Dwójka samozwańczych ekspertów z portalu zzapołowy.com w luźnej rozmowie o minionej edycji Wygraj Ligę. Adrian Kwiecień to zwycięzca klasyfikacji generalnej, zaś Mateusz Rynans co tydzień raczył nas swoimi zapowiedziami kolejki.
ADRIAN KWIECIEŃ: Patrzę teraz na skład, jaki desygnowałem do gry w I kolejce. Prawdę powiedziawszy pojawił się uśmiech. Ze składu, który zagrał u mnie w ostatniej serii spotkań, tylko dwóch zawodników miało taką szansę w pierwszej kolejce: Brożek i Hamalainen. W podstawowej ,,11″ takie asy jak…Wojciech Trochim czy Frank Adu Kwame, a do tego jeszcze Robert Demjan. Wiara w Podbeskidzie była zdecydowanie na wyrost. 34 punkty i pozycja 8160. Rewelacja.
MATEUSZ RYNANS: Widzę, że zacząłeś jeszcze gorzej niż ja. Piątkowe spotkania zakończyły się bramką Sadloka i siedzącego na rezerwie Zwolińskiego. Pamiętam, że żałowałem wtedy posadzenia snajpera Pogoni na ławce rezerwowej. Nie mogłem spodziewać się, że niedzielne starcia odwrócą wszystko do góry nogami. Plan na początek rozgrywek był prosty – komplet z Lecha ma dostarczyć masę punktów dzięki rozgromieniu Piasta. Połowa planu się udała, problem w tym, że kapitan Hamalainen i Lovrencsics pojawili się na boisku dopiero w drugiej połowie. Wołąkiewicz nawet nie powąchał murawy, a grający w Zawiszy Vasconcelos odpoczywał przed rewanżowym spotkaniem w eliminacjach do Ligi Europy… Ostatecznie więc punktowało zaledwie 10-ciu piłkarzy (w tym Zwoliński) i udało się zakończyć pierwszą kolejkę z dorobkiem 36-ciu „oczek” na zaszczytnym 6817 miejscu. Miałem zminimalizować ryzyko i omijać rotującą składem Legię, a wkopałem się w eksperymentującego Rumaka… A Tobie jakie emocje towarzyszyły przy oglądaniu inaugurującej kolejki? Pamiętam, jak w niedzielę o mało co nie dostałem zawału, leżąc plackiem na sopockiej plaży i sprawdzając skład Lecha. Słaby wynik trochę podłamał morale „Bociana B”, ale nie przestałem wątpić w możliwy awans do pierwszej setki klasyfikacji generalnej.
ADRIAN KWIECIEŃ: Pamiętam tylko jak przez mgłę ten mecz Podbeskidzia (na które bardzo liczyłem) z Pogonią. Byłem zawiedziony, ale zdawałem sobie sprawę z tego, że to dopiero 1. kolejka i wszystko wywróci się do góry nogami jeszcze kilkanaście razy. Trzeba było zrobić dobre zmiany i mieć nadzieję na to, że będzie lepiej. Na jakie roszady zdecydowałeś się przed 2. kolejką? Moje okazały się być znakomite: kupiony Basta – 7 punktów i Michał Mak – 10 punktów.
MATEUSZ RYNANS: Rozczarowany postawą drużyny w pierwszej kolejce postanowiłem zwiększyć liczbę punktujących zawodników. Zakupieni Pich i Telichowski zdobyli razem 14 punktów. Ponownie nie zawiódł także Zwoliński, a swoje dołożył Makuszewski i Jankowski. Po raz drugi przejechałem się jednak na Lechu: Hamalainen i Wołąkiewicz weszli na boisko dopiero po przerwie. Kolejny raz nie trafiłem także z kapitanem. Wielu wskazywało na Sadajewa jako potencjalnego zwycięzcę rywalizacji o koronę króla strzelców. Początek sezonu pokazał, że niemal wszyscy eksperci byli w błędzie. Reakcja na taki obrót sprawy mogła być tylko jedna: szybkie sięgnięcie po opcję darmowych transferów i w trzeciej kolejce opaskę kapitańską dzierżył Bartłomiej Pawłowski…..
ADRIAN KWIECIEŃ: Druga kolejka była nieco lepsza, ale w trzeciej znów poszło koszmarnie. Czwarta zakończona z przyzwoitym wynikiem, ale daleki byłem od zachwytów. Granica 50-ciu punktów na pewno nie mogła zadowalać. Trudno było ugrać więcej, jeśli ślepo wierzyło się w takiego goleadora jak Zjawiński. Nie mogłem pogrążać się dłużej w takim marazmie. Przed 5. kolejką sięgnąłem po opcję darmowych transferów. Pewnie skorzystałbym z niej nawet wcześniej, ale czekałem na to, by mieć dodatkowe fundusze od sponsorów przed zmianą wszystkich zawodników. Efekty przeszły moje najśmielsze oczekiwania. Kamiński z Ruchu 8 punktów, Kosznik 16 punktów(!), Bonin 16 punktów, Stilić 15 punktów, zaś kapitanem Brożek z ośmioma ,,oczkami”. 12. miejsce w klasyfikacji generalnej 5. kolejki odebrałem jako duży sukces. Twoje darmowe transfery odniosły pożądany skutek?
MATEUSZ RYNANS: Klub zaczął się dzięki nim odbijać. Zbyt długo stawiałem na Sadajewa i w dalszym ciągu miałem pecha przy wyborze kapitana. W sierpniu zanotowałem jednak duży awans i zakończyłem miesiąc z 256 wynikiem. Do zwycięzcy straciłem jednak 60 „oczek”. Najlepszą drużyną okazała się Twoja „Zakrzepica”, która dodatkowo zgarnęła najwięcej punktów w 6. Kolejce. Zaskoczyły Cię aż tak dobre rezultaty osiągane przez Twoich zawodników?
ADRIAN KWIECIEŃ: Zaskoczyły, ale apogeum mojego szczęścia miało miejsce właśnie w 6. rundzie spotkań, która dała mi zwycięstwo w kolejce i podwaliny ku temu, by wygrać cała klasyfikację sierpnia. Zachara dwie asysty, Stilić gol i dwie asysty, Brożek dwa gole, Makuszewski gol, Kosznik zachował czyste konto, Chmiel strzelił dwie bramki, Kamiński obronił nawet rzut karny. Skład bliski ideału. Stwierdziłem, że swoje w tej edycji już osiągnąłem. Wygranie kolejki i klasyfikacji miesiąca? Nawet mi się to nie marzyło. Po głowie chodziła myśl, że szczęście nadal będzie przy mnie i powalczę w pucharze. Za niedługo miały się odbyć dwie kolejki w ramach eliminacji, trzeba było się tylko przyzwoicie zaprezentować…
MATEUSZ RYNANS: To chyba z pucharem WL wiąże się twoje jedyne rozczarowanie związane z jesienną edycją. Przyszły zwycięzca klasyfikacji generalnej nie przechodzi przez eliminacje? Często chyba się to nie zdarza. Odbiłeś sobie jednak to niepowodzenie w dalszej części zmagań, natomiast „Bocian B” zaskakująco długo walczył o to trofeum.
ADRIAN KWIECIEŃ: 7. kolejka była jeszcze w porządku, w ósmej zaczęły się eliminacje do pucharu i … Wszystko wróciło w moim mniemaniu do normy. Moi wybrańcy, na przestrzeni dwóch tygodni, niemal w komplecie zagrali tylko plac. A nie, poprawka, niektórzy zbierali jeszcze dodatkowo żółte kartki. Nie zmieściłem się nawet w ,,1000” najlepszych graczy eliminacji. W klasyfikacji generalnej wypadłem z TOP10, ale liczyłem się z tym, że moja obecność wśród najlepszych graczy jest tylko chwilowa. Tobie poszło ZDECYDOWANIE lepiej. Zabrakło naprawdę niewiele, żeby wejść do grona tych, których Wygraj Ligę nagradza za występ. Był duży zawód?
MATEUSZ RYNANS: Nigdy nie zaliczałem Pucharu WL do priorytetowych rozgrywek. Za dużo zależy tam od szczęścia i często jeden słabszy występ po prostu przekreślał szanse na ostateczny sukces. W moim przypadku, ta zniżka formy jednak długo nie nadchodziła. Nawet w 14. kolejce, uznawanej za najgorszą serię spotkań całej edycji, udało mi się przebrnąć przez pucharowy pojedynek dzięki „zwycięskiemu remisowi”. Piękny sen trwał aż do 1/8 turnieju. Właśnie wtedy nastąpił błąd ludzki, bądź też komputerowy. W tekście dla sport.pl opublikowałem swój skład, w którym bramki miał bronić Buchalik, także analizując ze znajomymi kolejkę, stawiałem w ciemno na bramkarza Wisły. Jednak po rozpoczęciu zmagań okazało się, że w pierwszej jedenastce znalazł się Gostomski, który zdobył o siedem punktów mniej od golkipera „Białej Gwiazdy”… Dodatkowo kontuzja pełniącego funkcję kapitana Stilicia i szczęśliwy transfer przeciwnika w postaci strzelca jednej z bramek dla Wisły, Rafała Boguskiego, spowodowały odpadnięcie Bociana B z Pucharu. Tydzień wcześniej, na ćwierćfinale, zakończyłem także zmagania w Pucharze Prezesów organizowanym przez FPL Sufler. W ostatnich czterech kolejkach, pozostawało więc walczyć o jak najlepsze miejsce w klasyfikacji generalnej. Bocianowi udało się nawet przedrzeć do pierwszej setki tego zestawienia. Tobie jednak szło o wiele lepiej.
ADRIAN KWIECIEŃ: Lepiej, ale nie zawsze. 10. Kolejka? Dramatyczna, nawet szkoda jej wspominać. Dobrze, że uratował ją Piątkowski. Gdyby nie on, to nie przekroczyłbym nawet granicy 30 oczek. Byłem już absolutnie pogodzony z tym, że nic więcej w tej edycji nie osiągnę. Potem przyszła jedna lepsza kolejka, ale nie przypuszczałem, że zbyt wiele zmieni. 12 runda spotkań i uwaga…115 punktów. Nigdy wcześniej nie osiągnąłem takiego wyniku i prawdopodobnie ciężko będzie jeszcze kiedykolwiek to powtórzyć. Moja drużyna zdobyła 11 goli(!). Wisła rozgromiła Górnika 5:0. Brożek strzelił hat-tricka, a wielu sprzedało go przed kolejką na wieść o tym, że Smuda ma posadzić go na ławce. Wróciłem do gry o najwyższe cele. Ostatecznie zająłem znowu kapitalne miejsce w klasyfikacji miesiąca – drugie. Transfer Gajosa był absolutnym strzałem w ,,10″. 13. kolejka była według mnie kluczowa dla ostatecznych losów mojej drużyny. Znów strzelił Gajos, którego miało niewielu, a w obronie zagrał duet z Bełchatowa, który znakomicie zapunktował. Apetyt rósł, pojawiły się myśli o walce o czołową dziesiątkę.
MATEUSZ RYNANS: Pamiętam ten hattrick Brożka po wejściu z ławki. Także i w moim zespole napastnik Wisły usiadł na ławce rezerwowych. Podobnie Stilić, który zdobył 18 punktów. Na szczęście nie zagrał kontuzjowany Frączczak i konto mojej drużyny zasiliły punkty Bośniaka. W Wygraj Ligę często jedna decyzja może zdecydować o ostatecznym sukcesie. Ty wykazałeś się intuicją.
ADRIAN KWIECIEŃ: Nie powiedziałbym, że to była intuicja. Z bólem serca sadzałbym na ławkę Stilicia i Brożka, reprezentujących klub, któremu na co dzień kibicuję. Po jednej z kolejek wskoczyłem na pozycję lidera i oddałem ją tylko na tydzień. Różnice personalne w drużynach były niewielkie, rywale nie bardzo mieli sposobność ku temu, by odrobić stratę. Często stawialiśmy na tych samych zawodników jako kapitanów. Wyjątek to ostatnia kolejka. Wahałem się: Flavio Paixao czy Hamalainen? Wybrałem tego drugiego. Dobrze, że taka wpadka nie zadecydowała o końcowym tryumfie kogoś innego. Przez chwilę nie mogłem uwierzyć, że posiadając jedną drużynę pokonałem ponad 29000 innych teamów. A jak potoczyły się Twoje dalsze losy? Była zmiana priorytetów po odpadnięciu z pucharu?
MATEUSZ RYNANS: Od początku celowałem w TOP50 klasyfikacji generalnej. Przed ostatnią kolejką zajmowałem 61. miejsce i zrealizowanie celu było na wyciągnięcie ręki. Jednak także i ja postawiłem w ostatniej serii spotkań na Hamalainena oraz na obronę z Legii + Golański. Zdobyte 19 punktów jest moim niechlubnym rekordem w Wygraj Ligę. Spowodowało to gigantyczny spadek na 175 miejsce… Na ostatniej prostej straciłem także prowadzenie w klasyfikacji kibiców Jagiellonii Białystok i Województwa Podlaskiego. Przez prawie całą edycję mój zespół radził sobie więcej niż przyzwoicie, zabrakło po prostu szczęścia w kilku momentach. Największą bolączką rundy jesiennej określiłbym nietrafione wybory kapitanów oraz pech przy zmianach bramkarzy.
ADRIAN KWIECIEŃ: U mnie kluczowe dla końcowego sukcesu było przeprowadzenie transferów Bonina, Chemiela, Gajosa czy Basty. Pewnie nigdy już nie powtórzę takiej edycji, ale znajdę sobie nowe cele, do których będę dążył grają w Wygraj Ligę.
MATEUSZ RYNANS: Wiosną staniemy ponownie do walki o jak najlepsze pozycje. Może powinniśmy założyć własną ligę prywatną? Staje się to ostatnio modne.
ADRIAN KWIECIEŃ: Pomyślimy, na pewno części graczy nasze rady mogą pomóc w walce o zrealizowanie swoich osobistych celów w ramach Wygraj Ligę. Zapraszamy do śledzenia serii artykułów o tej tematyce na portalu zzapołowy.com. Mateusz pewnie nadal będzie zanudzał swoimi zapowiedziami…
/Adrian Kwiecień i Mateusz Rynans/
youjizz all of which retail at
Aspects of women eyeglass frames
hd porn 1950s garments girls
and Art under one roof
cartoon porn and through the internet
Jeans and How to Find a Pair That Really Fit
girl meets world Saturday Chanel daylong beauty event
Cool Fashion Alternative To Your Coat And Tie
gay porn 2 estimate trade t-shirts
What’s in a Lady’s Handbag
miranda lambert weight loss Sometimes emperor is wearing tacky clothes
We all shop at Suit Supply now
christina aguilera weight loss We also encounter Sakuya
The Act Of Wearing Cheap Nike Shoes
weight loss tips about the web gear designing schools