Myślicie, że po 37 kolejkach La Liga widzieliście już wszystko, co mają do zaoferowania tamtejsi sędziowie? Tylko Wam się wydaje. Jeżeli wczoraj skupiliście swoją uwagę na meczu Realu Madryt, to koniecznie musicie nadrobić zaległości, bo na Camp Nou sędzia Hernández Hernández odpalił takie fajerwerki, jakich świat nie widział. W roli głównej arbiter i Jordi Alba, jako postać drugoplanowa Leo Messi. Wycinek tego meczu mógłby stać się thrillerem całego sezonu w wykonaniu „Barcy” i hiszpańskich sędziów. Gatunkowo moglibyśmy to podpiąć pod tragikomedię – nie do końca mogąc się zdecydować.
Duch, kret, skórka od banana czy potknięcie o własne nogi? A może po prostu cwaniactwo i bezczelność Jordiego Alby? Trudno określić, co wydarzyło się w 70. minucie spotkania między Barceloną a Eibar. Lewy obrońca gospodarzy wpadł w pole karne i oddał nieczysty strzał – to było widać gołym okiem. Koniec akcji? W normalnej lidze tak, ale nie tutaj. Sędzia dmucha w gwizdek, wyprostowuje rękę i wskazuje na wapno. Wśród telewidzów naturalnie pojawia się konsternacja, bo nie do końca wiadomo, o co właściwie chodzi, przecież najbliższy zawodnik Eibar był oddalony od Alby o jakiś metr. Facet musiałby pozamieniać się na kończyny z Inspektorem Gadżetem, żeby dosięgnąć i sfaulować Katalończyka. Ale to jest Hiszpania – tutaj granice absurdu posunięte są jeszcze dalej, niż wyobraźnia Jordiego, który w takiej sytuacji szukał wymuszenia faulu. I znalazł!
W lidze, w której sędziowie nie mają orzeczenia o niepełnosprawności w zakresie wzroku, arbiter podbiegłby do zawodnika „Barcy” i z ironicznym uśmiechem na ustach pomachałby mu przed nosem żółtą kartką. Satysfakcja temu towarzysząca byłaby porównywalna z tą, którą odczuwa niezbyt bystra nauczycielka łapiąca na ściąganiu największego spryciarza w klasie. Na szczęście Leo Messi nie wykorzystał rzutu karnego, a ludzie powtarzający powiedzenie o oliwie dostali kolejne potwierdzenie swojej tezy. Wykorzystam żart kolegi, który twierdzi, że wzór na nieudany mecz to Hernández do kwadratu. Pasuje idealnie!
Wydawało nam się, że po obejrzeniu większości meczów Barcelony i Realu Madryt w tym sezonie widzieliśmy już wszystko, a sędziowie nie są nas w stanie niczym zaskoczyć. No to nam pokazali! Na ostatniej prostej ostatniej niedzieli sezonu wprawili w osłupienie wszystkich. Dla tych ludzi nie ma granicy. Nie ma symulki nie do odgwizdania i faulu nie do zobaczenia. W normalnych okolicznościach ten tekst powinien być wiadrem pomyj wylanych na Jordiego Albę za tak bezczelną i wyjątkowo niesmaczną próbę oszustwa. Lewy obrońca został uratowany przez jeszcze bardziej żenujące zachowanie arbitra. Sami zdecydujcie, kto powinien wstydzić się bardziej. Według nas Hernández Hernández nie powinien móc spojrzeć w lustro, chociaż niewykluczone, że z taką wadą wzroku i tak by nic nie dostrzegł, natomiast Jordi Alba mógłby zapaść się pod ziemię. Może spotkałby kreta, który podłożył mu wczoraj nogę.
Fortuna: Odbierz 110 zł na zakład bez ryzyka + do 400 zł bonusu!