W ćwierćfinale Ligi Mistrzów FC Porto trafiło na giganta – Bayern Monachium. W pierwszym meczu Bawarczycy ulegli drużynie ze stolicy Portugali 3-1. Dwie bramki w tym spotkaniu zdobył Ricardo Quaresma, który tym spotkaniem przypomniał „niedzielnym” kibicom o swoim istnieniu. Jego kariera to istne pasmo upadków, każdy z nich kończył się jednak na czterech łapach… w FC Porto.
Quaresma urodził się 26 września 1983 roku. Do szkółki Sportingu Lizbona trafił już w wieku 8 lat. W 2000 roku zdobył wraz z młodzieżową reprezentacją Portugalii Mistrzostwo Europy. Rok później, w wieku 18 lat zadebiutował w pierwszej drużynie „Lwów”. Przebojem wdarł się do wyjściowej jedenastki. Jego znakiem rozpoznawczym stały się uderzenia piłki „krzyżakiem” oraz „fałszem” (zobaczcie zreszrą na video).
[sz-youtube url=”https://www.youtube.com/watch?v=XOxCmrCZNkA” width=”640″ height=”400″ /]Był ważną postacią swojej drużyny, nie dziwi więc, że szybko zaczęły się nim interesować europejskie potęgi. W lipcu 2003 roku, za kwotę 6,35mln euro trafił do FC Barcelony, w której miał być nowym Figo. Podczas trzech lat spędzonych w Lizbonie rozegrał 65 meczów, strzelił 16 bramek oraz zdobył mistrzostwo, puchar i superpuchar kraju.
Jego przygoda z Barceloną trwała jednak tylko rok. Portugalczyk kompletnie nie spełnił pokładanych w nim nadziei. W koszulce Blaugrany wystąpił zaledwie w 22 ligowych spotkaniach, w których strzelił tylko jednego gola. Po sezonie wrócił do Portugalii, oczywiście do FC Porto, a w przeciwnym kierunku powędrował jego rodak Deco. Lata 2004-2008 były dla Quaresmy najlepszym okresem w jego całej karierze. Powrót do rodzinnego kraju okazał się strzałem w „10”. Z drużyną „Smoków” trzy razy zdobył mistrzostwo, dwa superpuchary, Puchar Portugalii oraz Klubowe Mistrzostwo Świata. Popularny „Cigano” był wiodącą postacią FC Porto. Ponownie mówiło się o nim w kontekście transferu do drużyny z europejskiego topu. Lato 2008 roku było dla niego bardzo gorące. Niemalże codziennie pojawiały się informacje o ofertach kolejnych klubów. Do transferu doszło dopiero w ostatnim dniu okienka transferowego. Quaresma za kwotę 24 mln euro przeniósł się do Interu Mediolan.
Początek jego przygody w Seria A nie wskazywał na to, że ma ona zakończyć się w tak słabym stylu. Skrzydłowy zagrał we wszystkich pierwszych 11 kolejkach, w których zdobył nawet bramkę, po czym zasiadł na ławce. Ówczesny trener Interu, Jose Mourinho, nie widział dla Quaresmy miejsca w składzie, nie zgłosił swojego rodaka do meczów fazy pucharowej Ligi Mistrzów, co poskutkowało półrocznym wypożyczeniem do Chelsea, w której wystąpił raptem 5-krotnie. Sezon 09/10 był dla niego kompletnie stracony. Rozegrał zaledwie 11 spotkań ligowych, nie znalazł się również w składzie na wygrany przez mediolańczyków finał Ligi Mistrzów z Bayernem Monachium.
Kolejnym przystankiem w karierze Portugalczyka był Besiktas Stambuł. Nie spełniał jednak pokładanych w nim nadziei, często łapał głupie kartki, popadł również w konflikt z trenerem oraz władzami klubu, co poskutkowało przesunięciem do rezerw. Jego bilans na tureckich boiskach to 8 bramek w 40 meczach. W styczniu 2013 roku podpisał kontrakt z Al-Ahli Dubaj, jego kontrakt został jednak rozwiązany już po pół roku.
Po 7 miesiącach bez klubu, po raz kolejny rękę do niego wyciągnęło FC Porto. Pierwsze pół roku po powrocie były dla niego bardzo udane. W 12 spotkaniach czterokrotnie posyłał piłkę do siatki rywali, dotarł wraz z zespołem do półfinału Pucharu Portugalii i zajął 3 miejsce w lidze. W obecnym sezonie Quaresma jest jedną z wiodących postaci stołecznej drużyny. Opuścił zaledwie 3 spotkania ligowe (z 28) i strzelił 6 bramek. FC Porto wciąż walczy o tytuł mistrzowski, do prowadzącej w tabeli Benfiki traci zaledwie trzy punkty, a po ostatnim meczu Ligi Mistrzów z Bayernem Monachium ma realne szanse na półfinał tych rozgrywek.
Wygląda na to, że Quaresma w rodzimej lidze odrodził się jak feniks z popiołów. Ciężko jednak nie zgodzić się ze stwierdzeniem, że nie zrobił kariery na miarę swojego talentu. Portugalczyk ma już 32 lata, wydaje się więc, że ponowna próba podbicia kontynentu nie wchodzi w grę. Może on jednak zmazać swoją plamę, stając się jedną z legend FC Porto, prowadząc swój zespół do kolejnych sukcesów.