W piłce nożnej rzadko mamy do czynienia z sytuacją, w której piłkarze zbyt mocno przywiązują się do swoich menedżerów. Coraz trudniej o zawodników, którzy całą karierę wiążą z jednym klubem, na dobre i na złe, bez względu na okoliczności. Jeszcze trudniej o trenerów, którzy na stanowisku utrzymają się chociażby pięć lat. Takie są czasy, taka jest piłka – nie ma sentymentów. Czy aby na pewno?
Piłkarze doskonale wiedzą, że los pisze różne scenariusze i nie warto brać panującej sytuacji za pewnik. Za coś, co będzie trwało długi czas. W każdej chwili może przyjść oferta nie do odrzucenia lub po kilku słabszych meczach trener może zostać zwolniony. Nigdy nie wiadomo, co przyniesie następny dzień. Dlaczego o tym wspominamy? Niedawno Luis Enrique poinformował, że po obecnym sezonie kończy przygodę z Barceloną. Piłkarze tej drużyny w ostatnim czasie często byli stawiani w takiej sytuacji – w minionych pięciu latach „Lucho” jest już ich czwartym opiekunem (wcześniej Guardiola, śp. Vilanova, Martino). Wydawać więc by się mogło, że dla zawodników nie będzie to większym szokiem. Zżyli się z Enrique, ale tak samo było z Guardiolą – a grać trzeba dalej… Jak się okazuje, dla jednego zawodnika nie jest to tak oczywiste.
O kim mowa? Młodszy z braci Alcantara – to on spotkał się z Enrique już w Celcie Vigo, gdzie nabrał doświadczenia, które pomogło mu wrócić do Barcelony. To tam Hiszpan stawiał na młodego pomocnika, który nawet raz został wybrany piłkarzem miesiąca La Liga (luty 2014). Pomoc „Blaugrany” jest bardzo dobrze obsadzona. Podstawowa trójka – Iniesta, Rakitić, Busquets – do tego Arda Turan, sprowadzeni latem Denis Suarez i Andre Gomes. Konkurencja wydaje się ogromna, jednak u Luisa Enrique to właśnie Rafinha otrzymuje najwięcej szans z grona walczącego o minuty.
Według osób bliskich piłkarzowi był on rozczarowany małą liczbą występów w ważnych meczach. To się zmieniło, a Rafinha wystąpił m.in. w ligowym meczu z Atletico czy historycznej remontadzie z PSG. To właśnie on korzysta najbardziej na stosowanej czasem formacji 3–4–3, w której bardzo dobrze radzi sobie na prawej stronie zarówno w ofensywie, kreowaniu, jak i pomaganiu kolegom w defensywie. Wszystko wydawało się iść w dobrą stronę, ale informacja o odejściu Enrique wzbudziła u Brazylijczyka wątpliwości.
Każdy trener ma inne spojrzenie na umiejętności i przydatność danych zawodników, do tego – mimo i tak sporej konkurencji – latem może przyjść do Barcelony nowy pomocnik. Syn Mazinho czuje się mocny, więc nie zamierza grzać ławy. Tym bardziej że do jego agenta i zarazem ojca spływają oferty z Anglii, Włoch czy Niemiec. Najbliższe dwa/trzy miesiące będą kluczowe. Brazylijczyk musi pomyśleć, co dla niego będzie najlepszym rozwiązaniem. Być może pomoże mu w tym klub, zatrudniając szybciej nowego menedżera. Wtedy Rafinha mógłby z nim na spokojnie pomówić na temat planów i pomysłu na drużynę w kolejnych latach.