Harry Maguire to już któreś okienko z rzędu jeden z najgorętszych towarów na angielskim rynku. Forma jest, umiejętności są, warunki są, chętni są. Jedynym problemem jest obecny pracodawca Anglika, który nie pali się do oddania swojego filaru…
Zarejestruj się z kodem GRAMGRUBO i graj BEZ PODATKU!
Czasy się pozmieniały i często nawet 50 milionów nie wystarczy, by pozyskać topowego stopera. Jeszcze nie tak dawno wydawało się to czymś niemal niedorzecznym, jednak wielkie transfery, w tym przejście Virgila van Dijka do Liverpoolu, zmieniły wszystko.
Harry Maguire, wyciągnięty w 2017 roku z Hull za nieco ponad 10 milionów funtów, stał się obiektem pożądania kilku większych i bogatszych klubów. Zainteresowanie wyrażały m.in. oba Manchestery, jednak wydaje się, że bardziej zdeterminowane wydają się „Czerwone Diabły”.
Leicester nie narzeka na brak funduszy, czy słabą sytuację finansową, nie musi więc godzić się na jakiekolwiek oferty. „Lisy” same mogą dyktować warunki i robią to w niemal zaporowy sposób. Podobno odrzucono ofertę opiewającą na 70 milionów funtów, oczekując na… 90.
Ta kwota wydaje się ogromna, zbyt duża i grubo przesadzona. Być może tak jest, jednak porównując to do innego wielkiego transferu, nie zaobserwujemy wyraźnego odstępstwa. Ba – wygląda na to, że Maguire mógłby być nawet nieco niższym wydatkiem.
Znak czasów
W 2002 roku właśnie Manchester United zapłacił Leeds ok. 30 milionów funtów za Rio Ferdinanda, który na lata stał się najdroższym stoperem. Dochody klubu wynosiły wtedy 175 mln, więc transfery pochłonął 17% tej sumy. Przy obecnych wpływach na poziomie 590 milionów, wyłożenie 90 „baniek” za Maguire’a stanowiłoby… 15% całości.
Transfer transferowi nierówny i nie ma gwarancji, że Maguire na Old Trafford zapisałby się tak, jak przez ponad dekadę Rio Ferdinand. Jeśli jednak obecny zawodnik Leicester by nie zawiódł, po latach nie mówiłoby się o wydanej kwocie. Tak samo, jak teraz nie mówi się o tej, jaką zapłacono 17 lat temu…
