Czy siła Huraganu wystarczy do zatopienia Arki? W Morągu wierzą w kolejną niespodziankę.

26 września, to dla drużyny Kaczkan Huragan Morąg niewątpliwie data historyczna. Pokonanie Zagłębia Lubin 3:2 w meczu 1/32 finału rozgrywek Pucharu Polski, to największy sukces klubu. Teraz czas na kolejny wielki mecz z Arką Gdynia. Czy jest szansa na kolejną sensację?

Największy sukces w historii klubu 

Wygrana z Zagłębiem Lubin 3:2 nie przeszła w kraju bez echa. Po tym spotkaniu w klubie z Lubina wyraźnie zepsuła się atmosfera. Głośno było m.in. o karach finansowych dla zawodników i trenerów, którzy mieli pokryć koszty przedmeczowego zgrupowania w Gniewinie. Na trenera Mariusza Lewandowskiego spadła olbrzymia fala krytyki, a jego dotąd stabilna pozycja w klubie zaczęła wisieć na włosku. Do tego stopnia, że Mariusz Lewandowski został zwolniony po niespełna roku pracy. Słaba postawa w ostatnich meczach w lidze, to z pewnością pokłosie kompromitacji w Morągu.

Stadion Huraganu położony jest na przedmieściu Morąga w otoczeniu lasów. Minus z pewnością dla kibiców, bo do centrum miasta jest kawałek. Z drugiej strony jest sporo wolnej przestrzeni do zagospodarowania dla klubu. Morąg, to miasto niespełna 15-tysięczne leżące w powiecie ostródzkim. W celu zrobienia reportażu przyjechałem do klubu w piątek dzień przed ligowym meczem z Ruchem Wysokie Mazowieckie. Ruch miał na koncie 13 punktów, podobnie jak Huragan, dlatego mecz zapowiadano jako starcie za 6 punktów. Z Morąga do Ostródy jest 30 kilometrów, do Olsztyna nieco dalej, bo 50. Miasto ma wiele wspólnego z wojskiem. Niegdyś stacjonował tu 19 Dywizjon Rakiet Taktycznych, a także 16 Pomorsko-Warmińska Brygada Zmechanizowana, która została zlikwidowana w 2008 roku. Od 8 lat w Morągu stacjonują amerykańscy żołnierze 5 batalionu wchodzącego w skład 7 pułku artylerii obrony powietrznej. Jadąc na stadion przez miasto nie sposób było przeoczyć spore tereny wojskowe, ogrodzone wysokim płotem.

W klubie przywitał mnie trener bramkarzy Andrzej Malesa, który zaproponował kawę, a następnie porozmawiał. Zawodnicy powoli zjeżdżali się do klubu na trening, podobnie jak trener Żukowski. Najpierw porozmawiałem właśnie z nim, po czym szkoleniowiec spytał mnie, którego z zawodników poprosić do rozmowy. Na twarzach piłkarzy było widać dużą radość i podekscytowanie zbliżającym się meczem, a rozmowa przebiegała w bardzo pozytywnej atmosferze. Zresztą taką czuć od pierwszego momentu, tak naprawdę od przekroczenia bramy wjazdowej na teren obiektu. Bardzo miłe ze strony szkoleniowca było, że ze względu na rozmowy z zawodnikami przesunął początek treningu o 15 minut. Następnie trener zaprosił mnie na obserwację treningu z bliska, z czego oczywiście skorzystałem.

Co do kwestii sportowych, to nie chciałbym jednak skupiać się na blamażu Miedziowych, a bardziej docenić historyczny sukces Kaczkan Huraganu. Klub istnieje już 73 lata, ale najpiękniejszy rozdział w swojej historii zapisuje właśnie teraz. Podobnie zresztą jak trener Morążan Czesław Żukowski.

Z Sokołem Ostróda również grałem w 1/16 finału tych rozgrywek. Trafiliśmy wówczas na Jagiellonię Białystok. Tam ponieśliśmy jednak sromotną porażkę. (1:8 11.08.2012 r. – przyp.aut.). Był to ten sam etap, dlatego do tej pory są to dwa największe osiągnięcia. Tylko, że są to sukcesy pojedyncze. Te mecze odbiły się echem w całej Polsce, z pewnością jest to miłe uczucie i ciekawa przygoda. Myślę jednak, że trudniej jest zrobić jakiś wynik w dłuższej perspektywie. Kilka razy na etapie III ligi nam się to udawało, bo wielokrotnie byliśmy czołową drużyną na tym poziomie. Jeśli mówimy o jednym meczu, to wygrana z Zagłębiem, to najbardziej wartościowy mecz. W poprzednim sezonie w obydwu spotkaniach z Widzewem remisowaliśmy 1:1. Zdarzają się zatem dobre pojedyncze mecze, ale bardziej trzeba cenić pracę długofalową – podkreśla szkoleniowiec.

Wygrana z Zagłębiem nie wpłynęła na poprawę gry w lidze. Po meczu pucharowym Huragan rozegrał dotychczas pięć spotkań w lidze, w których zdobył 6 punktów. Skąd taka postawa i dopiero 13 miejsce? Warto dodać, że Morąg odwiedziliśmy w piątek, dzień przed wyjazdowym meczem za 6 punktów z Ruchem Wysokie Mazowieckie. Wówczas Kaczkan Huragan zajmował 15 miejsce w tabeli z dorobkiem 13 punktów.

Na pewno chcemy być wyżej w lidze i wierzę w to, właściwie jestem przekonany, że będziemy w niej wyżej. Jestem pewien, że nie jest to adekwatne miejsce w stosunku do naszej gry, ale coś się na to złożyło, że jesteśmy na tym miejscu, a nie innym. Robimy wszystko, żeby przez te kilka kolejek w tej rundzie zaprezentować się dobrze i zimować na bezpieczniejszym miejscu. Jestem przekonany, że to osiągniemy. Teraz wszystkie ręce na pokład, bo jutro gramy ważne spotkanie z Ruchem Wysokie Mazowieckie (wynik 4:2 dla Huraganu – przyp.aut.). Po tym spotkaniu będziemy się koncentrować na meczu z Arką.

Wszystko ma swój etap, nie możemy się skupić tylko na meczu pucharowym, bo jeszcze czeka nas wcześniej ważny mecz ligowy. Obojętnie z kim byśmy grali, czy z liderem, czy mecz za 6 punktów jak teraz, to staramy się podchodzić tak samo. W ostatnim meczu z Sokołem , czyli z liderem przegraliśmy w końcówce, szkoda, bo uważam, że nie zasłużyliśmy na tą porażkę. Trzeba być cierpliwym, wierzymy w to, że dobra forma będzie procentowała w lidze. W Pucharze Polski nadal nie będziemy faworytem. W tej kwestii nic się nie zmieniło po wygranej z Zagłębiem. Nie jest tak, że nie wierzymy w siebie. Nic odkrywczego nie powiem, ale przed meczem wynik to 0:0 i każdy trener zakłada grę o zwycięstwo – zaznacza trener Żukowski.

Czas wrócić na właściwe tory 

Drużyny z Ekstraklasy znają określenie pocałunek śmierci, używany co roku w kontekście łączenia gry w europejskich pucharach z grą w lidze. Jak się okazuje podobne zjawisko jak powrót do ligowej rzeczywistości można zaobserwować także w niższych ligach. Trener Huraganu przekonany jest, że przyczyną słabszych wyników w lidze po wygranej z Zagłębiem nie jest sodówką.

Od meczu z Zagłębiem minęło trochę czasu, więc możemy porozmawiać o faktach. Po tym meczu słabo sobie radziliśmy w lidze, ale nie określiłbym tego jako sodówkę. W tej rundzie borykamy się z problemami, nie punktujemy regularnie. Widać, że zwycięstwo z Zagłębiem nie dało nam kopa do przodu, bo w lidze graliśmy słabo. Na pewno nastąpiła duża radość w zespole, co jest ludzkie. Może jest to bardziej efekt uśpienia, żeby wrócić do ligowej rzeczywistości. Gdzie człowiek się nie obejrzał, to wszędzie się mówiło o Huraganie. W dodatku po tym spotkaniu sporo się mówiło o problemach Zagłębia. Czasami jest tak, że zwycięstwo popchnie zawodników do przodu, a czasami uśpi. Jestem jednak spokojny o najbliższe kolejki – wyjaśnia Czesław Żukowski.

Brak bazy największym problemem

Klub nie należy do najbogatszych w lidze. Z pewnością potencjał sportowy zespołu jest większy niż potencjał organizacyjny. Stadion ma już swoje lata, między boiskiem, a trybuną znajduje się stara żwirowa bieżnia. Żadna część trybuny nie jest zadaszona, murawa nie jest najgorsza, ale z pewnością mogłaby być lepsza. Oprócz stadionu obok są dwa boiska treningowe, dwa naturalne. Niby wszystko dobrze, problem w tym, że ich stan również nie jest najlepszy. Jest duża dysproporcja pomiędzy stanem boisk treningowych, a boiska głównego. Trudno jest posłać piłkę po ziemi, bo ta odbija się na nierównościach. Problemem też jest jesień i zima, kiedy zwyczajnie zachodzi słońce i szybko robi się ciemno. Boiska nie są wyposażone w oświetlenie. Trener Żukowski nie jest zwolennikiem korzystania ze sztucznego boiska na orliku w Morągu. Zawodnicy niejednokrotnie korzystają z boisk w Ostródzie, która oddalona jest o 30 kilometrów.

Boisko treningowe, w przyszłości miejsce nowego stadionu

Na tą chwilę klub nie jest przygotowany organizacyjnie na wyższą ligę. Niewątpliwie problemem jest baza, ale myślę i wierzę w to, że w perspektywie dwóch-trzech lat się to zmieni. Projekty są gotowe, dlatego jest szansa, że w ciągu dwóch lat powstanie tu obiekt, z którego będziemy dumni. Być może wtedy uda się zrobić z Huraganu czołową drużynę III ligi. Aktualnie jesteśmy solidną drużyną na tym poziomie rozgrywek, chociaż wyniki tego nie potwierdzają teraz. Potencjał jednak widzę, z ogólną oceną trzeba się wstrzymać. W zeszłym sezonie pokazaliśmy, że stać nas na więcej. Natomiast ja nie lubię szukać usprawiedliwień, jesteśmy tu, gdzie jesteśmy i zrobimy wszystko żeby iść do przodu. Jakieś czynniki jednak sprawiły, że wyniki nie są najlepsze, ale stale pracujemy nad bolączkami. Myślę, że zawodnicy dobrze się tu czują. Do rozwoju niewątpliwie potrzebny jest nowy obiekt – przekonuje były zawodnik Stomilu.

Realia w klubie są takie, że gdyby zespół sportowo wygrał swoją ligę, to zamiast wielkiej radości prędzej zaczęto by się martwić co dalej. Dwa sezony temu w takiej sytuacji znalazła się Drwęca Nowe Miasto, która wygrała ligę, ale jej miejsce w II lidze zajął gotowy na to ŁKS Łódź. Brak porządnej bazy treningowej, to z pewnością największy problem Kaczkan Huraganu. W klubie jednak nie skupiają się ludzie na tym czego nie ma. Wręcz przeciwnie, zawodnicy i trenerzy cieszą się, że mogą grać w III lidze. Wszystko dzięki firmie Kaczkan. Jest to rodzinna firma zajmująca się produkcją drzewną i istnieje na rynku od 31 lat. Każdy jest w klubie świadomy, że bez pana Waldemara Kaczkana ciężko byłoby utrzymać się na tym poziomie rozgrywkowym. W klubie niemal każdy podkreśla jak wiele zawdzięcza tej firmie.

Nie ma co ukrywać, że od wielu lat strategicznym sponsorem jest pan Waldemar Kaczkan i jego firma. Jest to człowiek, który cały czas jest z tym klubem, inwestuje w niego spore pieniądze. Do tego spory udział ma miasto, który wspiera klub oraz mniejsi sponsorzy. Wszystkim należą się duże podziękowania, że możemy grać na poziomie III ligi. Powiedziałbym, że jest to liga zawodowa. Nieliczne kluby, w tym my działają półzawodowo, gdzie piłkarze poza grą w klubie normalnie pracują. Więcej niż połowa klubów funkcjonuje na poziomie zawodowym – szczerze mówi trener.

Mimo wielu rzeczy do poprawy Huragan dobrze radzi sobie na tym poziomie rozgrywkowym. W drużynie nie ma zawodników, którzy myślą już o zakończeniu kariery. Większość zawodników, to wychowankowie Huraganu, lub zawodnicy z okolicy, z Ostródy, czy nawet z Olsztyna, którzy mają mniejsze szanse na grę w Stomilu. Średnia wieku zawodników, którzy pokonali Zagłębie wynosi zaledwie 23 lata. Najstarszy z tej grupy Daniel Michałowski ma 30 lat, a najmłodszy Jakub Stankiewicz 17. Ten ostatni to wychowanek Huraganu grający na pozycji obrońcy, który przed trzema laty otrzymał powołanie do reprezentacji U-15. Kapitanem jest 28 – letni Paweł Galik, również wychowanek klubu, który całą swoją karierę piłkarską spędził w Morągu. Obroną dyryguje Igor Biedrzycki, brat Wiktora, który obecnie gra w Górniku Zabrze. Wcześniej Wiktor również występował w Kaczkan Huraganie, następnie wrócił do Olsztyna, skąd trafił do Zabrza.

Jakub Stankiewicz z pucharem za zwycięstwo w finale wojewódzkiego Pucharu Polski 

Oczywiście po meczu z Zagłębiem rozmawialiśmy z bratem, dostałem telefon z gratulacjami. Na pewno sprawiliśmy wielką niespodziankę dla siebie i kibiców. Powiem szczerze, że brat liczył po cichu na niespodziankę, zwłaszcza, że graliśmy u siebie. Wiadomo, że gdyby był to występ na wyjeździe byłoby trudniej. U nas jak widać jest specyficzny klimat, boisko też nie należy do najlepszych. Nie śmiał się z rywala, ale mówił, że chłopaki dopytywali go co to za drużyna ten Huragan Morąg. Pewnie były śmiechy, bo jednak przegrało Zagłębie z zespołem o trzy poziomy rozgrywkowe słabszym. Liczyłem, że trafimy na Górnika. Byłaby okazja spotkać się z bratem, ale też na boisku byłby dodatkowy smaczek – opowiada Igor Biedrzycki.

Mecze pucharowe oknem wystawowym

Wyrównującą bramkę z Zagłębiem zdobył Brazylijczyk Joao Augusto. Zawodnik, który trafił do Morąga z Bielawianki Bielawa zdobył w poprzednim sezonie aż 16 bramek w lidze. Głównie dzięki jego skuteczności Morążanie zajęli 6 miejsce na koniec sezonu. W obecnych rozgrywkach Brazylijczyk zdobył pięć bramek, oraz jedną w Pucharze Polski przeciwko Zagłębiu. Dla wszystkich zawodników Huraganu dobra postawa w meczach Pucharu Polski, to szansa na wypromowanie się i propozycję z lepszych klubów. Ulubionym zawodnikiem Joao Augusto naturalnie jest jego rodak Neymar. Rodzice Joao, gdy tylko dowiedzieli się o wygranej z Zagłębiem dzwonili z gratulacjami, ciesząc się z bramki syna. Rodzice jak zresztą cała rodzina napastnika mieszka w Brazylii. Tata i Joao mają nadzieję, że będzie dostępna transmisja wtorkowego spotkania w internecie. Sam zawodnik nie ukrywa, że gol przeciwko Zagłębiu był najważniejszy w jego karierze i liczy na powtórkę z Arką.

Był to świetny moment zarówno dla mnie, jak i dla moich kolegów z zespołu, najlepszy jaki przeżyłem dotychczas w Polsce. Huragan ma dobrych piłkarzy, gramy dobrze. Teraz będziemy grać z bardzo dobrym zespołem, jakim jest Arka Gdynia. Chcemy dobrze zagrać i kontynuować naszą przygodę. Fajnie by było ponownie zdobyć bramkę z tej klasy rywalem, mam nadzieję, że będzie taka okazja. Dobrze czuję się w Morągu, panuje tu dobra atmosfera. Grałem wcześniej w IV lidze w Bielawie, koło Wrocławia. Teraz gram w Huraganie, nie mogę na nic narzekać, na poziom też nie, bo jest dobry.

Myślę, że każdy kto gra w piłkę jest ambitny i chciałby grać wyżej i się rozwijać. Uważam, że tutaj też jest kilku zawodników z dużym potencjałem. O niektórych piłkarzy kluby pytają. Wśród nich jest Joao Augusto, który strzela wiele bramek, jest Paweł Galik, czyli nasz wieloletni kapitan, który miał konkretne propozycje w przeciągu tych lat, które tu spędziłem. Czasem decydują niuanse, ale jest wielu zawodników, którzy moim zdaniem mogą grać na wyższym szczeblu rozgrywkowym.

W perspektywie przeszłości było kilku zawodników, którzy poprzez grę w Huraganie poszli wyżej. Piotrek Kulpaka, który przyszedł ze Stomilu, Wiktor Biedrzycki, jego brat Igor wciąż gra. Z Wiktorem było tak, że przyszedł do nas ze Stomilu, uważam, że zrobił postęp, wrócił do Olsztyna i stamtąd trafił do Górnika. Był ważną postacią, a III liga, to dobre miejsce dla rozwoju młodych zawodników. Myślę, że będzie tak dalej, a Huragan dla wielu młodych zawodników okaże się trampoliną do lepszych lig i klubów – realnie ocenia Czesław Żukowski.

Na pewno na etapie 1/16 finały tych rozgrywek łatwiej się pokazać. Zrobiliśmy jedną niespodziankę, pewnie przyjadą ludzie oglądać poszczególnych zawodników, ale ja do tego tak nie podchodzę, że na siłę trzeba się pokazać. Po prostu każdy z nas musi grać dla drużyny, a nie dla siebie. Wówczas pozostałym zawodnikom będzie łatwiej – mówi Igor Biedrzycki. – W takim meczu zawsze towarzyszy większe zainteresowanie, więcej osób śledzi z zainteresowaniem mecz. Może i łatwiej się pokazać, ale myślę podobnie jak Igor, że nie myślimy o tym żeby się indywidualnie pokazać. Raczej, że jesteśmy drużyną. Nie odbieramy więc tego meczu jako obowiązek pokazania się, ale wiadomo, że jest to szansa i trzeba dać z siebie wszystko. Uważam jednak, że już III liga jest dobrze wypromowana i ludzie też na nią zerkają, więc można się wybić – dodaje obrońca Rafał Maciążek.

Dla Pawła Galika pucharowa przygoda, to coś pięknego, coś co jest nagrodą za wierność klubowi. – W pewnym sensie jest nagrodą, bo na pewno klub nie grał nigdy na tym szczeblu rozgrywek z takimi przeciwnikami. Także w pewnym sensie tak, ale z drugiej strony swoje osobiste cele i ambicje zostawiam w tyle. Na pewno większość z nas nie miała nigdy przyjemności grać z rywalem z tej półki. Jakiś stres z pewnością był, dla niektórych także paraliż. Nie ma co ukrywać osobiście byłem bardzo podekscytowany tym meczem. Dla nas jest to piękna przygoda i oby trwała jak najdłużej.

Piłkarze Huraganu w starciu z Zagłębiem mieli prawo czuć się lekceważeni przez faworyta. Przed meczem z Arką nikt dodatkowo motywować się nie musi. – Powiem szczerze, że jak spojrzałem na personalia, oczywiście były znane nazwiska, ale na ławce rezerwowych zobaczyłem trzech czy czterech zawodników. Odczułem to jako pewien przejaw lekceważenia, ale nazwiska grały, wszyscy z ekstra klasową przeszłością, rozegranymi tam minutami. Trudno mówić, że ktoś nas zlekceważył, bo przyjeżdża zespół z Ekstraklasy i przegrywa z III ligowcem. A my obecnie nawet nie dobijamy do czuba tabeli w naszej lidze. Nie powinno im się takie coś przytrafić. Nie ma mowy o słabszej motywacji, przyjeżdża do nas zespół ekstra klasowy. Każdy będzie zmotywowany na 100%, chciałbym żeby równie duża motywacja była przed każdym meczem jak w Pucharze. Nie będzie ani łatwiej, ani trudniej. Sama otoczka meczu podziała odpowiednio, myślę, że z tym nie będzie problemu – zapowiada kapitan.

Napsuć krwi faworytom

Trener zdaje sobie sprawę z tego kto jest faworytem przed wtorkowym meczem, jednocześnie wierzy w swój zespół. Podobno w 1470 roku w Morągu poległ Wielki Mistrz Zakonu Krzyżackiego Henryk Von Plauen, zginął na miejscowym zamku. Można powiedzieć, że poległo również Zagłębie. Zatem czy czas na Arkę?

Myślę, że wszyscy z nas oglądają mecze Ekstraklasy, w której gra Arka. Ma bardzo wielu kreatywnych zawodników i tak jak powiedziałem wcześniej jest zdecydowanym faworytem. Tak samo było zresztą z Zagłębiem. Wiele mogę mówić swoim zawodnikom, ale dla mnie najwięcej zależy od nas. Od tego jak wyjdą zawodnicy i w jaki sposób zagrają. W pojedynczych meczach można sprawiać niespodzianki, bo pytam dlaczego nie? Moim zdaniem jest to bardziej mecz pułapka dla Arki. Tak samo jest, kiedy my jedziemy na mecz z rywalem z niższej ligi. Wówczas my musimy, bo jesteśmy faworytem.

Na tym etapie rozgrywek zawsze rywal będzie faworytem, jeśli przegramy, to nie będziemy mogli mieć pretensji. Kluczem do zwycięstwa będzie nasza postawa, wszyscy wiedzą kto gra i jak gra w Arce, więc mówienie o rywalu nic nie da. Z jakiś powodów ci piłkarze grają w Arce, czyli w Ekstraklasie, bo mają wyższe umiejętności. Trzeba zacząć od walki i zaangażowania, ale musimy też pokazać odpowiednią jakość piłkarską. Ważne, żeby odblokować głowy, pokazać pełnie swoich umiejętności. Oczywiście trzeba mieć szczęście.W ostatnim meczu było po naszej stronie, bo niewykorzystany karny Maresa obudził mój zespół, a strzelony mógł zamknąć losy meczu.

Jakub Mares zdobył dwie bramki dla Zagłębia, ale jak wspomniał trener nie wykorzystał karnego. Piłkarze Huraganu, zwłaszcza obrońcy z pewnością zapamiętają go na długo. – W dużym stopniu byłem za niego odpowiedzialny i grałem blisko niego. Myślę, że jeden z najlepszych obrońców z jakimi grałem, to na pewno. Widać było doświadczenie w ustawieniu, siłę, dobrze pokazywał się na pozycje. Czy najlepszy to nie wiem, ale jeden z takich na pewno – tłumaczył Rafał Maciążek.

Na pewno, nie da się ukryć, że poziom jest inny. Grając przeciwko takiej drużynie na pewno nasz poziom koncentracji musi być na najwyższym możliwym poziomie, każdy z nas musi się wznieść na wyżyny swoich umiejętności. Ten mecz pokazał, że jako drużyna jesteśmy w stanie przeciwstawić się takiemu zespołowi jak Zagłębie – dodał Biedrzycki.

Jedyna trybuna stadionu, w przyszłości boisko treningowe z bieżnią tartanową

Stadion w Morągu mieści 975 kibiców. Problemem jest fakt, że rzadko kiedy się zapełnia. Na meczach ligowych trudno doliczyć się połowy tej liczby. Obawa o brak kompletu widzów w meczach pucharowych nie istnieje, gorzej jest z meczami ligowymi. – Powiem tak, chcielibyśmy żeby stadion bardziej się zapełniał i apeluję o to. Fajną rzeczą jest grać przy komplecie publiczności. Często piłkarskie marki rywali przyciągają ludzi na stadion, co zresztą wcale mnie nie dziwi. W Ekstraklasie jest przecież podobnie, więc z Zagłębiem mimo słabej pogody stadion się wypełnił. Myślę, że w meczu z Arką będzie ludzi jeszcze więcej, bo zrobiło się o nas trochę głośniej. Znajomi z okolic już zapowiedzieli swoją obecność, widać zainteresowanie. Uważam, że ci zawodnicy swoją postawą na przestrzeni kilku lat zasługują na to, żeby kibice liczniej pojawiali się na meczach ligowych – apeluje do kibiców Czesław Żukowski.

Przed meczem z Arką nie ma przesadnego promowania w mieście tego spotkania. Sekretarz klubu Krzysztof Chmielewski mówi, że mecz z Arką nie będzie imprezą masową. Stadion mieści mniej niż tysiąc kibiców, a nie będzie dostawianych dodatkowych trybun. Po meczu z Zagłębiem trener wymienił kilka zespołów z Ekstraklasy, na które chciałby trafić w kolejnej rundzie. Wśród nich nie było Arki, co nie oznacza, że było rozczarowanie.

Przed meczem z tej klasy rywalem nie ma takiej potrzeby dodatkowej promocji w mieście. Po to się gra, żeby rozgrywać takie spotkania. W poprzednim sezonie w Łodzi graliśmy przy blisko 18 tysiącach kibiców, a nie każdy piłkarz ma okazję grać przy takiej publice. Sam jako zawodnik Stomilu uczestniczyłem w meczach, gdzie były pełne stadiony. Spora w tym zasługa Bobo Kaczmarka, że awansowaliśmy do Ekstraklasy, a potem graliśmy w niej fajne mecze. Mówiłem o tym, że chcę kogoś z topu Ekstraklasy, bo jest to fajna przygoda. W żadnym chyba meczu nie bylibyśmy faworytem, więc fajnie jest móc w przeciągu miesiąca ponownie mierzyć się z zespołem z Ekstraklasy. Wymieniłem trzy zespoły, ale absolutnie szanuję Arkę, jest to klub z dużymi tradycjami – zakończył trener.

Czesław Żukowski urodził się w Białymstoku, ale w Ekstraklasie występował w barwach Stomilu Olsztyn prowadzonym przez trenera Bogusława Kaczmarka. W najwyższej klasie rozgrywkowej rozegrał 46 spotkań. Swoje doświadczenie szkoleniowiec z dużą pasją próbuje przekazać podopiecznym. Trener Bobo Kaczmarek powiedział o trenerze Huraganu, że przeżył w Stomilu niejedno, zatem odnajdzie się w każdych warunkach. Jest to trafna ocena trenera, bowiem warunki infrastrukturalne w Morągu wciąż pozostawiają wiele do życzenia.

Nadzieją dla samego trenera jak i zawodników są projekty przebudowy. Wówczas obecne boisko główne będzie służyło za boisko treningowe, na którym ma być wymieniona bieżnia na tartanową. Na obecnym boisku treningowym ma powstać nowy stadion. Patrząc na zajęcia widać, że trener cieszy się sporym szacunkiem swoich piłkarzy. Miałem okazję obserwować trening, w którym sporo było ćwiczeń strzeleckich. Nie sposób nie zwrócić uwagi na dynamikę Joao Augusto, czy solidność Pawła Galika. Defensorzy Arki największy problem mogą mieć właśnie z kreatywnym Brazylijczykiem Huraganu.

Co warto podkreślić, to fakt, że ewidentnie szatnia jest zgrana. Było w niej słychać muzykę zarówno przed treningiem jak i po jego zakończeniu. Trener zaprosił mnie do szatni na wspólną herbatę. O realiach klubu i samym spotkaniu z Arką udało się również porozmawiać z sekretarzem Krzysztofem Chmielewskim. Muszę dodać, że od początku sekretarz pomagał w zrealizowaniu tego reportażu, za co ogromnie jemu dziękuje, podobnie jak trenerom i zawodnikom. W ostatnim czasie, co wcale nie dziwi zainteresowanie Huraganem jest spore, a pewnie potrwa jeszcze przez długi czas.  Zgranie i dobra atmosfera, to dwa największe atuty Morążan. Oczywiście Huragan, to zespół z III ligi, zawodnicy są młodzi, ale bardzo otwarci i pozytywni. Tak naprawdę w większości nie mieli kiedy i gdzie nauczyć się złych manier, traktowania z góry, czy po prostu nie zdążyli znudzić się nieco piłką. W oczach praktycznie każdego zawodnika widać pełne zaangażowanie i pasję do futbolu, a to już solidne fundamenty dla trenera Żukowskiego do budowy zespołu.

Z pewnością warto we wtorek zawitać do Morąga na mecz pucharowy z Arką, zwłaszcza, że temperatura ma wzrosnąć do blisko 20 stopni. Na trybunach i boisku ma być jeszcze cieplej, a to za sprawą kompletu widzów i przebojowej drużyny Huraganu. Początek spotkania o godzinie 13:00, transmisja na stronie polsatsport.pl.

Materiał zebrał Jakub Treć

Kliknij i odbierz zakład bez ryzyka 120 zł + 10 zł na START + 400 zł od depozytu!

Komentarze

komentarzy