Po dość bezowocnym pobycie na Ukrainie, reprezentant Polski zaskoczył wszystkich i stał się maszynką do zdobywania bramek. Po zaledwie kilku miesiącach w Belgii, zaczęto spekulować nad tym, nie czy, ale kto go kupi i za jakie pieniądze. Teodorczyk nie omieszkał jednak dostarczyć mediom pozasportowych tematów, co po raz kolejny wywołało spekulacje na temat jego temperamentu i psychiki. Okazuje się, że nie każdemu to przeszkadza…
Po tak udanym sezonie cała Polska liczyła, że Teodorczyk potwierdzi swoją wartość i dalej będzie regularnie trafiał. Stało się inaczej, a po trzech bramkach zdobytych do połowy października przyszły ponad trzy miesiące, podczas których „Teo” nie trafił ani razu. Jak to w naszej kochanej Polsce bywa, na napastnika wylano wiadro pomyj, w końcu „z tak słabą głową nie nadaje się do poważnej piłki”. Ciekawe, bo właśnie w trakcie tego strasznie słabego okresu Łukasz miał ofertę od włoskiego klubu-legendy:
– Gdyby Edin Dżeko odszedł do Chelsea, Łukasz przeniósłby się do Rzymu. Była też oferta z Chin, bardzo chciał go Fabio Capello, prowadzący Jiangsu Suning. Uparł się, by sprowadzić „Teo”, ale Anderlecht zablokował transfer – wyznał Marcin Kubacki, agent polskiego napastnika.
Jak widać nie tylko bramki liczą się w ocenie gry osoby, która z założenia ma te bramki zdobywać. Ważna jest przydatność dla drużyny, a ta jak widać jest u Łukasza na bardzo wysokim poziomie. Jak wiemy Chelsea ostatecznie wzmocniła się zawodnikiem Arsenalu, Olivierem Giroud, zostawiając Romie niespełna 32-letniego Bośniaka. Z naszej perspektywy szkoda, być może Teodorczyk wskoczyłby na kolejny poziom i godnie kontynuował polskie tradycje w Rzymie zapoczątkowane przez Zbigniewa Bońka.
Zimowe spekulacje być może zmotywowały Polaka do działania – w ciągu nieco ponad miesiąca potroił swój dorobek bramkowy z poprzedniego półrocza, zdobywając sześć bramek w pięciu występach. Szczególne wrażenie robią dwa ostatnie pojedynki z Mouscron i Zulte Waregem, w których „Teo” trafił pięciokrotnie i dołożył asystę. Wysłał tym samym jasną wiadomość do Adama Nawałki, przypominając się przed nadchodzącym zgrupowaniem. Wszystko wskazuje na to, że prędzej czy później Anderlecht dopnie swego i zarobi na Polaku dobre pieniądze. Jeśli byłyby nawet bez goli, będą tym bardziej, kiedy Łukasz znowu zaczął trafiać.