27. kolejka La Liga nie zapowiada przetasowań na czele tabeli. Barcelona i Atletico bez problemów powinny odprawić swoich najbliższych rywali. Mały znak zapytania należy postawić przy spotkaniu Realu Madryt. Rywal „Królewskich” w lidze nie przegrał od dwóch miesięcy!
Hiszpańskie miasto Walencja fanom piłki nożnej kojarzy się głównie z drużyną Valencia CF. Mało kto wie, że dekadę przed „Los Ches” powstał inny klub walczący obecnie o europejskie puchary, Levante UD. Levante Futbol Club został założony w 1909 roku, a swoją nazwę zawdzięcza znajdującej się w mieście plaży. Zespół ten nigdy nie zaliczał się do największych drużyn w kraju. Swój jedyny sukces odniósł w 1937 roku wygrywając Puchar Republiki Hiszpańskiej – turniej rozgrywany podczas Hiszpańskiej wojny domowej.
Konflikt zbrojny, jaki miał miejsce na półwyspie Iberyjskim wymusił fuzję Levante z Gimnastico Futbol Club w 1939 roku. Było to spowodowane zniszczeniem obiektów sportowych pierwszej z tych drużyn oraz śmiercią wielu piłkarzy drugiej. Nowa drużyna zwana Levante Union Deportiva dla uczczenia historii obydwu klubów rozgrywa swoje domowe spotkania w czerwono – niebieskich barwach (Gimnastico CF), a w meczach wyjazdowych piłkarze z Walencji noszą biało – czarne trykoty (Levante CF).
„Les granotes” nie należą do etatowych uczestników La Liga. Ich debiut w Primera Division miał miejsce w 1963 roku. Levante po dwóch sezonach walki z najlepszymi hiszpańskimi klubami spadło jednak do Segunda Division. Fani drużyny rozgrywającej swoje mecze na Estadi Ciutat de Valencia na powrót swoich ulubieńców do najwyższej klasy rozgrywkowej czekać musieli aż 40 lat. W międzyczasie barwy klubu z Walencji reprezentowali tacy piłkarze jak znany polskim kibicom, Inaki Descarga, Laurent czy też będący u kresy swojej wielkiej kariery, Johan Cryuff.
Pierwszy, nieudany powrót do La Liga miał miejsce w 2004 roku. Drużyna prowadzona przez Bernda Szustera zajęła dopiero 18 miejsce i wróciła do Segunda Division. „Les granotes” szybko wywalczyli ponowny awans i tym razem spędzili w Primera Division dwa sezony. Począwszy od 2010 roku nie ma już mowy o tej swoistej huśtawce nastrojów. Zarząd klubu zdołał wyprowadzić drużynę z wielkich kłopotów finansowych i od tego czasu Levante już czwarty sezon z rzędu gra w pierwszej lidze. Największym dotychczasowym sukcesem było zajęcie w sezonie 2011/2012 szóstego miejsca w tabeli, premiowanego awansem do Ligi Europejskiej. Przygoda w europejskich pucharach przeszła najśmielsze oczekiwania fanów z Walencji. Levante na pokonanym polu pozostawiło takie drużyny jak: Motherwell, Twente, Helsinborg czy Olympiakos Pireus. Dopiero w 1/16 sposób na hiszpańską drużynę prowadzoną ówcześnie przez Juana Ignacio Martineza, obecnego szkoleniowca Realu Valladolid, sposób znalazł rosyjski Rubin Kazań.
Fani „Les granotes” liczą, że obecny sezon pozwoli ponownie rozsławić klub na cały kontynent. Pod wodzą Joaquina Caparrosa piłkarze Levante w ostatnich tygodniach radzą sobie wyśmienicie. W Primera Divison nie przegrali od 4 stycznia i ich liczba spotkań bez ligowej porażki wynosi obecnie osiem. Sposobu na zespół z Walencji nie znalazły takie drużyny jak: Sevilla, Real Sociedad czy wielka FC Barcelona. O przedłużenie tej serii będzie jednak niezwykle trudno. W niedzielę na Santiago Bernabeu Levante zmierzy się z Realem Madryt.
Faworyt jest tylko jeden. Nie można jednak zapominać o pierwszym meczu tych drużyn w obecnych rozgrywkach. Podopieczni Carlo Ancelottiego dopiero w doliczonym czasie gry zdołali zdobyć dwa gole i odnieść skromne, jednobramkowe zwycięstwo.
Bramki z tego spotkania zobaczycie tu:
[sz-youtube url=”http://www.youtube.com/watch?v=jN4tSr48tHo” width=”640″ height=”360″ /]
W niedzielę trudno jednak będzie o powtórzenie tego zaciętego meczu. W drużynie gości za kartki pauzować będą Papa Diop, Victor i Simao Junior. Caparros musi liczyć na dobrą dyspozycję liderów drużyny: rewelacji sezonu, bramkarza Keylora Navasa i najskuteczniejszego strzelca zespołu, Davida Barrala.
Przed byłymi kolegami Dariusza Dudki nie lada wyzwanie. Zatrzymanie rozpędzonego Realu sprawi, że prawdopodobnie do ostatniej kolejki nie będzie wiadomo, kto wywalczy mistrzostwo. Porażka oddali natomiast Levante od upragnionych europejskich pucharów. Wszyscy fani interesujący się hiszpańską piłką liczą na dobre widowisko!
/ Mateusz Rynans /