Stało się. Walter Mazzarri po raz pierwszy w swojej karierze został zwolniony z funkcji trenera. Bardzo cierpliwy prezydent Erick Thohir w końcu ugiął się pod naciskiem Massimo Morattiego oraz buczących co mecz fanów i zadzwonił z hiobową wieścią do Mazzarriego. Na ławkę „Nerazzurrich” wraca z kolei po sześciu latach przerwy Roberto Mancini.
Czym WM zasłużył sobie na taki los? Nie do końca chodzi tylko o wyniki sportowe, które są oczywiście dalekie od ambicji czarno-niebieskiej części Mediolanu, jednak nie można ich jednoznacznie określić jako totalną katastrofę. Inter wciąż traci przecież tylko pięć oczek do miejsca premiowanego grą w eliminacjach przyszłorocznej edycji Champions League. Oczywiście grunt pod nogami Mazzarriego zaczął się na dobre palić pod wpływem wpadek, takich jak porażka 0-2 na Ennio Tardini z Parmą. Tą samą, która w następnej kolejce została doszczętnie upokorzona w Turynie, przegrywając z Juve 0-7. Po powrocie na tarczy z regionu Emilia-Romania Inter nie zdołał ograć u siebie przeciętnie dysponowanej w tym sezonie Verony, co postawiło sprawę na ostrzu noża. Prezydent Erick Thohir wydawał się być jednak człowiekiem nad wyraz cierpliwym, który po prostu nie chce wykonywać pochopnych ruchów, chcąc uhonorować kredyt zaufania, jakiego udzielił wcześniej Mazzarriemu. Ciśnienie było ostatecznie zbyt wysokie, zwłaszcza przed zbliżającymi się wielkimi krokami Derbami Della Madonnina z Milanem. Gilotyna opadła.
Mazzarri frustrował środowisko związane z klubem nie tylko swoim upartym przywiązaniem do systemu 3-5-2, do którego raczej dobierał zawodników, zamiast tworzyć odpowiednie ustawienie pod charakterystykę swoich graczy. Większym problemem okazywała się jego niechęć do przyznania się do własnych błędów. Takowe widział wszędzie poza sobą. Przypomina mi się jedynie sytuacja po którymś z nieudanych meczów, gdy Walter M. wziął winę na siebie, tłumacząc że źle zarządził siłami swoich piłkarzy. Szybko jednak zaznaczył, że został do tego zmuszony, nie mając w kadrze wystarczająco dobrych zastępców. Generalnie można było odnieść wrażenie, że Mazzarri nie daje nikomu pewności, że cała jego praca przyniesie trwałe korzyści w dłuższym okresie. Raczej wyglądało to na walkę z aktualnymi przeciwnościami losu z nadzieją, że w przyszłości może coś z tego wyjdzie. Nie bez powodu Aurelio De Laurentiis, ekscentryczny prezydent Napoli, na odchodne opisał Mazzarriego jako dość dobrego trenera, który jednak pewnej półki nie przeskoczy. Na pewno nie na arenie międzynarodowej. Śmieszne, ale również trochę żałosne były liczne scenki rodzajowe z udziałem trenera.
O Mazzarrim w Mediolanie długo jednak pamiętać nie będą. Wszyscy myślą już tylko o tym, jak poradzi sobie Icardi i spółka pod wodzą Roberto Manciniego. Krnąbrny, emanujący wielką pewnością siebie szkoleniowiec wraca na stare śmieci. W 2008 roku został zwolniony po trzecim scudetto z rzędu, które szły jednak w parze z nieudanymi podbojami w Lidze Mistrzów. Ciężko zatem uznać ten okres jego pracy za jednoznaczny sukces. Pierwszy tytuł został przecież wywalczony przy zielonym stoliku (na boisku Inter stracił do Juventusu aż 15 oczek). W kolejnym sezonie „Bianconerich” już nie było, a pozostali rywale zostali mocno osłabieni. Niby fajnie, ale trudno sobie wyobrazić, by coś takiego mogło u kogoś wzbudzić stan ekscytacji. Ostatecznie Manciniego bez żalu pożegnano, a na jego miejsce sprowadzono Jose Mourinho, który zrobił to, czego nie potrafił „Mancio”.
Włoch w międzyczasie zdążył jednak nabrać sporo doświadczenia, z mniejszym bądź lepszym skutkiem prowadząc pod olbrzymią przecież presją Manchester City oraz Galatasaray. Wydawał się być zatem jednym z naturalnych kandydatów do przejęcia schedy po Mazzarrim. Związany emocjonalnie z klubem, mogący pochwalić się niezłym CV, ale z solidną pensją, która jest problemem w kontekście zmagań „Nerazzurrich” z restrykcjami związanymi z Financial Fair Play. To jest jednocześnie duży problem dla Manciniego. Przyzwyczajony do niekończących się pokładów pieniędzy od szejków, w Mediolanie spotka się z totalnie innymi realiami. W zimowym okienku będzie mógł liczyć co najwyżej na wypożyczenia zawodników, których sytuacja klubowa, przede wszystkich w Premier League, nie jest obecnie najlepsza. Na dzień dobry Roberto M. zmienia ustawienie na preferowane przez siebie 4-2-3-1. To duża zmiana w stosunku do czasów Mazzarriego. Początek dla „Mancio” nie będzie bułką z masłem – na pierwszy ogień idą Milan i Roma, przedzielone konfrontacją w Lidze Europy z Dnipro.
the right mature perfect costumes
rob kardashian weight loss a compilation of what FFA wore in September 2013
christina aguilera weight lossFashion Mingle launches web event with Houston fashion industry heavy hitters