Turyn: Operacja Champions League trwa w najlepsze

gonzalo-higuain-cropped_1lmjrttgu2z6z1e43d9v0cdo0c

Antonio Conte opuszczając Turyn w 2014 roku powiedział, że nie można zjeść w restauracji obiadu za 100 euro, jeśli masz w portfelu zaledwie 10. We wtorek Juventus wszedł do takiej knajpy w Neapolu, rozbijając po drodze bank.

Tak silnego składu Stara Dama nie miała od dekady. Czyli dokładnie od czasu słynnego Calciopoli. Od 2006 roku do ery Maxa działacze Juventusu zaszaleli tylko raz – przed startem sezonu 11/12, gdy na transfery przeznaczyli okrągłe 100 milionów euro. To wtedy do klubu dołączył Arturo Vidal czy Mirko Vucinic. Na politykę transferową klubu narzekał Antonio Conte – ten, który przywrócił blask Starej Damie. Brak spektakularnych transferów był jednym z powodów, dla których Włoch rozstał się z Turynem przed startem sezonu 14/15. Conte nie widział bowiem szans na sukces w Europie z zawodnikami, którzy zasilali wówczas szeregi klubu. Dalszą historię znamy już doskonale.

Finał Ligi Mistrzów sprawił, że działacze chętniej zaczęli wydawać klubową kasę. Podczas poprzedniego letniego okienka Juve wydało blisko 140 milionów euro, czyli prawie trzy razy więcej niż w sezonie 14/15. Najdroższym zawodnikiem okazał się wówczas Paulo Dybala, który przyszedł z Palermo za 32 miliony euro. Tego lata natomiast Juve zdążyło wydać już 157,5 miliona euro i osłabić dwóch najgroźniejszych rywali w drodze po szóste z rzędu scudetto. Najpierw, jeszcze w czasie Euro 2016, do Turynu trafił Miralem Pjanic. Pomocnik Romy kosztował Juventus dokładnie tyle samo, co Dybala. Później Stara Dama wydarła Milanowi młodziutkiego Marka Pjacę. Jeśli ktoś myślał, że wypożyczenie Benatii i angaż Daniego Alvesa był szczytem możliwości turyńskich działaczy, to był w dużym błędzie. Juventus potrzebował jeszcze kogoś, kto godnie zastąpi Alvaro Moratę. I tu działacze postanowili rozbić bank i aktywować klauzulę w kontrakcie Gonzalo Higuaina. Owszem, Argentyńczyk ma za sobą świetny sezon w Serie A, ale żeby wydać na niego 90 baniek?! Kwota wydaje się absurdalna, zwłaszcza że wciąż nie wiadomo, co z potencjalnym transferem Pogby. Tak czy inaczej, Juventus dawno takiej paki nie miał, więc wtorkowa okładka La Gazzetty nie powinna już nikogo dziwić.

Ruchy te nie są jednak przypadkowe. Swoją aktywnością na rynku transferowym Juve daje wyraźny sygnał, że najgorsze lata ma już za sobą i interesuje ich już nie tylko prymat na krajowym podwórku, ale również sukces w Europie. Sukces, którego potrzebuje zarówno klub, jak i cała włoska piłka. Stara Dama sięgnęła więc po praktyki stosowane chociażby przez Bayern Monachium. Podkupywanie piłkarzy rywalom z rodzimej ligi nie jest czymś nowym, ale tego typu zagrywki zawsze elektryzują kibiców zainteresowanych drużyn. W tym przypadku nie mogło być inaczej. Tak było dziś w Turynie:

A tak od kilku dni jest w Neapolu:

13631488_1029168723803241_7974402954563004002_n

13631540_1029168783803235_805259813799836581_n

neapol

Transfer Higuaina nie jest pierwszym ani ostatnim tego typu w historii futbolu. O wiele ciekawsze jest pytanie, czy El Pipita udowodni swoją wartość i da Juve upragniony Puchar Europy, czy wręcz przeciwnie okaże się wielkim niewypałem. Chyba nie musimy nikomu przypominać, jaką dyspozycję w meczach wysokiej rangi prezentował ten zawodnik zarówno w klubie, jak i reprezentacji. Działacze z Turynu nie tylko uczynili więc Argentyńczyka trzecim najdroższym piłkarzem w historii, ale obdarzyli go również ogromnym kredytem zaufania. O tym, czy było to najlepiej wydane 90 milionów w Europie, dowiemy się już całkiem niedługo.