Życie nie jest bajką. Nie możemy przewidzieć wszystkiego i podejmować samych dobrych decyzji. Gdyby tak było, każdy w końcu trafiłby w „totka”, każda inwestycja byłaby udana, a decyzja przemyślana i nie narażająca na rozczarowanie. Tak niestety (albo stety?) się nie da, a na każde powodzenie musi przypaść kilka niepowodzeń. Podobnie jest w piłce nożnej, o czym boleśnie przekonało się rumuńskie CFR Cluj.
Aktualny mistrz Rumunii dał się poznać na europejskiej arenie, kiedy to kilka razy brał udział w rozgrywkach Ligi Mistrzów czy Ligi Europy. Na przykładzie własnego podwórka widzimy, co się dzieje, kiedy klubowi coś wyjdzie i wpadnie trochę więcej pieniędzy, niż reszcie. Zaczynają się plany stopniowej ekspansji poza granice kraju, odjeżdżania rywalom… Wiadomo, o co chodzi. To czasem niesie za sobą nie do końca zrozumiałe ruchy, także w kwestii transferów.
Niezależnie od formy, głośne nazwisko zawsze będzie głośnym nazwiskiem. Zrobi się trochę szumu, ktoś gdzieś napisze więcej, niż zwykle, a jeśli transfer wypali, będzie jeszcze głośniej. Tak jak Legia miała swojego Eduardo, tak Cluj również chciało mieć swoją „twarz”. Miał nią być Julio Baptista…
Decyzja zupełnie kuriozalna i w żaden sposób niewytłumaczalna. Nie dość, że Brazylijczyk od stycznia 2017 roku pozostawał bez klubu (Cluj zakontraktowało go minionego lata), postanowiono płacić mu 45 tysięcy euro miesięcznie. 36-letniemu wówczas facetowi, który z profesjonalną piłką miał już mało wspólnego. Baptista praktycznie zawsze był poza kadrą meczową, a 42 z 43 minut (za transfermarkt.pl), jakie łącznie rozegrał, miało miejsce jeszcze w sierpniu…
Romanian club CFR Cluj have terminated the contract of former Sevilla, Real Madrid & Arsenal player Júlio Baptista after only 42 minutes of game-time.
— Transferchanger (@TransferChanger) March 12, 2019
Dopiero teraz postanowiono rozstać się z pasożytem piłkarzem, ale to i tak o wiele za późno. Jak widać głupota nie zna granic, nawet w miarę poważnych – jak mogłoby się wydawać – klubach. Szkoda, że niektórzy zawodnicy u schyłku kariery rozmieniają ją na drobne. Zdecydowanie lepiej byłoby, gdyby Baptista został zapamiętany z niezłych okresów w Arsenalu, Realu czy Romie, a nie sytuacji tak kuriozalnych, jak ta.