Nike Playarena to rozgrywki, które w naszym kraju mają miejsce już od prawie dekady. Jednak dopiero kilka ostatnich lat przyniosło nam na prawdę mocne zespoły i rywalizację na najwyższym poziomie, dlatego szczególnym osiągnięciem jest zdobycie mistrzostwa dwukrotnie. Odkąd Playarena cieszy się wielkim zainteresowaniem, ta sztuka udała się tylko trzem zawodnikom z Łodzi, a my mamy dla Was rozmowę z najmłodszym z nich, 21-letnim Hubertem Mikołajczykiem.
Występujesz w łódzkiej drużynie, jednak ostatnio ze względu na drogę zawodową musiałeś się dość daleko wyprowadzić. Piłka schodzi teraz na drugi plan, czy dalej będziesz grał?
Pasji nie odpuszczę. Teraz jest trochę ciężej, bo się aklimatyzuję w jednostce, ale do Łodzi jeżdżę praktycznie co tydzień, jak jest mecz w PA.
Wcześniej przez kilka lat grałeś w klubie MKS Łodzianka. Co skłoniło Cię do przejścia na piłkę 6-cio osobową? Od razu wylądowałeś w Playarenie?
W Playarenie zacząłem grać 4 lata temu, to był chyba mój ostatni rok na Łodziance. Grałem w klubach na dużym boisku równocześnie z Playareną, ale z czasem zaczęło mi sprawiać więcej radości granie na małym boisku. Obrona i szybki kontratak to jest to, w czym czuję się najlepiej.
Od razu trafiłeś do Flying Dragons, czy wcześniej były jakieś inne drużyny?
Od razu do Flying Dragons, ale też miałem krótki epizod z Wembley (niestety tylko zmarnowany czas), ale potem szybko wróciłem do FD i jeszcze tego samego roku (2014) zdobyliśmy Mistrzostwo Polski Nike Playarena.
Smoki od początku Twojego dołączenia do nich były takie mocne, czy dopiero budowały ekipę do walki z najlepszymi?
Wtedy mieliśmy dobrą ekipę, ale raczej dopiero zaczynaliśmy wszystko budować by walczyć z najlepszymi, a raczej Łukasz Bartczak wszystko to budował. Bez niego nie było by ani jednego sukcesu.
Po tamtym debiucie w finałach i niespodziewanym mistrzostwie, w drużynie był jakiś rozłam. Część odeszła, część została, a trzech z Was zrobiła „fuzję” z Cater Group. Czemu tak się stało?
Były dwa rozłamy w sumie. Pierwszy raz właśnie jak debiutowaliśmy w finałach, a ja odszedłem do Wembley. Potem fuzja z Caterem była koniecznością, żeby dalej grać w Playarenie. Przed tym Smoki miały duże problemy kadrowe. A to kontuzja, a to zawodnicy woleli poświęcić czas na duże boisko i często był problem z zebraniem składu. W szóstkę byśmy nie pociągnęli całego sezonu niestety.
Na Smokach chyba mocno się to odbiło, bo mimo, że ciągle są w PA, to wyniki już nie te same.
Z tej starej drużyny, z którą zdobywałem mistrzostwo, nie został już ani jeden. Została tylko nazwa, a prawdziwe Smoki są porozrzucane jak horkruksy po innych drużynach w Playarenie.
Kiedy Flying łączył się z Caterem, chyba była to fuzja dwóch najmocniejszych łódzkich ekip. Dzięki temu liga stała się łatwiejsza i nie mieliście sobie równych, czy dalej byli tacy, którzy mocno się stawiali?
W tym celu właśnie się łączyliśmy, żeby nie było na nas mocnych. Ale były ciężkie rywalizacje, takie jak z Retkinią i Dzbanami.
Na Mistrzostwa Polski jedzie tylko mistrz danego miasta, czy kilka drużyn?
To zależy, rok w rok jest inaczej. Playarena ma swoje rankingi wewnętrzne, za które przyznaje przepustki. W tym roku Łódź miała 8, z czego aż 3 trafiły do finałów. Tyle samo miała Warszawa, ale im tak dobrze nie poszło.
Czyli po zakończeniu sezonu, a przed turniejem finałowym, są jeszcze jakieś eliminacje?
Tak, nie dość, że walczysz cały sezon (36 meczy), zdobywasz mistrza miasta to i tak nie jesteś pewny tego, że będziesz walczył o najwyższe cele. Trzeba zaliczyć jeszcze tzw. mistrzostwa regionu. W tym roku trzeba było osiągnąć minimum półfinał, żeby trafić na ostateczne finały. Dlatego półfinał, bo były łącznie cztery mistrzostwa regionu i z każdego regionu przechodziły cztery ekipy, co razem daje szesnaście drużyn na Mistrzostwach Polski.
Mistrzostwa regionu przeszliście bez większych problemów, ale na finałach w Warszawie pewnie było ciężej. Pamiętam, że dwa lata temu decydowały karne. Jak było tym razem?
Dwa lata temu karne decydowały w półfinale z Bad Boysami, w tym roku prawie wszystkie mecze wygraliśmy w regulaminowym czasie, poza jednym, w którym decydowała turbodogrywka.
Jak to wygląda?
Turbodogrywka polega na tym, że zaczyna się normalnie po pięciu w polu + bramkarz, ale co minutę schodzi jeden zawodnik, aż zostają tylko bramkarze i po jednym zawodniku w polu. Wygrywa lepszy.
To było w meczu grupowym, czy już w fazie pucharowej?
Faza pucharowa z drużyną Super Star Team Białystok, mogłem coś pokręcić w nazwie.
Czyli wychodzi na to, że poza jednym momentem wszystko na spokojnie i poszliście po tytuł jak po swoje?
Dokładnie, jak po swoje!
Drugie mistrzostwo na dziewięć edycji, ktoś jeszcze może pochwalić się takim wynikiem?
Z tego co wiem, to Spartan Leśnica też ma dwa mistrzostwa, ale jaki poziom był kiedyś, a jaki teraz… No ale mają. Natomiast w Łodzi wydaje mi się, że nikt nie pobije wyczynu Smoków.
Albo raczej tych, którzy odeszli ze Smoków do Catera. Ale na pewno jesteś jednym z nielicznych, którzy mają dwa tytuły.
No masz rację. W Łodzi dwa mistrzostwa mają tylko Rafał Chorąży, Alan Nowak, no i ja.
Jesteś jednym z młodszych zawodników Flying Cater, do tego znajdujesz się w czołówce strzelców. Czy gdzieś w głębi liczysz kiedyś na powołanie do Reprezentacji Polski „szóstek”, czy uważasz to za zbyt odległą możliwość?
Na pewno super sprawą było by zagrać z orzełkiem na piersi i na pewno każdy by chciał. Będę miał jeszcze parę okazji w przyszłości się pokazać i może wskoczyć do reprezentacji. Czas pokaże, czy się uda.
Pod koniec miesiąca oczekiwany wyjazd do Mariboru i pierwsza edycja Ligi Mistrzów piłki 6-cio osobowej. Jedziecie tam jako jedna z dwóch polskich drużyn. Macie jakieś wysokie cele, czy raczej traktujecie to jako przygodę i dobrą zabawę?
Myślę, że przede wszystkim jest to przygoda. Jednak będziemy tam jako jedna z dwóch polskich drużyn, która chce godnie zaprezentować nasz kraj na arenie międzynarodowej. Nie ukrywam, że chcemy pokusić się o coś więcej i sprawić miłą niespodziankę wygrywając to. A jak będzie, dowiemy się już niedługo.