Z dniem 3 lipca 2016 wszystko stało się jasne. Chelsea pozyskała jednego z najpewniejszych kandydatów na gwiazdę piłki nożnej w niedalekiej przyszłości. Przypadek Michy’ego Batshuayiego jest bardzo podobny do tego, co wydarzyło się 12 lat wcześniej.
20 lipca 2004 w samolot lecący z Marsylii do Londynu wsiadł 26-letni napastnik rodem z Wybrzeża Kości Słoniowej. Didier Drogba, gwiazda ostatniego sezonu ligi francuskiej w barwach Olympique Marsylia, kosztował Romana Abramowicza 38,5 miliona euro. Odkąd Rosjanin piastuje najwyższe stanowisko na Stamford Bridge, to była jedna z najlepszych inwestycji. Iworyjski czołg spędził w Chelsea łącznie 9 lat. Ponad 160 bramek uczyniło go ikoną w najnowszych dziejach klubu z dzielnicy Fulham.
Piękna historia może napisać kolejną część. Abramowicz znów postanowił wyłożyć podobną kwotę (39 mln) na napastnika Marsylii. Michy Batshuayi może zostać w Chelsea gwiazdą na miarę Drogby właśnie. Tak, jestem świadom swoich słów.
Belgijskiego napastnika pamiętam jeszcze z czasów jego występów w Standardzie Liege. W pierwszym zespole zadebiutował jeszcze w sezonie 2010/11, mając niewiele ponad 17 lat. Rósł w siłę z każdym miesiącem, aż w kampanii 2013/14, notabene ostatniej w ojczyźnie, wystrzelił. Z 21 bramkami na koncie zajął drugie miejsce w klasyfikacji ligowych strzelców. Chłopak miał 20 lat! Nic więc dziwnego, że już kilkanaście tygodni później pozował z koszulką Olympique Marsylia. Na konto Standardu wpłynęło ok. 6 milionów.
Zadziwiająco szybko odnalazł się w Ligue 1. W pierwszym roku gry zaliczył aż trzy dublety. Co ciekawe, w żadnym z tych spotkań nie zagrał pełnych 90 minut. W Marsylii wiedzieli, co się szykuje i dali Michy’emu więcej luzu i szans. Wypaliło, bo wygląda na to, że Belg to piłkarz stworzony do bycia klasowym snajperem. W ostatnich miesiącach był gwiazdą swojej drużyny. W wielu meczach to on ciągnął grę dołującej Marsylii. A takie mecze jak 6:0 z Troyes w 3. kolejce (2 gole + asysta) to wizytówka młodego napastnika.
We wszystkich rozgrywkach 2015/16 Batshuayi wybiegał na murawę 50 razy. 23 trafienia, a do tego 10 asyst to statystki wręcz powalające na kolana przy grze reszty zespołu, który sezon Ligue 1 zakończył na 13 miejscu – znacznie poniżej oczekiwań. W lidze tylko Cavani, Lacazette i Ibrahimović strzelali więcej. Tylko w jakich klubach oni grali… Michy miał też swoje 5 sekund na Euro. Nieco więcej od wejścia na boisko potrzebował przecież do strzelenia gola na 2:0 z Węgrami. Szkoda tylko, że Wilmots przy mizernej formie Lukaku dał zmiennikowi tak mało szans.
Belgowie już wrócili do domów. Batshuayi natomiast został we Fracji, spakował walizki i wyprowadził się do Londynu. Od teraz to tam, najprawdopodobniej z numerem 23, będzie zdobywał kolejne bramki. Osobiście wróżę mu karierę na miarę tej, która stała się udziałem Drogby. Po prostu, jak powiedziałby to pan Hajto: podoba mi się ten Batshuayi.