Barcelona rozpoczyna okno transferowe od łatania dziury w defensywie. Pierwszym nowym nabytkiem pierwszego zespołu został prawy obrońca, Nelson Semedo z Benfiki. Czy „Duma Katalonii” wreszcie odnalazła nowego Daniego Alvesa?
Rok temu Brazylijczyk nie zdecydował się przedłużyć kontraktu z „Blaugraną”. Przygodę z klubem zakończył po ośmiu latach z 391 występami oraz 102 asystami na koncie. Przez cały ten okres był podstawowym i choć nie kluczowym, to bardzo ważnym elementem zespołu. Od początku było pewne, że trudno będzie znaleźć Barcelonie jego następcę. W klubie było jednak dwóch zawodników aspirujących do tej roli, dlatego Luis Enrique postanowił nie kupować nikogo na tę pozycję. Ta odważna decyzja trenera z perspektywy czasu okazała się błędem, gdyż to właśnie prawa obrona w poprzednim sezonie była najsłabszym punktem „Dumy Katalonii”.
Zarówno Sergi Roberto, jak i Aleix Vidal nie podołali w roli następców Daniego Alvesa. Pierwszy z nich zaliczył co prawda sześć asyst, ale każdą z nich zanotował w meczach, w których Barcelona deklasowała rywala. Hiszpan miał po dwa kluczowe podania w spotkaniach z: Betisem (6:2), Sportingiem Gijon (5:0) oraz po jednym z Villarrealem (4:1). Bohaterem meczu był tylko raz, w pamiętnym spotkaniu z Paris Saint-Germain, gdy zdobył bramkę dającą awans „Blaugranie” (6:1). Po pierwsze jednak bramka nie była głównie zasługą jego, tylko znakomitego podania Neymara, a po drugie Sergi Roberto grał wtedy na pozycji środkowego pomocnika, nie prawego obrońcy. Oprócz tego, w spotkaniach z silniejszymi rywalami miał spore problemy w defensywie. Przykładem jest pierwszy mecz Barcelony z PSG, przegrany 0:4, w którym Hiszpan wyraźnie nie dawał sobie rady z Angelem Di Marią. Również w meczu z Manchesterem City (1:3) pokazał, że poziom Ligi Mistrzów czasami go przerasta.
Paradoksalnie, liczby przemawiają bardziej na korzyść Aleixa Vidala, który w ubiegłym sezonie rozegrał zaledwie 12 meczów, notując tylko jedną asystę mniej od młodszego kolegi z zespołu, a także miał na koncie dwie bramki. Pierwotnie to właśnie on był kreowany na następcę Daniego Alvesa. Do Barcelony trafił w 2015 roku po niezwykle udanym sezonie w Sevilli, z którą sięgnął po trofeum Ligi Europy. W pierwszym sezonie Vidal był rezerwowym klubu, jednak miał stać się pierwszym wyborem do odejściu Alvesa. W obu sezonach jednak kontuzje wyłączały go kilkukrotnie z gry. Przez dwa lata pobytu na Camp Nou rozegrał jedynie 26 spotkań.
Po błędach z przeszłości Barcelona zdecydowała się więc pozyskać nowego prawego obrońcę, Portugalczyka Nelsona Semedo. Zawodnik zanotował bardzo udany ostatni sezon w Benfice. Wystąpił łącznie w 47 meczach, więcej miał tylko środkowy pomocnik, Pizzi. We wszystkich rozgrywkach zanotował aż 12 asyst, będąc drugim najlepszym zawodnikiem zespołu pod tym względem. W dodatku przez cały sezon trzymał równą formę. Zawodnik imponuje przede wszystkim przyspieszeniem w ataku, a jego technika idealnie pasuje do ligi hiszpańskiej. Przeciwko bardziej siłowym zespołom może mieć problemy ze względu na jego posturę (178 cm wzrostu i waga wynosząca zaledwie 65 kg), jednak jego ogromną zaletą jest wytrzymałość i potrafi całe spotkania rozgrywać na wysokich obrotach.
Następca Daniego Alvesa? Cofając się do minionego sezonu, Nelson Semedo faktycznie z czasem może się nim stać. Ma dobre predyspozycje techniczne, a także przemawiają za nim liczby. Problemem może się okazać jedynie, jak to już bywało w wielu przypadkach, renoma klubu. Grając w Barcelonie, Portugalczyk będzie na widoku zdecydowanie większej liczby fanów niż w Portugalii. Będzie pod ścisłą obserwacją, szczególnie że jest drugim najdroższym obrońcą w historii klubu, ustępując pod tym względem jedynie… Alvesowi.
Nelson Semedo będzie dziewiątym Portugalczykiem w historii klubu. Czy jednak okaże się równie ważną postacią w klubie, jak niegdyś Figo i Deco, czy może jego przygoda z klubem skończy się tak szybko, jak w przypadku Ricardo Quaresmy. Może się również okazać, że będzie potrzebował więcej czasu na dostosowanie się do Barcelony jak Andre Gomes i zanim wkomponuje się w zespół, będzie musiał wysłuchać wielu słów krytyki kibiców i ekspertów. A czy będzie nowym Alvesem? Za wcześnie, by to stwierdzić, choć w teorii wiele na to wskazuje.