Martinez – robisz to źle

Wczoraj miejsce miała dziewiętnasta kolejka Premier League, więc połowa sezonu już za nami. Everton rozpoczął rozgrywki w dobrym stylu, ale decyzje Martineza i gra niektórych piłkarzy pokazują, że może się to skończyć jeszcze gorzej niż w poprzednim sezonie, gdzie 11 miejsce było czystą kompromitacją.

Martinez jest oczywiście głównym powodem niepowodzeń. Nasuwają się od razu podobieństwa z Brendanem Rodgersem, byłym menedżerem Liverpoolu, który też dostał kredyt zaufania za świetny pierwszy sezon (Everton dość długo walczył o Ligę Mistrzów w sezonie 13/14, Liverpool zajął wtedy 2 miejsce), też potrafił wynajdować i grać młodymi graczami (Galloway, Stones, Barkley – Ibe, Sterling, Can), też w pewnym momencie zaczął podejmować chore decyzje, lepiej traktować niektórych piłkarzy. Niewątpliwie Rodgersowi należą się brawa za to, że w pewnym momencie zaczął coś zmieniać w swojej taktyce – w poprzednim sezonie zaczął stosować formację 3-4-3, gdzie blok obronny tworzyli Can, Sakho i Skrtel, a Liverpool dość długo był niepokonany i utrzymywał się w walce o TOP4. Martinez w tej kwestii wygląda jednak na gościa, którego satysfakcjonują remisy z Bournemouth i nie zmieni niczego.

3

Jak można usprawiedliwić obecność Tima Howarda w bramce? Gościu od dawna nie daje nic od siebie, nie potrafi wybronić Evertonowi meczu, kompletnie nic. Broni zazwyczaj tylko to, co leci w niego, w poprzednim sezonie był jednym z najgorszych bramkarzy w całej lidze. W poprzednim sezonie, gdy był niedostępny, Joel Robles w trzech meczach z rzędu (WBA. CP i LFC) zachował czyste konta, co dobrze rokowało, bo defensywnie poprzedni sezon był chujowy, inaczej nie da się tego określić. Tymczasem od razu gdy Howard wrócił, Robles został odstawiony na ławkę co zakończyło serię czystych kont i skończyło się przegraną z Chelsea.

Co w składzie robi Barry? Martinez forsuje taktykę 4-2-3-1 bez przerwy, gdzie dwóch pomocników (zazwyczaj Barry i McCarthy) robią za defensywnych pomocników. Pytam się – po co? Obaj ci piłkarze nie dają kompletnie nic w ofensywie. W dodatku Roberto podkreśla, że nie wyobraża sobie drużyny bez Barry’ego i chce, żeby grał tu do 40 roku życia. W defensywie Everton i tak traci bardzo dużo (4 czyste konta w tym sezonie) więc co z tego że Barry dużo biega? Czemu on musi grać w każdym meczu? Czy Martinez myśli, że bez niego drużyna traciłaby jeszcze więcej goli, co już zahacza o patologię? Gdzie w takim razie leży problem?

Oczywiście sama formacja obronna nie jest bez winy, lecz wina ta leży i tak głównie po ich stronie. Para bocznych obrońców Baines i Coleman od lat była jedną z czołowych w lidze, ale nie ma co się oszukiwać, wypromowali się głównie na grze w ofensywie. Ale mimo wszystko nie ma ich co winić w tym sezonie, bo dużo nie zawalili, tym bardziej że Baines mało co grał – zastępował go Galloway, który ma dopiero 19 lat.

Jagielka, Ramiro Funes Mori, John Stones. Trzech środkowych obrońców drużyny Everton FC. Mam nadzieję że w następnych meczach będą grali dwaj pierwsi. Zaczynam żałować, że Stones nie został sprzedany do Chelsea, a nie został sprowadzony jakiś solidny ligowiec jak np. Scott Dann. NIE MOŻNA mieć dobrej formacji obronnej gdzie gra 21-letni Anglik, który nie ma umiejętności bronienia, a wypromował się tylko wyprowadzaniem piłki, i który w dodatku potrafi się rozpłakać. Mori, który przez większość meczu poprawia fryzurę; ta dwójka nie może grać razem. Nie ma charakteru, nie ma kogoś kto wstrząsnąłby kolegami, potrafił opierdolić za złą postawę. Phil Jagielka nie ma mocnego charakteru, ale przynajmniej ma doświadczenie i potrafi bronić, więc odliczam dni do jego powrotu i liczę, że szansę dostanie para Mori-Jagielka, choć pewnie są to złudne nadzieje, znając Martineza.

Prawda jest taka, że Everton ze Stonesem nigdy nie był dobry w defensywie. W 13/14 grał Distin, poprzedni sezon był kompromitacją (bo 11 miejsce takiej marki jak Everton trzeba tak nazwać) gdzie drużyna traciła dużo goli, a w tym nie widać żadnej poprawy. Coraz bardziej utwierdza mnie to w przekonaniu, że nie ma co się jarać jakimiś angielskimi gwiazdeczkami, bo lepszą robotę w tej lidze robi np. Dann albo Shawcross – solidni angielscy rzemieślnicy, którzy potrafią czyścić i nie będą płakać jak coś nie wyjdzie. No i są w takim wieku, że nie złożą transfer request.

A co słychać z przodu? Również tam Martinez sabotuje klub. Mamy czterech nominalnych skrzydłowych – Kevin Mirallas, Aaron Lennon, Gerard Deulofeu, Aiden McGeady. Ostatniego pomińmy bo nie ma już przyszłości na Goodison Park. Okazuje się, że ukrytym skrzydłowym jest 32 letni Arouna Kone i dlatego on gra w każdym meczu. Zaczynam żałować że strzelił tego hattricka z żałosnym Sunderlandem, bo nie dość że jeszcze bardziej przekonał do siebie Martineza, to dostał nowy kontrakt. Kone spowalnia każdą akcję, nie ma w ogóle szybkości, każda jego decyzja na boisku jest zła. Można powiedzieć, że bardziej przeszkadza, niż pomaga.

during the Barclays Premier League match between Everton and Manchester City on August 23, 2015 in Liverpool, United Kingdom.

Mirallas, który jest konkret graczem, potrafiącym kiwnąć, strzelić, stworzyć coś z niczego musi grzać ławę kosztem starego kolegi Martineza z Wigan. Cały Martinez – po co ma grać Mirallas albo Lennon, niech młodzi i perspektywiczni Osman i Kone uczą się gry na skrzydle. Po co Mirallas, który w poprzednim sezonie był najlepszym ofensywnym piłkarzem klubu. Po co Lennon, który zaliczył dobre wypożyczenie. Nie ma to jak opierać skrzydła na 32 letnim nie-skrzydłowym, i 20 letnim Deulofeu, który albo zaliczy dobry mecz, albo totalnie koło niego przejdzie i jeszcze na koniec się popłacze będąc zmienionym.

Strach pomyśleć co byłoby z Evertonem, gdyby nie Romelu Lukaku (albo przynajmniej Lukaku w formie z poprzedniego sezonu). Prawdopodobnie byłyby to okolice 17 miejsca w tabeli. Dziś ktoś na twitterze napisał, że Everton nie zasługuje na takiego piłkarza i coś w tym jest. Strzeli 2 gole, to drużyna straci 4. Lukaku jest w świetnej formie i pewnie po sezonie odejdzie, i w pełni go rozumiem. A szkoda, bo dawno Everton nie miał tak dobrej kadry, tu naprawdę był potencjał na pierwszy od dawna sukces, ale wygląda na to, że pozostało już oglądać mecze na luzie, bez stresu, bo i tak ta ekipa o nic już nie gra. Trzeba tylko trzymać kciuki za krajowe puchary, może tam uda się coś ugrać, bo tam na bramce jest Robles przynajmniej.

2

Fakty są takie – Everton w tym sezonie wygrał tylko sześć meczów – dwa ze spadkowiczami (Aston Villa i Sunderland), dwa naprawdę dobre (Chelsea i Southampton) i dwa wymęczone (WBA i Newcastle). Organizacja gry w obronie leży i wygląda na to że w sezonie 13/14 gracze po prostu nie oduczyli się jeszcze gry w defensywie z czasów Moyesa, do którego trzeba mieć szacunek za wykręcanie wyników ponad stan z budżetem ligowego średniaka. On nie mógł sobie pozwolić na kupno napastnika za 30 baniek, albo nie sprzedanie Stonesa za 40. Warto też dodać, że tak jak pisał Osman w swojej autobiografii – u Martineza nie przykładają dużej wagi do gry w obronie. Stałe fragmenty są „nieważne”, bo ich w meczu nie jest dużo i da się je wybronić improwizując. Więcej uwagi przywiązują do utrzymywania się przy piłce, bo to robi się częściej. Przerażające.

Wczoraj ktoś na twitterze napisał: „Wiganisation of Everton is complete”. I coś w tym jest. Martinez nasprowadzał kolegów z Wigan, teraz marnuje potencjał jednej z najlepszych kadr Evertonu (o ile nie najlepszej) w tym wieku, na końcu może sobie odejść tam gdzie jego miejsce, czyli do jakiegoś Boro albo Derby County i jeszcze będzie się śmiał. A tylko fani będą pokrzywdzeni, bo gwiazdy odejdą, wyników, na które naprawdę była szansa, nie będzie, kolejne 9 miejsce w lidze do kolekcji… I tak się powoli żyje w tym Evertonie.

 

Przemek Franasowicz