Dziewięć „naj” minionego weekendu:
- Najlepszy mecz kolejki
Trudno wskazać jednoznacznie. Na pewno na dobrym poziomie stało kilka spotkań, ale żadne nie wybiło się ponad pewien poziom. Na wyróżnienie zasługuje: Sevilla – Valencia, Barcelona – Elche i Celta Vigo – Getafe.
- Najgorszy mecz kolejki
Zdecydowanie Rayo – Atletico. Bez bramek, bez emocji i jakoś tak strasznie ociężale.
- Największy przegrany kolejki
Antonio Mateu. Ma w Hiszpanii niezłą renomę i wielu ekspertów chwali go za dobrze wykonywaną robotę, ale to co zrobił w sobotę to totalna kompromitacja. Pretensje trzeba mieć też do jego asystenta, który bardziej nadawałby się chyba do machania chorągiewką na lotnisku.
- Najładniejszy gol kolejki
Na pewno świetne było uderzenie Munira w meczu z Elche, a także strzał z dystansu Ronaldo. Remis ze wskazaniem na CR7
- Najlepszy bramkarz
Najlepszym bramkarzem kolejki nie zostanie niestety Przemysław Tytoń. Świetnie bronił Iroizoz, a do tego strzelił przecież bramkę. Trudno jednak wskazać jednego bohatera, bo żaden nie popełniał rażących błędów, ale też nikt nie pokazał czego naprawdę „ekstra”. Niech zostanie więc Iroizoz z Athletiku.
- Najlepszy obrońca
Oj było kilku zawodników z którymi nie chcielibyśmy zmierzyć się na osiedlowym orliku. Wybieramy Raula Navasa z Eibaru za świetne czytanie gry i bardzo poprawne wyprowadzanie piłki. Kilka akcji zaczęło się od jego podania.
- Najlepszy pomocnik
Grzegorz Krychowiak. Trochę z sentymentu, ale trzeba się cieszyć, gdy wreszcie Polak jest doceniany w La Liga. Krychowiak zagrał zresztą świetny mecz i pokazał to z czego jest znany, czyli waleczność, niezły odbiór i dobre długie podanie.
- Najlepszy napastnik
Tytuł wędruje do Leo Messiego i Nolito. Ci dwaj panowie mieli ogromny wpływ na grę swojego zespołu i potrafili pociągnąć kolegów, gdy Ci popadali w lekką przeciętność. Messi strzelił dwie bramki, a mógł dołożyć jeszcze co najmniej jedno trafienie, natomiast Nolito otworzył wynik meczu, który wcale nie musiał ułożyć się tak pozytywnie dla Celty.
- Największa niespodzianka kolejki
Z pewnością jest to wygrana Eibaru nad Realem Sociedad. Więcej o beniaminku piszemy w podsumowaniu spotkania.
Dziesięć starć minionego weekendu:
Malaga 1:0 Athletic
Niezły mecz na inaugurację ligi hiszpańskiej, ale niestety tylko na papierze. Faworytem był Athletic, pomimo że na razie skupia się na walce z Napoli o Ligę Mistrzów. Malaga dokonała kilku ciekawych transferów (Boka, Rosales, Ochoa, Horta), ale też wielu ważnych graczy sprzedała (Caballero, Gamez, Eliseu). No i nie ma już w niej Bartosza Pawłowskiego…
Niestety z tego meczu zostanie nam w pamięci tylko nieuznana bramka Iroizoza. Naprawdę trudno przewidzieć czym kierował się sędzia podejmując taką decyzję. Podobno był gdzieś tam spalony, ale podobno też gdzieś żyje Yeti. Gdy ogląda się powtórkę całego zdarzenia to można nawet podejrzewać, że mecz był zwyczajnie sprzedany, ale teorie spiskowe zostawmy innym. Antonio Mateu w ogóle nie miał łatwego życia, bo kości aż trzeszczały w tym spotkaniu, a dwie czerwone kartki zobaczyli gospodarze. Najpierw czerwony kartonik zobaczył rezerwowy Duda, a potem w doliczonym czasie gry arbiter zmuszony był do wyrzucenia Antunesa. Zwycięstwo zapewnił wypożyczony Luis Alberto, ale mało brakowało, a byłby nie bohaterem, a największym przegranym kolejki.
Granada 2:1 Deportivo La Coruna
Ten kto miał nadzieje, że w akcji zobaczy Polaka – Cezarego Wilka, musi poczekać na kolejne mecze, bo były piłkarz Wisły cały mecz grzał ławę. Jego koledzy zaczęli mecz wyśmienicie i już w 20. minucie Ivan Cavaleiro wpisał się na listę strzelców. Joaquin Caparros zareagował bardzo nerwowo i od razu na drugą połowę wprowadził dwóch świeżych zawodników – Ortuno i Iturre. Rezerwowi rozruszali grę gospodarzy, a Ortuno asystował nawet przy pierwszej bramce dla Granady. Potem Babin wreszcie postawił kropkę nad „i”, a jego zespół zasłużenie wywalczył trzy punkty. Deportivo ma nad czym myśleć, bo z jednym celnym strzałem trudno jest wygrywać mecze w La Liga.
Mecz z gatunku: „Odbębnić i zapomnieć”. Granad udowodnia, że składakiem z dobrym kierowcą (Caparros świetnie układa zespół w defensywie) da się dojechać szczęśliwie do mety.
Sevilla 1:1 Valencia
Klasyk ligi hiszpańskiej bez rozstrzygnięcia. Sevilla już w 18. minucie straciła bramkarza, który w zeszłym sezonie spędził na boisku 2926 minut, ale nie pokrzyżowało jej to szyków. Unai Emery świetnie przygotował zespół, a nowe nabytki są póki co strzałem w dziesiątkę. Aleix Vidal strzelił ważną bramkę, a Grzegorz Krychowiak został najwyżej oceniony w drużynie przez portal Whoscored.com i Estadio Deportivo. Zresztą ED nazwało go „niszczycielem”.
Wszystko byłoby piękne dla Sevilli, gdyby na boisku nie pojawił się Luis Orban. Akcja po której zdobył wyrównującą bramkę to po prostu kwintesencja ligi hiszpańskiej i aż chciałoby się krzyknąć: „chcemy więcej”.
Almeria 1:1 Espanyol
Almeria to chyba główny kandydat do spadku – klub z wiecznymi problemami, budowany na wypożyczeniach, który na papierze naprawdę nie powala. A jednak w sobotnim meczu zaprezentował się naprawdę przyzwoicie. Inna sprawa, że goście musieli grać przez ponad 50 minut w osłabieniu, bo Arbilla nie zażył przed meczem melisy i był nabuzowany jak bramkarz w klubie nocnym. W 60. Minucie byliśmy świadkami sceny rodem z Ekstraklasy. Na boisku zgasły wszystkie reflektory, a że było koło północy to ciężko było zagrać.
Espanyol ma silny skład, ale od kilku lat nie może się to przełożyć na wyniki. Teraz już na starcie zaliczyłaby mega wpadkę, gdyby nie świetna postawa Sergio Garcii w 95 minucie. Almerio, gramy do końca!!!
Eibar 1:0 Real Sociedad
Szok! Największy kopciuszek w La Liga od wielu wielu lat. Zespół, który jeszcze trzy lata temu występował w trzeciej lidze, który ma najmniejszy stadion (5250 miejsc), którego najdroższy gracz kupiony latem to Dani Nieto za 150 tysięcy euro. Jeżeli te dane nie uświadomiły Wam jak wielka przepaść jest pomiędzy beniaminkiem, a Baskami, to warto przybliżyć ile kosztują poszczególne jedenastki. Transfermarkt wycenił podstawowy skład Eibar na 11,2 miliona euro, a Realu Sociedad na 96 milionów euro, a do tego dochodzą przecież jeszcze rezerwowi.
Pieniądze jednak w futbolu nie grają i choć Eibar wcale nie grał jakiejś genialnej piłki, ale wygrał zasłużenie po strzale Lary. Był to klasyczny przykład tego jak bramka do szatni potrafi zniszczyć psychicznie drugi zespół.
Barcelona 3:0 Elche
Na ten mecz czekali w niedzielę wszyscy fani piłki nożnej. Debiut Lusia Enrique i zarazem tyle pytań bez odpowiedzi. Jak spisała się Barca po letniej rewolucji? Naprawdę dobrze! Przede wszystkim hiszpański szkoleniowiec zaskoczył ze składem, bo nikt nie spodziewał się w pierwszym składzie młodziutkiego Munira. Lekką niespodzianką było też ustawienie Javiera Mascherano na pozycji stopera. W końcu nie od dziś wiadomo, że Argentyńczyk nie lubi grać jako obrońca, a po rozmowach z trenerami i świetnym występie na mundialu dostał zapewnienie, że będzie grać w drugiej linii. Kolejny raz udowodnił zresztą, że na tej pozycji jest niezwykle elektryczny i czerwoną kartką omal nie zniweczył wysiłku kolegów. Z ostateczną oceną pracy Enrique będzie trzeba wstrzymać się oczywiście do końca sezonu, bo Elche nie pokazało nic nadzwyczajnego, a Przemysław Tytoń zagrał średnio, choć koledzy nie ułatwiali mu roboty. Oprócz Munira po raz kolejny błyszczał Leo Messi – Leo jakiego znamy z czasów Guardioli. Oj, przyjemnie oglądało się „Blaugrane”.
Aha. To nie przez czarnego kota, który wbiegł na murawę w czasie meczu Mascherano ujrzał czerwoną kartkę i to nie przez niego Tytoń przy trzeciej bramce nie mógł się ruszyć w żadną stronę.
Celta Vigo 3:1 Getafe
Już w zeszłym sezonie Celta prezentowała się naprawdę dobrze, a ofensywny styl gry drużyny mógł podobać się każdemu. Powstała tu niezła paka, a jej największym liderem jest oczywiście Nolito. W tym spotkaniu oczywiście on otworzył wynik, a potem nękał rywali, a to ze skrzydła, a to ze środkowej strefy boiska. Getafe nastawiło się na grę z kontry, ale na dzień dzisiejszy Contra i jego podopieczni wyglądają mizernie.
Levante 0:2 Villareal
Bardzo ciekawy mecz dwóch drużyn, które budowane są z głową i do której wciąż trafiają ciekawi zawodnicy. Levante przypomina pod stylem gry trochę nasze polskie Podbeskidzie (zachowując proporcje) i jak pokazało to spotkanie trudno mu budować atak pozycyjny. Wynik meczu otworzył niezawodny Uche, a drugą bramkę strzelił Rosjanin Czeryszew – wychowanek Realu Madryt.
Real Madryt 2:0 Cordoba
Real nie pokazał nic ciekawego w meczu z beniaminkiem. Wykonał swoje zadanie, ale grał bez polotu, czasami wręcz usypiając widzów na Santiago Bernabeu. Ronaldo pokazał przebłysk geniuszu dopiero w 90. minucie popisując się ładnym strzałem z dystansu. W drugiej części gry na murawie pojawił się Sami Khedira i chyba tym samym uciął spekulacje o transferze do ligi angielskiej.
Cordoba natomiast w pierwszej połowie stawiała się Realowi i grała całkiem przyzwoicie dopóki Benzema nie strzelił pierwszej bramki. Zresztą zespół Alberta Ferrera słynął w drugiej lidze z dobrej gry defensywnej. Liderem jest bardzo dobrze znany Raul Bravo, który kiedyś też występował na Santiago Bernabeu, ale w innej koszulce.
Rayo Vallecano 0:0 Atletico Madryt
Po tym co można było zobaczyć na wiosnę poprzedniego sezonu w wykonaniu Rayo warto mieć nadzieję, że ta drużyna będzie jedną z rewelacji ligi tego sezonu. Bardzo ofensywnie usposobiony zespół, umiejący zagrać kombinacyjnie i ładnie dla oka. W dodatku w lecie przyszło kilku ciekawych zawodników jak: Manucho, Kakuta, Lica, Jonathan Pereira, czy Pozuelo. Czy gdy wiązano ledwie koniec z końcem chyba odeszły w niepamięć.
Tylko, że mistrz kraju i świeżo upieczony zdobywca Superpucharu nie powinien mieć problemów z taką drużyną skoro zaraz ma podbijać Europę. Para Ba-Ze Castro wcale bowiem nie zagrała rewelacyjnie i dość często miała problemy, gdy goście podchodzili wyżej. Niestety goście robili to rzadko i chyba nadal byli zmęczeni po spotkaniu z Realem.
Największym zmartwieniem jest jednak nie zgubienie punktów z „Piratami”, a drakońska kara (9 meczów na trybunach) dla Diego Simeone. Chyba lekka przesada…