Przez niektórych nazywany „włoskim Georgem Bestem”, przez innych „la farfalla granata” („granatowym motylem”). To przede wszystkim dla niego na ligowe mecze przychodziły tłumy fanów Torino. Luigi Meroni, bo o nim rzecz, był prawdziwą perełką włoskiej piłki lat 60., w czasie gdy swój szczytowy okres przeżywało słynne i niekoniecznie nostalgicznie dziś wspominane catenaccio. Wydawał się być kolorową oazą w szarej rzeczywistości. Dlaczego w takim razie jego nazwisko nie jest wymieniane jednym tchem obok legend włoskiej piłki, takich jak Baggio, Piola, Meazza czy Riva? Powód jest jeden. Gigi odszedł z tego świata nie doczekując choćby 25. urodzin…
Meroni dorastał w Como, mieście położonym u podnóża Alp, dziś popularnym celu podróży turystów z całego świata. To właśnie w miejscowej drużynie bohater naszej opowieści zadebiutował w poważnej piłce, w ramach rozgrywek drugiej ligi. Niewiele brakowało jednak, by nad karierę piłkarską przedłożył pracę w… przemyśle odzieżowym. Luigi zarabiał bowiem jako projektant krawatów, a cały świat mody zdawał się go fascynować. Przełożyło się to oczywiście na jego wizerunek i osobowość w latach późniejszych, gdy stał się swego rodzaju trend setterem dla swoich młodych fanów. W wywiadach telewizyjnych potrafił wyczerpująco opowiadać o wszelkiego rodzaju detalach dotyczących kroju, rozmiaru czy materiałów użytych do uszycia spodni. Nie bez kozery był również nazywany „Il Beatle Italiano”, wszak upodobał sobie tzw. mop top, fryzurę charakterystyczną dla członków sławnej grupy muzycznej z Liverpoolu. Wiąże się z nią zabawna i odrobinę szokująca historia. Selekcjoner włoskiej reprezentacji narodowej, Edmondo Fabbri, ponoć zagroził Meroniemu, że nie zabierze go na mundial do Anglii, jeśli ten nie zrobi porządku ze swoimi włosami. Ostatecznie osiągnęli kompromis, jednak sam turniej z 1966 roku okazał się jedną z największych kompromitacji w historii włoskiej piłki, bo trudno inaczej nazwać odpadnięcie z imprezy po porażce z Koreą Północną. „La farfalla granata”, nie będąc pupilem trenera, pojawił się na boisku tylko przy okazji starcia ze Związkiem Radzieckim.
Wówczas Meroni był już zawodnikiem Torino, do którego przeniósł się z Genoi. Będąc graczem klubu ze stolicy Ligurii, potrafił zostać zawieszony na pewien czas za niestawienie się na kontroli antydopingowej. W organizmach kilku jego kolegów z drużyny wykryto wtedy amfetaminę. W 1964 roku przeniósł się do odradzającej się po katastrofie nad wzgórzem Superga 15 lat wcześniej drużyny „Byków”. Pod okiem Nereo Rocco udało się w granatowej części Turynu stworzyć niezłą ekipę, w której prym wiedli właśnie Meroni i Argentyńczyk Nestor Combin. Wielkie sukcesy miały jednak dopiero nadejść. Gigantyczne pieniądze za kartę zawodniczą Meroniego wykładał w międzyczasie na stół Juventus, ale do transferu nie doszło. Kibice „Byków” wyraźnie dali do zrozumienia, że widzą Luigiego tylko w swoich barwach. I tak nastała jesień roku 1967. 15 października ekipa „Toro” ograła na własnym obiekcie 4-2 Sampdorię, w zamian za co piłkarze dostali wieczorem wolne (normalnie spędzali czas w klubowym ośrodku). Meroni wraz ze swoim kolegą z drużyny Fabrizio Polettim przechodził przez Corso Re Umberto, jedną z najbardziej ruchliwych ulic w Turynie. Czekając na jej środku na zmianę świateł, dostrzegli nadjeżdżający w ich stronę z dużą prędkością pojazd. Odruchowo cofnęli się kilka kroków, ale po to tylko, by wpaść pod koła auta jadącego z drugiej strony. Lekko tylko poturbowany Poletti z przerażeniem rzucił wzrok na kolegę, w którego samochód uderzył całym swoim impetem. Wezwana natychmiast karetka utknęła w korku, do szpitala poszkodowanego zawiózł zatem jeden ze świadków zdarzenia. O godzinie 22.40 do zgromadzonych przed wejściem fanów wyszedł roztrzęsiony lekarz, który z trudem wydusił z siebie wiadomość najgorszą z możliwych. 24-letnia wschodząca gwiazda calcio już nigdy miała nie zaprezentować swojego piłkarskiego kunsztu. Ponad 20 tysięcy opłakujących go turyńczyków stawiło się na pogrzebie. Niewątpliwie rozbici psychicznie koledzy z drużyny upamiętnili go najlepiej jak tylko mogli, gromiąc kilka dni później w derbach faworyzowany Juventus 4-0 na oczach 56 tysięcy widzów.
Meroni był zawodnikiem, o którym mówi się, że do dziś nie doczekał się swojego prawdziwego następcy w Italii. Jego klasę śmiało porównuje się do mega gwiazdy dzisiejszej piłki, Cristiano Ronaldo. Jak sam mówił, nie był w stanie opisać, na czym polega jego umiejętność dryblowania – Dla mnie jest to rzecz indywidualna i zarazem instynktowna, rozgrywająca się w ciągu ułamka sekundy. Ruchów, które wykonuję, ruszając w stronę bramki rywala, nie jestem w stanie sobie przypomnieć po całej akcji. Nie mogę wyjaśnić sekretów mojego dryblingu, ponieważ sam ich nie znam. Meroni lubił szukać rozwiązań nieszablonowych, dlatego nie pchał się do wykonywania rzutów karnych czy wolnych. Jedną z jego najsłynniejszych akcji była ta, którą zakończył precyzyjnym lobem w okienko bramki rywali, przyczyniając się w ten sposób do przerwania trzyletniej passy legendarnego Interu Helenio Herrery, w czasie której nikt nie był w stanie pokonać „Nerazzurrich” na ich własnym boisku.
Historia Luigiego Meroniego ma jednak jeszcze wiele innych ciekawych wątków. Jeden z nich dotyczy Attilio Romero. Zagorzały sympatyk Torino okazał się być kierowcą feralnego auta, które potrąciło błyskotliwego piłkarza. Nieszczęśliwy 19-latek, który tak naprawdę nie był w tej całej sytuacji winny, ciężko zniósł całe wydarzenie. Dość powiedzieć, że tego dnia był na stadionie, gorąco dopingując Meroniego, którego plakaty miał nawet ponaklejane na swoim samochodzie. Wiele lat później, będąc nieźle sytuowanym biznesmenem, Romero został… prezydentem Torino. Pięcioletni okres jego władzy okazał się być jednak fatalnym dla klubu, co nie zmienia faktu, że cały ten łańcuszek wydarzeń nadaje się na scenariusz do niezłego filmu.
Meroni to postać obok której trudno przejść obojętnie. Posiadał silny charakter i osobowość, potrafiąc nie reagować na często nieprzychylne mu komentarze w prasie. Jednym z popularnych tematów był jego związek z zamężną kobietą. Nieco ekscentryczny sposób bycia nie przeszkadzał mu w zdobyciu szacunku wśród fanów i kolegów z drużyny. Najwięcej czasu spędzał natomiast w wąskim gronie najbliższych przyjaciół. Oprócz zamiłowania do nowości ze świata mody, Meroni lubował się w czytaniu książek, pisaniu poezji i malowaniu. Na spacer zdarzało mu się wyprowadzać… kurę, tłumacząc – Skoro wszyscy wychodzą na ulicę z psem, dlaczego nie mógłbym chodzić z kurą?
Jednym słowem, był człowiekiem nietuzinkowym, zarówna na, jak i poza boiskiem. Jak jego kariera mogła się ostatecznie potoczyć? Tego już się nie dowiemy, ale Meroni z pewnością zasłużył sobie na to, by o nim nie zapomniano.
youjizz Mary Jane decided enough was enough
Denim Jeans will never go out of Fashion
free gay porn how much the latest outfits actually do people in mexico dress yourself in
Choosing the Appropriate Authentic Designer Handbag for You
black porn fabricated steak stew offering seafood menu
Rent Barges In Paris Affordable And Assures
cartoon porn no Sunday movies
talks to replace Tulisa on
girl meets world Ecco Women’s Casual Pitch Ribbon Golf Shoe White
MinnaK the next first name bridal designer
gay porn tips to get favored
Are those sweatpants at NY Fashion Week
how to lose weight fast it does not get strong toy sales
Take practise use of columbia jackets into consideration as perfect Christmas gift
quick weight loss Good grooming and a tailored look were prized