„Kierunek: Chiny” stał się w ostatnich latach dla wielu zawodników „kierunkiem: marzenie”. Ci, którzy zbliżali się do końca kariery, bądź po prostu obrali inne priorytety niż gra w najlepszych klubach i bicie się o najważniejsze trofea, w Chinach odnajdowali swój wymarzony przystanek. Gra za kosmiczne pieniądze w zamian za promocje futbolu w Państwie Środka? Brzmi jak układ idealny.
Nie sposób wymienić wszystkich graczy, którzy na przestrzeni ostatnich lat skorzystali z właśnie takiej oferty, wyraźnie dorabiając do sportowej emerytury. Chiny wydawały się studnią bez dna, wciąż otwartą na wielkie piłkarskie nazwiska (i nie tylko wielkie). Wszystko wskazuje na to, że już niebawem sytuacja zmieni się o… 180 stopni.
Jak donosi wielokrotnie wyróżniany analityk rynku transferowego, Kristian Sturt, chiński „eksperyment” właśnie dobiegł końca. Kluby wprowadziły limit pensji dla zagranicznych graczy w wysokości 49 tysięcy funtów tygodniowo. Nie trzeba dodawać, że dla zawodników, którzy zdecydowali się na grę w Chinach, jest to w większości zaledwie drobny procent ich obecnej, całkowitej pensji.
Co więcej, ograniczone zostaną także całkowite klubowe wydatki, dzięki czemu zostanie zamknięta „furtka”, którą kluby mogłyby wynagradzać zawodników m.in. najróżniejszymi bonusami.
Wszystko to nasuwa pytanie: co z zawodnikami, którzy grają obecnie w Chinach i inkasują ogromne pieniądze? Czy w spokoju wypełnią obecne kontrakty? A może uruchomi się wielka machina transferowa, a gwiazdy będą masowo wracały do Europy?
Nawet jeśli by się tak stało, z pewnością ci zawodnicy będą musieli pogodzić się ze znaczną obniżką pensji. Oscar obecnie zarabia za Wielkim Murem Chińskim 400 tys. funtów tygodniowo, Hulk 320 tys., Pelle 290 tys., Fellaini 235 tys., Teixeira 190 tys., a Carrasco 180 tys… Ten „kranik” się zamknie.