Od ósmej ligi do Premier League – romantyczny spacer Jamie Vardy’ego

Masz 16 lat, mieszkasz obok klubu, w którym Twoim marzeniem jest występować. Wszystko zdaję się być wyjątkową sielanką, którą brutalnie przerywa Sheffield Wednesday. „Jamie, jesteś za mały” – usłyszał po pięcioletniej przygodzie z akademią klubu. Dla nastoletniego Jamie Vardy’ego kariera piłkarska przestało istnieć. Jak się okazało – tylko na jakiś czas.

Frustracja związana z rozbratem futbolowym trwała zaledwie rok. Stevie Adams, który prowadził wówczas Stocksbridge, otrzymał informację, że w okolicy jest chłopak z ogromnymi możliwościami. Jamie bardzo szybko przystał na propozycję i wznowił treningi z zespołem U-18. Problemem jednak okazał się czas. Vardy otrzymał tzw. „godzinę policyjną” od rodziców i musiał wracać do domu przed 20, co oznaczało brak gry w spotkaniach wieczornych. Kością niezgody pomiędzy futbolem, a rodzicami okazały się studia, na które musiał uczęszczać. To właśnie z uczelnią związana jest jedna z historii, która mogłaby się skończyć tragicznie dla samego piłkarza.

Po powrocie z zajęć, wraz z głuchoniemym kolegą, postanowił wstąpić do pubu, gdzie w najlepsze bawiło się kilku młokosów. Jeden z nich postanowił zażartować z przyjaciela Vardy’ego i zabrał mu aparat słuchowy. Cała grupka natychmiast została wyrzucona z baru, ale nie postanowili dać za wygraną i pół godziny później zaczaili się na nich przed wyjściem, wyzywając w najlepsze jego znajomego. Jamie nie zamierzał przyglądać się tej sytuacji i sam chciał wymierzyć sprawiedliwość. Jak się to wszystko skończyło, najprawdopodobniej wszyscy wiemy.

Wracając do wspomnianej godziny policyjnej – Gary Marrow, menedżer Stocksbridge opowiedział jedną historię, która pokazywała, jak bardzo Vardy jest posłuszny wobec swoich rodziców.

– Graliśmy podczas jednej z kolejek spotkanie w Belper. Dostaliśmy informację przed meczem, że Jamie musi zejść z boiska o 16:15, by załatwić sprawy związane ze studiami. Jednak w tej konkretnej sytuacji nie mogliśmy tego zrobić. Jamie nie dał za wygraną i kiedy po 10 minutach zmiana nie nadchodziła, przeskoczył przez płot boiska i wsunął się do samochodu swoich rodziców.

Na szczęście dla obecnego gracza Leicester, to jego wyczyny na boisku, a nie poza nim definiowały jego reputację jako piłkarza. A to właśnie na murawie zdawał się być najbardziej konkretny.

– Grając w amatorskiej lidze hartowano mnie. Byłem kopany, nadużywano wobec mnie agresji, głownie robili to wiekowi środkowi obrońcy. Często po ostrych wślizgach nawet nie otrzymywali żółtych kartek. Oprócz gry w zespole także pomagaliśmy trenerowi. Miał on zakład samochodowy i niejednokrotnie spędziliśmy tam po 3-4 godziny za które otrzymywaliśmy po 30 funtów. Później pracowałem w fabryce. To doświadczenie jednak bardzo mnie ukształtowało, nie tylko jako piłkarza, lecz także jako człowieka – wspomina Vardy.

vardyhalifax

Po trzyletniej przygodzie z ósmą kondygnacją angielskiego futbolu w Stocksbridge, nadszedł czas, by powiedzieć stop. Liczba ponad 100 występów i blisko 70 strzelonych bramek zwróciła uwagę włodarzy Halifax Town i zmusiła do zapłaty 15 tysięcy funtów za szalejącego napastnika.

– Zbudowaliśmy boiska, by dostać się do Football League. Mieliśmy tylko trzy gole w sześciu meczach i obawialiśmy się, że nie damy rady z obecnym składem. To był impuls, by ściągnąć Vardy’ego. On był rarytasem. Otrzymałem raporty od ludzi z samymi pochwałami, ale to był hazard. On grał przeciwko elektrykom i listonoszom, a ja potrzebowałem kogoś do profesjonalnego futbolu – wspomina ówczesny menedżer Halifaxu.

Jak na warunki siódmej ligi, pieniądze zapłacone za Jamiego okazywały się być ponad stan. Mimo to Halifax zaryzykował, co w ostatecznym rozrachunku okazało się być świetną decyzją. Jamie strzelając 29 bramek wprowadził swój zespół do Conference North (szósty poziom rozgrywek).

Po zakończonym sezonie znowu przyszedł czas na zmiany barw klubowych – tym razem na te z Fletwood Town. Kwota? Ponownie wygórowana – ponad 150 tysięcy funtów. Transfer oznaczał również awans w hierarchii ligowej. Choć jeszcze nie była to profesjonalna liga, to wszyscy w klubie na czele z Vardy’m, wiedzieli, że wystarczy jeden krok, by się tam znaleźć. Ten krok został wykonany bardzo szybko, bo już po 10 miesiącach od transferu Jamiego. 31 bramek i tytuł króla strzelców był kamieniem milowym w jego karierze. Bowiem to do klubu wpłynęła kolejna oferta. Tym razem już od drużyny, do której powoli dochodził zapach Premier League.

vardyflet

Transfer do Leicester był historyczny. Vardy okazał się najdroższym piłkarzem w historii, który przechodzi z tzw. „non-league” (niezawodowa liga) do Championship. Również kwota w postaci miliona funtów robiła wrażenie. Sielanka skończyła się wraz ze startem rozgrywek. Było to ogromne rozczarowanie dla bramkostrzelnego napastnika. Kontuzje i utrata formy skłoniła kibiców do drwin z nowego nabytku klubu. Vardy się załamał, po raz kolejny myślał o porzuceniu zawodu piłkarza, ale po rozmowie z rodzicami bardzo szybko zostało mu to wybite z głowy. Jamie się pozbierał i już w kolejnym sezonie został kluczowym graczem „Lisów” (16 bramek i 11 asyst) w drodze po awans do najwyższej klasy rozgrywkowej

Zmagania w Premier League były typową kolejką górską. Początek sezonu i samo spotkanie przeciwko Manchesterowi United, w którym Vardy strzelił bramkę i zaliczył cztery asysty, to coś z rodzaju spełnienia marzeń. W kolejnych spotkaniach już tak różowo nie było i „Lisy” utknęły w strefie spadkowej, z której udało się wygramolić dopiero w końcowych kolejkach. Zwieńczeniem udanej kampanii okazało się powołanie do reprezentacji Anglii. To szczególne wydarzenie nie tylko dla samego piłkarza, lecz także dla ojca, który, gdy Vardy miał zaledwie 22 lata, udał się do bukmachera by postawić zakład o pomyślności ubrania narodowego trykotu przez jego syna. Ten jednak odmówił i dopiero znajomości jednej z przyjaciółek rodziny w jednej z firm bukmacherskich skłoniły do utworzenia takiego zakładu, pod warunkiem, że owy występ nadejdzie w ciągu dwóch lat.

vardyrepka

Wielka kariera Jamiego Vardy’ego wzrasta z każdym meczem. Obecnie Anglik jest najskuteczniejszym strzelcem Premier League i regularnie powoływanym zawodnikiem do reprezentacji Anglii. To kolejny wzór dla graczy spoza centrum angielskiego futbolu, który potwierdza, że nawet grając w nieprofesjonalnych ligach, można dojść na szczyt. Ian Wright, Charlie Austin – oni również dążyli do wszystkiego ciężką pracą od podstaw, tłukąc się w niższych klasach rozgrywkowych. Czasami po prostu trzeba cofnąć się, doznać najobrzydliwszego cierpienia, by pójść potem do przodu i napić się szampana. Wyrzucenie z Sheffield Wednesday paradoksalnie okazało się najlepszą decyzją w jego dotychczasowej karierze. To oni postawili na nim krzyżyk, za który może być im tylko wdzięczny.

Bez tego ta historia nie nosiłaby miana tak romantycznej.

Komentarze

komentarzy