O Newcastle United w ostatnim czasie niemal nie da się mówić w ciepłych słowach. Klub zarządzany jest w niezrozumiały sposób, rozstał się z trenerem, który działał cuda, sprzedał kilku ważnych zawodników, a wzmocnień wciąż nie było widać.
Zarejestruj się z kodem GRAMGRUBO i graj BEZ PODATKU!
Jednym z problemów Beniteza w Newcastle była niechęć właściciela do inwestowania środków w nowych zawodników. Prośby, przekonywania, a nawet groźby odejścia (mówiło się o tym zimą) na niewiele się zdały. Ostatniego dnia stycznia na St James’ Park trafił jedynie Miguel Almiron, 25-letni mistrz MLS w barwach Atlanty United.
Teraz zrobiło się jeszcze gorzej. Po wspomnianym odejściu Beniteza przez relatywnie długi czas klub pozostawał bez trenera, dodatkowo stracił czterech podstawowych zawodników w osobach Ayoze Pereza, Joselu, Mohameda Diame i Kenedy’ego. Transferów „in” wciąż nie było, ale wydaje się, że wkrótce może się to zmienić. I to z przytupem.
Wszystko wskazuje na to, że do Newcastle za kwotę 40 milionów euro (36 mln funtów) trafi niespełna 23-letni brazylijski napastnik, Joelinton. „Joe nie trenuje, ponieważ prowadzi konkrente negocjacje z klubem Premier League i być może nas opuści” – poinformowało Hoffenheim na swoim twitterowym koncie.
„Co to za no-name?!” – spyta teraz pewnie wiele osób, które słyszą o tym zawodniku po raz pierwszy. Określenie „no-name” może być jednak obraźliwe dla osób śledzących Bundesligę, ponieważ napastnik Hoffenheim zaliczył w poprzednim sezonie bardzo udaną kampanię.
Kot w worku?
Co prawda jego liczby być może nie powalają na kolana (11 bramek i dziewięć asyst w 35 występach w sezonie), ale gra już jak najbardziej. Powrót do Hoffenheim po dwurocznym wypożyczeniu do Rapidu Wiedeń okazał się strzałem w dziesiątkę i ogromnym przełomem w karierze. Wystarczy wspomnieć, że Joelinton podniósł swoją wartość z nieco ponad miliona do 35 milionów (za Transfermarkt).
Szybkość, siła, wzrost (186 cm), technika, strzał… Brazylijczyk ma wszystko, by stać się świetnym zawodnikiem i pójść drogą Roberto Firmino, który także rozbłysnął w barwach „Wieśniaków”. Może tak być, ale wcale nie musi. To duży wydatek i duże ryzyko, szczególnie dla klubu, który zdawał się liczyć z każdym wydanym centem.
Joelinton prezentował się obiecująco, ale to wciąż tylko jeden sezon. Oby tym razem okazało się, że zgodnie z powiedzeniem: „Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana”, na St James’ Park ten trunek poleje się w przyszłości strumieniami.