Przez wiele lat pozycją, którą najłatwiej było obsadzić, wydawała się bramka. W porównaniu z napastnikami, pomocnikami, czy nawet obrońcami, kupno dobrego golkipera było jednym z tańszych wydatków.
Zarejestruj się z kodem GRAMGRUBO i graj BEZ PODATKU!
Oczywiście zdarzały się wyjątki, jak np. przejście Gianluigiego Buffona z Parmy do Juventusu w 2001 roku za ok. 52 miliony euro. Na kolejne okazałe wyniki trzeba było czekać dekadę, kiedy kluby zmienili David De Gea (25 mln) i Manuel Neuer (30 mln). A rekord Buffona? Ten został poprawiony dopiero ubiegłego lata…
Patrząc na te liczby, nie sposób nie odnieść wrażenia, że najnowsze transfery Barcelony i Valencii są… dziwne. Teoretyczna wymiana bramkarzy, o której wiedzieliśmy od kilku dni, w praktyce okazała się dość ciekawą współpracą.
„Duma Katalonii” na swojej oficjalnej stronie ogłosiła, że jej rezerwowy bramkarz, Jasper Cillessen, za kwotę 35 milionów euro przeniesie się na Estadio Mestalla. Wszystko chwilę po tym, jak ogłosiła pozyskanie bramkarza „Nietoperzy”, Neto. Kwota? 26 milionów euro + 9 milionów zmiennych. Zbieżność nieprzypadkowa.
Tajemnicą poliszynela jest, że kluby pomogły sobie nawzajem. Wraz z końcem czerwca zamyka się okres rozliczeniowy danego roku, a kluby muszą wykazać odpowiednie wpływy. O te najłatwiej sprzedając zawodników. Tym lepiej, jeśli cenę można „nieco” podnieść…
Swego rodzaju „wałek”, jaki dostarczyły nam oba kluby, nie jest oczywiście niezgodny z prawem. Zawodnicy nie mają ustawionych widełek płacowych i można za nich płacić tyle, ile się chce (oczywiście w granicach rozsądku).
Mówi się, że Valencia w podziękowaniu za „pomoc” niedługo ściągnie także jednego z niechcianych na Camp Nou zawodników. Największe szanse mają na to Denis Suarez lub Rafinha. A Cillessen? Cóż, 30-letni holenderski bramkarz, swoją drogą świetny fachowiec, może się pochwalić, że jest piątym najdroższym bramkarzem w historii…