Największy powrót zza światów ostatnich lat? Santi Cazorla wraca do domu!

Sport to zdrowie? Oczywiście, ale nie zawodowy. Trochę ruchu przyda się każdemu, jednak regularne obciążanie organizmu do granic możliwości oraz zagrożenia spowodowane grą kontaktową, czasem kończą się m.in. dla piłkarzy tragicznie. Lata temu pechowe kontuzje potrafiły zniszczyć pięknie zapowiadające się kariery i zmienić historię futbolu. Przy dzisiejszej medycynie lekarze dokonują cudów w przywracaniu sportowców do pełnej sprawności, jednak wciąż zdarzają się dramaty. Jednym z takich jest historia największego pechowca ostatnich lat, Santiego Cazorli.

Zaczęło się prawie pięć lat temu. Kopnięcie w staw skokowy, gra z ogromnym bólem, grożąca amputacja stopy, niegojące się rany, gangrena, utrata ośmiu cm ścięgna Achillesa… Angielscy lekarze wieszczący, że sukcesem będzie, jeśli kiedyś będzie w stanie pobiegać z synem po ogrodzie, hiszpański lekarz łapiący się za głowę, ponieważ nigdy wcześniej nie widział czegoś takiego. Tak właśnie wygląda dramat.

Hiszpan nie poddawał się przez cały ten czas. Sezon 2015/2016 zaczął w podstawowym składzie, wytrzymał do końca listopada, wrócił dopiero w maju, na trzy ostatnie występy. Rozgrywki 2016/2017 – podobny schemat. Zaczął dobrze, grać skończył w połowie października, lecz na koniec sezonu tym razem nie wrócił. Nie wrócił aż do teraz…

Dużo mówiło się o tym, że Arsenal jako dowód uznania za determinację, przedłuży kontrakt z zawodnikiem, by ten miał motywację do dalszej walki o marzenia. Być może tak by się stało, jednak w klubie nie ma już Wengera, a Emery jak widać nie uznaje sentymentów. Kontrakt właśnie wygasł, ale to wcale nie znaczy, że Cazorla jest skreślony. Wręcz przeciwnie – wraca tam, gdzie wszystko się zaczęło.

„Cazorla is back home” – taka wiadomość zagościła na stronie internetowej hiszpańskiego klubu. Zawodnik, który od początku roku powoli wracał do biegania i lekkich ćwiczeń, zamierza doprowadzić do mety swój cel, czyli ponowną grę. Miejsce wydaję się idealne, w końcu to właśnie do Villarreal trafił jako osiemnastolatek. Poza Oviedo, którego jest wychowankiem, to właśnie z piątą drużyną La Liga jest najbardziej związany. Z roczną przerwą na Recreativo Huelva występował na wschodnim wybrzeżu aż do 2011 roku, wchodząc na najwyższy poziom, który pozwolił mu na dostanie się do reprezentacji i zdobycie dwóch mistrzostw Europy.

Cazorla 9 lipca ma zacząć z nową-starą drużyną sezon przygotowawczy, by w końcu wrócić do pełni zdrowia. Kibice Hiszpana i Premier League niestety nie uświadczą chwili, w której Santi wbiega na angielskie boiska, ale chyba i tak każdy trzyma za niego kciuki. W końcu La Liga to też nie przelewki i można się pokazać na tle wielu mocnych ekip. Zobaczyć 34-letniego zawodnika (urodziny w grudniu), po dwóch latach bez oficjalnego meczu, stwarzającego problemy Realowi Madryt czy Barcelonie… Oby ta historia miała właśnie taki koniec. Cazorla zasługuje na happy end.

Załóż konto w ETOTO i odbierz zakład bez ryzyka do kwoty 100 zł

Komentarze

komentarzy