Morata – czy aby na pewno dobry biznes dla Juve?

Dosłownie kilka dni po raptownej turbulencji, jaką była nagła zmiana szkoleniowca, Juventus powraca do pracy na rynku transferowym, sięgając po Alvaro Moratę. Warunki umowy z Realem stawiają jednak pod znakiem zapytania sensowność tego ruchu.

Nie chodzi tutaj bynajmniej o umiejętności 21-letniego snajpera z Hiszpanii, który w poprzednim sezonie 34-krotnie pojawiał się na boisku w barwach zwycięzcy Ligi Mistrzów, trafiając do siatki rywali dziewięć razy. Przy obecnym szaleństwie na rynku, w którym prym wiodą kluby zarządzane przez arabskich właścicieli, kwota 20 milionów euro za utalentowanego napastnika nikogo specjalnie nie rzuca na kolana. Więcej ze swojej kieszeni wyciągnąć musieli przecież choćby włodarze Romy za Juana Iturbe (po uwzględnieniu różnego rodzaju dodatkowych benefitów oraz opłat dla agentów całkowita suma urośnie do mniej więcej 30 milionów). Morata podpisał pięcioletni kontrakt, dumnie stwierdzając przy okazji: Moje serce już bije dla Juve. Przyszedłem do tego klubu, ponieważ jest to jeden z najbardziej utytułowanych zespołów w historii oraz, bez cienia wątpliwości, najlepszy we Włoszech. Pochwalić się ściągnięciem Moraty nie omieszkał oczywiście Giuseppe Marotta, CEO Juventusu: Alvaro jest niesamowicie zdolnym i młodym piłkarzem, urodzonym w 1992 roku. Ze swoją reprezentacją wygrał Euro U-21, z Realem zdobył Ligę Mistrzów, a przez siedem sezonów w tym klubie posiadł zwycięską mentalność. Urodzony w Madrycie napastnik wybrał, a jakże by inaczej, numer dziewięć na koszulce, a do jego kontraktu wpisana została klauzula wykupu o wartości bagatela 100 milionów euro!

Niby wszystko pięknie i przyjemnie, ale w tym momencie pojawiają się jednak schody. O ile klub ze stolicy Hiszpanii niespecjalnie ma coś przeciwko temu, by jego wychowanek, który z pewnością miałby problemy z wywalczeniem miejsca w podstawowej jedenastce swojej macierzystej drużyny, zdobył bezcenne doświadczenie i ogranie w jednym z czołowych klubów Europy, o tyle nie za bardzo widzi mu się całkowite odcinanie pępowiny i pożegnanie z Moratą na dobre. Konsensusem, którego idea już ponoć zimą odstraszyła Arsenal, okazało się umieszczenie w kontrakcie dość niecodziennej klauzuli, która gwarantuje Realowi prawo do wykupienia Moraty z powrotem po sezonie 2015/16 lub 2016/17. Kwota? 30 milionów euro, czyli zaledwie o dziesięć więcej niż dziś wykosztowała się „Stara Dama”. W świetle takich zapisów w umowie mamy sytuację, w której Juventus jest w pozycji dość niefortunnej. Zakładając, że Hiszpan wystrzeli i okaże się wartościowym wzmocnieniem drużyny z Piemontu, będzie to z pewnością z pożytkiem dla poczynań ekipy Allegriego na boisku. Kto wie, być może również w Lidze Mistrzów. Trudno wówczas jednak wyobrazić sobie sytuację, by po takiego zawodnika, za niewiele więcej niż czapkę gruszek (jak na warunki Realu), nie sięgnęli „Królewscy”. Można powiedzieć, że „Stara Dama”, za drobną opłatą, ukształtowałaby gotowego napastnika ekipie z Madrytu. Na nieszczęście Juve, jest to wariant dla Włochów najlepszy. Nie można bowiem wykluczyć, że Morata nie odnajdzie się w Serie A, że przegra rywalizację o miejsce w pierwszej jedenastce, grając jedynie ogony. Wówczas Hiszpanie prawdopodobnie darują sobie ściąganie z powrotem swojego wychowanka, a Juventus utknie z graczem, który się nie sprawdził.

podpis morata

Sytuacja nie wygląda zatem wybitnie różowo dla „Bianconerich”. Gołym okiem widać jednak, że włodarze z Turynu już od dawna upatrzyli sobie tego zawodnika. Mieli więc okazję, by dokładnie przyjrzeć się jego charakterystyce i możliwościom. A skoro przystali nawet na takie warunki kontraktu, muszą być przekonani: tak, ten zawodnik da nam jakość i warto go ściągnąć, choćby na te dwa lata. Trzeba bowiem jeszcze raz podkreślić, że najbliższe i kolejne rozgrywki Morata z pewnością spędzi na Juventus Stadium. Chyba że znajdzie się szaleniec, wykładający na stół 100 milionów. Po drugie, myślę, że po sezonie 2015/16, gdy Real będzie decydował o losach Alvaro, nie zabraknie gorących negocjacji, które mogą uwzględniać ewentualne dopłaty bądź transfery innych zawodników między klubami. Jeśli sam zawodnik będzie bardzo chciał dalej grać w Turynie, a Włosi podzielą ten pogląd, ponownie otwarta zostanie gorąca linia Madryt – Turyn.

Komentarze

komentarzy