Czwartek z kontry: dobre losowanie, niedoceniany Robak

Wylosowano eliminacyjne grupy do francuskiego Euro2016. O ile przedostatnie miejsce w kwalifikacjach do Mundialu w RPA za Słowacją, Słowenią i Czechami, a także haniebne, ostatnie miejsce w grupie życia na Euro 2012, które rozgrywaliśmy u siebie było żenadą, to nie wyjście z tej grupy wychodzi poza wszelkie ramy nie tylko dobrego smaku, ale i wyobraźni.

Patrząc na wyczyny naszej reprezentacji śmiertelnie poważnie powinniśmy potraktować nawet mecze z Gibraltarem, ale umówmy się – zajęcie miejsca niższego niż trzecie to tak wielka kompromitacja, że po takich eliminacjach powinniśmy rozwiązać Polski Związek Piłki Nożnej, zaorać wszystkie boiska i wziąć się za bierki. Niemcy, wiadomo – poza konkurencją, nawet nie ma o czym myśleć. Ale nie po to uprawiamy profesjonalnie piłkę nożną, nie po to na kolejkę ligową Ekstraklasy łącznie może przyjść sto tysięcy kibiców i nie po to mamy w tej kadrze finalistów Ligi Mistrzów czy niedawnych liderów Premier League, by oglądać plecy Szkocji, Irlandii i Gruzji. Powołany na najbliższe zgrupowanie Sławomir Peszko powinien powtórzyć swoje słynne: szanujmy się, tak?

***

Jeśli już jesteśmy przy reprezentacji Polski – do tej wreszcie trafił Marcin Robak (obecności na śmieciowych zgrupowaniach kadry w Tajlandii czy na Marsie oczywiście nie biorę pod uwagę). Szkoda, że w pewnym czasie dokonał takich, a nie innych wyborów, bo moglibyśmy mieć w reprezentacji zabójczy atak. Przesadzam? Dałem się ponieść piątce strzelonej Lechowi Poznań? Niekoniecznie. Obserwuję grę Robaka już od kilku lat i ciągle dochodzę do tego samego wniosku: proszę Państwa, oto najbardziej niedoceniany polski piłkarz drugiej dekady XXI wieku.

Paweł Zarzeczny pisze, że to nie Robak świetny, tylko Gostomski do bani. A to, jak napastnik Pogoni wychodził na pozycję i robił z Wołąkiewiczem co chciał, a później perfekcyjnie kończył akcję to co? Pies? Piętnaście bramek i fotel lidera strzelców to nie jest ani przypadek, ani wina Gostomskiego. Robak strzela bramki z każdej pozycji, nie robi mu różnicy to, czy zdobywa je lewą nogą, prawą nogą, głową, z karnego, spoza szesnastki…

 Siła, skuteczność, mądrość, szybkość – Robak ma wszystko, jeśli chodzi o ekstraklasowe warunki. Mógłby mieć jeszcze więcej, gdyby nie fatalna w skutkach decyzja o wyjeździe do Turcji. 32-letni snajper po zdobyciu korony króla strzelców zaplecza Ekstraklasy pauzował z powodu kontuzji. Na boisko wrócił w meczu ze Śląskiem i… od razu ustrzelił hat-tricka. W barwach Widzewa na najwyższym poziomie rozgrywkowym zdołał zdobyć siedem bramek w dziesięciu meczach i zdecydował się wyjechać na Zachód.

Miał 29 lat. Dla piłkarza, szczególnie grającego w linii ataku, był to wiek wymarzony. Piłkarsko już ukształtowany, gotowy do podboju ligi lepszej, niż polska. Robak trafił jednak najgorzej, jak mógł – do tureckiej SuperLig, a konkretnie do przeżywającego kryzys finansowy Konyasporu, z którym spadł z ligi. Później była jeszcze przygoda w Mersin Yurdu, ale tam ani razu nie powąchał trawy. Straconych dwóch lat w Turcji nikt mu nie odda, kariera reprezentacyjna przeszła mu koło nosa.

Niezły powrót do Polski, awans z Piastem do pucharów, dobra runda jesienna w Pogoni i wreszcie wiosenne wejście smoka, a zwłaszcza niesamowity wyczyn w meczu z „Kolejorzem” dały mu upragnione powołanie. Lider klasyfikacji strzelców Ekstraklasy mógłby stworzyć z Robertem Lewandowskim niezły duet napastników, przede wszystkim dając snajperowi Borussi Dortmund więcej swobody w ataku. Już nie oglądalibyśmy Roberta otoczonego czówórką defensorów, dwójka stoperów zajęłaby się bowiem silnym Robakiem. Jeśli byłoby odwrotnie, to o gole nie powinniśmy się martwić – byłemu piłkarzowi Korony, Widzewa i Piasta nie zadrżałaby noga przed finalizacją akcji. Kto wie, czy napastnik Pogoni nie jest rozwiązaniem na większośc problemów kadry, ale i Lewandowskiego przywdziewającego biało-czerwoną koszulkę? Mam nadzieję przekonać się o tym w meczu ze Szkocją. Chyba, że Adam Nawałka znów będzie katował nas parą Lewy-Obraniak…

***

Niesamowicie w Milanie rozwinął się Adel Taarabt. W Anglii grał dobrze, ale złapanie w płuca włoskiego powietrza wyniosło go do góry. Fantastyczna akcja zakończona golem w debiucie czy otwarcie wyniku na trudnym terenie w Sampdorii zrobiło na kibicach rosso-neri spore wrażenie, ale nieporównywanie większe robi swoboda i luz, z jakim Marokańczyk biega w czerwono-czarnej koszulce. Aklimatyzacja? Taarabtowi szkoda czasu na takie pierdoły. Lepiej w tym czasie robić tak:

[sz-youtube url=”http://www.youtube.com/watch?v=smfCu3b9AHA” /]

Jedna akcja, która oddaje więcej niż tysiąc słów. Początek Marokańczyka w Milanie w nieco ponad dwudziestu sekundach.

***

Miał być szary, ligowy marazm – jest walka o puchary. Franciszek Smuda udowodnił, że może na prowadzenie reprezentacji brakuje mu inteligencji, to jednak jako trener klubowy sprawdza się znakomicie. Na tej płaszczyźnie może pokazać swoje najlepsze cechy – szaleństwo przy linii bocznej, suszarka w przerwie, przygotowanie drużyny pod kątem fizycznym, zmył do transferów. Uwierzył w niegrającego przez długi czas Pawła Brożka, ten odpłaca mu się najlepiej jak może, czyli bramkami. Ma mu też kto podawać – środek pola Garguła-Chrapek-Stilić robi wrażenie. Drużynę buduje się od tyłu, a tam też wszystko gra. Między słupkami dobrze radzi sobie Michał Miśkiewicz, zaś prawdziwą ostoją defensywy jest kapitan Wisły, Arkadiusz Głowacki.


fot. wisla-krakow.com.pl

Zdjęcie roku? Wiślacka skała otworzyła wynik w derbach Krakowa, druga bramkę dołożył sprowadzony zimą Semir Stilić i zespół z Krakowa wzmocnił się na pozycji wicelidera. Europejskie puchary to realny cel, a może „Biała Gwiazda” powalczy o coś więcej? Chociaż do Legii traci sporo punktów, to po reformie ligi – kto wie…

***

Jak walczyć o utrzymanie, to tak jak Hamburger SV. Wreszcie zwycięstwo, w dodatku bardzo przekonujące oddala widmo spadku do 2. Bundesligi, którego HSV jeszcze nie zaznał. Zegar odmierzający lata hamburczyków w najwyższej klasie rozgrywkowej naszych zachodnich sąsiadów odetchnął. Szkoda, żeby przestał bić – taka marka nie zasługuje na to, by błakać się w tabeli gdzieś między FC Inglostadt i SV Sandhausen. 3:0 z wicemistrzem kraju i finalistą Ligi Mistrzów – o lepszym debiucie na ławce trenerskiej Mirko Slomka nawet nie śnił. Podobnie jak o takim uderzeniu nie śnił pomocnik HSV, Hakan Calhanoglu:

[sz-youtube url=”http://www.youtube.com/watch?v=vLDoiXEWmN8″ /]

***

Dzisiejszy czwartek nie jest zwykły. Pączki, faworki, racuchy dzisiaj robią furorę w polskich domach, więc nie wypada zakończyć bez pozdrowień dla Maćka Iwańskiego. Wesołych świąt, „Pączek”!

/Bartek Stańdo/

Komentarze

komentarzy