mecz 37. kolejki Primera Division pomiędzy Celtą Vigo a Realem Madryt rozpoczął się minutą ciszy ku czci pięciumłodych piłkarzy CD Monterrubio, którzy zginęli w czwartek. Podobnie było na innych stadionach w Hiszpanii.
Spotkanie pomiędzy drużyną „Królewskich” i „Celestes” dla tych pierwszych, jeszcze w teorii było utrzymaniem szans na mistrzostwo. Dla drugich to w zasadzie mecz o pietruszkę. Piłkarze Celty jednak wyglądali w pierwszej połowie jakby to oni o coś grali. W przeciwieństwie do „Los Blancos”, którzy sprawiali wrażenie, że nie zależy im na zwycięstwie. Na pewno miało to związek ze słowami prezesa Realu, który dał wszystkim do zrozumienia, że nie wymaga od nich zwycięstwa, a zależy mu jedynie na Decimie. Natomiast Carlo Ancelotti i tak nie miał wyboru. Większość piłkarzy pierwszej jedenastki jest kontuzjowanych. Mowa przede wszystkim o: Ronaldo, Benzema, Pepe, Di Maria, Varane i Carvajal.
Widać więc doskonale, że w Vigo wybiegł „rezerwowy” Real. Jedynymi piłkarzami, którym zależało i widać było, że chciało im się grać to Modrić i Marcelo (który jeszcze walczy z Coentrao o miejsce w pierwszym składzie na finał LM). Pozostali zagrali poniżej swoich możliwości, bo oczekiwań i tak zbyt dużych nie było.
Jedyną wartą uwagi akcją Realu w pierwszej połowie była ta z 35. minuty, kiedy to Isco zmusił Alvareza do interwencji, ostatecznie osiągając jedynie rzut rożny. Moim zdaniem była to jedna z najsłabszych pierwszych 45min w sezonie w wykonaniu piłkarzy z Madrytu. Ten brak zaangażowania i być może koncentracji został ukarany. Po fatalnym błędzie Sergio Ramosa, Diego Lopeza pokonał Charles. A była to 43. minuta spotkania, czyli był to gol do szatni.
Wydawać by się mogło, że to rozsierdzi Real i ten ruszy na gospodarzy całym impetem. Tak to wyglądało przez pierwsze chwile drugiej połowy. Goście napierali przez kilka minut na bramkę Alvareza. Trener Realu próbował coś zmienić wprowadzając na boisko Illaramendiego i Coentrao, kolejno w miejsce Arbeloi i Khediry. Był to pierwszy mecz Niemca po 177dniach przerwy spowodowanej kontuzją. Niestety, nie przyniosło to oczekiwanego efektu. Wręcz odwrotnie. Strzelec pierwszej bramki, Charles w 64. minucie po raz drugi pokonał Diego Lopeza. To ostatecznie odebrało szanse Realu na tytuł mistrza Hiszpanii, bo wynik do końca już nie uległ zmianie.
Do 74.minuty wydawać by się mogło, że nikt nie chce zdobyć mistrzostwa. Sytuacja podobna do tej z naszej rodzimej ligi sezon temu. Real przegrywa z Celtą 0:2, Barcelona remisuje z Elche 0:0, a Atletico przegrywa 0:1 z Malagą. Jedynie Ci ostatni zdołali wyrównać i dowieźć remis. Te wyniki oznaczają, że o ostatecznym zwycięstwie w Primera Division zadecyduje mecz na Camp Nou pomiędzy Dumą Katalonii, a Rojiblancos. Gospodarze muszą wygrać, a zawodnikom Diego Simeone wystarczy remis. Piłkarzom Królewskich został ostatni mecz z Espanyolem na Santiago Bernabeu, który prawdopodobnie już niczego nie zmieni(mają jeszcze szanse na drugie miejsce w przypadku wygranej u siebie i jednoczesnej porażki Barcelony z Atletico).
Kto zostanie mistrzem Hiszpanii? Dowiemy się tego za tydzień 18-tego maja ok. godziny 22.
/Wojtek Truszkowski/