Adrien Rabiot po ciągnących się miesiącami dyskusjach z mamą-agentką, w końcu zdecydował się wspólnie z nią na przenosiny do Turynu. Juventus kolejny już raz pozyskał „wolnego agenta” i może cieszyć się z wartościowego nabytku. Sam piłkarz także nie ma na co narzekać.
Zarejestruj się z kodem GRAMGRUBO i graj BEZ PODATKU!
Po ponad pół roku w odstawce Rabiot znów mógł poczuć się jak piłkarz. Przywitany z wielkim wyczekiwaniem i nadziejami, jako kolejny element układanki, która w końcu ma przynieść sukcesy w Europie.
Z nowym klubem 24-latek powitał się jak należy, chwaląc nowego pracodawcę. Nie obyło się jednak bez szpileczki w stronę byłego klubu, który potraktował nieprofesjonalnie. – Juventus to świetny klub, bardzo prestiżowy, jeden z tych z bogatą historią i europejską tradycją. Moim zdaniem, z całym szacunkiem, to krok naprzód w porównaniu do PSG – stwierdził Francuz.
Nie da się ukryć, że to „z całym szacunkiem” jest jednak naciągane, a odbiór tego zdania miał być właśnie taki, a nie inny. PSG ukształtowało Adriena, który trafił tam jako 15-latek, jednak to jest już zamknięty etap. Otworzył się nowy, w biało-czarnych (choć nie pesymistycznych) barwach.
Ciekawa sytuacja miała także miejsce, kiedy Rabiot był oprowadzony po klubowych obiektach, w tym po muzeum. Kiedy zobaczył Złotą Piłkę przyglądał się z zaciekawieniem, po czym zapytał przechodzącego obok Pavla Nedveda: „Jest prawdziwa?” „O tak, jest moja!” – odpowiedział śmiejąc się legendarny czeski piłkarz.
Przywitanie z klubem wyszło pomocnikowi całkiem przyjemnie. No, może poza sytuacją z mamą, która nie chciała wysiąść z samolotu, bo zobaczyła na placu lotniska kilka obiektywów, których miało nie być. Chyba bardziej stosowne wydaje się zadać sobie pytanie, jak Juventus poradzi sobie z nadopiekuńczą agentką, niż jak Rabiot poradzi sobie na na Allianz Stadium…