W kilkaset słów dookoła buta

16 grudnia 2012 roku na Camp Nou miejscowa Barcelona podejmowała Atletico Madryt. W cieniu wysokiego wyniku i pojedynku snajperskiego na linii Messi-Falcao, bez echa przeszło wydarzenie, które warto przypomnieć z czysto marketingowego punktu widzenia. Trafienia numer 89 i 90 as Barcy zaliczył, grając w butach zaprojektowanych przez jednego ze swoich fanów.

Javier Pascual Mullor wygrał konkurs organizowany za pośrednictwem oficjalnego profilu Argentyńczyka na Facebooku. Świetny pomysł Adidasa na jeszcze większą identyfikację ze swoim idolem i przy okazji niemiecką marką. Dziesiątki kamer rozmieszczonych tak, by nawet najmniejsze szczegóły nie umknęły kibicom siedzącym przed telewizorami to dzisiaj chleb powszedni. Tak samo jak ekwipunek profesjonalnego piłkarza, który pozwala na przekraczanie kolejnych granic ludzkiej wytrzymałości, kpiąc przy okazji z praw fizyki. Kiedyś role były odwrócone i to aura oraz ówczesna technologia naśmiewały się z zawodników. Jak doszliśmy do punktu, w którym buty szyte na miarę pozwalają grać na sztucznej murawie i pod zamkniętym dachem? Po odpowiedź trzeba cofnąć się do XIX wiecznej Anglii.

Właściwie o pierwszych butach piłkarskich wspomnieć można w kontekście króla Henryka VIII, ale obuwie przygotowane dla angielskiego monarchy w 1526 roku traktować należy raczej jako ciekawostkę historyczną. Wydarzenia, które miały miejsce ponad trzy wieki później, to już zupełnie inna para kaloszy. Druga rewolucja przemysłowa sprzyjała nie tylko rozwojowi wynalazków codziennego użytku, mających ułatwiać ludzkie życie. Wraz z rosnącą liczbą nowych zakładów pracy, zaczęły powstawać pierwsze angielskie kluby piłkarskie, które po dziś dzień występują w Premier League i niższych klasach rozgrywkowych. Aby zabawa przyzakładowych piłkarzy mogła wkroczyć na wyższy poziom, potrzebne było odpowiednie obuwie. Pierwsze egzemplarze przypominały bardziej buty do chodzenia po górach niż kopania piłki. Charakteryzowały się metalowym czubkiem, długim językiem oraz wysoką cholewką mającą chronić kostkę przed niepożądaną kontuzją. Największą wadą był jednak materiał, który wykorzystywano do ich produkcji. Ciężka i twarda skóra po nasiąknięciu wodą potrafiła ważyć nawet 1kg! Stwierdzenie kick and rush idealnie oddaje funkcjonalność butów, które przede wszystkim spełniały rolę ochraniacza. Kolejne dekady nie przynosiły większej rewolucji na rynku obuwniczym. Głównymi producentami były wówczas takie firmy jak Gola, Hummel i Valsport. Zmiany przyniosło dopiero zakończenie II wojny światowej.

Branża zaangażowana przez kilka poprzednich lat w działalność na rzecz wojska, mogła w końcu odetchnąć i skupić się na wprowadzaniu nowinek technicznych w życiu sportowców. Fabryki w Ameryce Południowej postawiły na lżejszą i bardziej elastyczną skórę, ale prawdziwym krokiem milowym okazał się pomysł dwóch braci z Zachodnich Niemiec. Adolf i Rudolf Dassler do 1948 roku działali na wspólny rachunek, by ostatecznie dać początek dwóm niezależnym firmom. Rudolf podążając własną ścieżką, poświęcił się przedsiębiorstwu, znanemu dziś pod nazwą Puma. Adi, jak pieszczotliwie nazywano starszego z braci, został z kolei właścicielem marki Adidas. W 1954 roku wyprodukowano pierwsze buty piłkarskie z wykręcanymi, metalowymi korkami, co znacznie zwiększyło zwrotność i szybkość zawodników. Lata 60-te przyniosły kolejną rewolucję. Wysoką cholewkę zastąpiono wycięciem charakterystycznym dla „korków” jakie znamy dzisiaj. Na rynku pojawili się kolejni producenci jednak Joma, Mitre i Asics stanowili tylko tło dla rosnącego w siłę imperium Adidasa. Barwne lata 70-te odcisnęły piętno na nowych modelach piłkarskiego uposażenia. Popularna dotychczas czerń nabrała kolorów, a reprezentacja RFN w 1974 roku cieszyła się z drugiego tytułu Mistrzów Świata. Za współtwórcę sukcesu uznano oczywiście buty z trzema paskami.

W kolejnej dekadzie ciekawy projekt przedstawił były piłkarz Liverpoolu, Craig Johnson. Jego wizję zaakceptowali włodarze niemieckiego giganta, a w 1994 roku światło dzienne ujrzały pierwsze buty Adidasa z serii Predator. Wraz z rozwojem technologii zaczęto wykorzystywać niedostępne wcześniej surowce. Przede wszystkim wysłużone, twarde podeszwy zastąpiono lżejszym tworzywem. Piłkarze z każdym rokiem pokonywali kolejne bariery szybkości. Piłka przekraczała linię bramkową w coraz bardziej nieprzewidywalnych okolicznościach. Do gry wkroczyli tacy gracze jak Reebok, Mizuno i Nike. Amerykański potentat w 1998 roku wyprzedził całą konkurencję wypuszczając na rynek najlżejsze buty piłkarskie w XX wieku. Nike Mercurial ważyły zaledwie 200g. Z początkiem nowego stulecia, branża zdominowana przez Adidasa, Pumę i Nike przyjęła w swoje szeregi kolejnych fachowców przemysłu obuwniczego. Lotto oferowało sprzęt pozbawiony sznurowadeł, Kelme wprowadziło Shark Technology, stawkę goniła włoska Diadora.

Znakiem naszych czasów okazały się modele wykorzystujące technologię laserową, która umożliwia dopasowanie obuwia do indywidualnych potrzeb piłkarza. Co prawda buty na zamówienie Adidas robił już w 1974 roku, ale wówczas pod uwagę brano jedynie nietypowy rozmiar stopy, a nie jej dokładną fizjonomię. Hitem ostatnich miesięcy jest technologia komputerowa zastosowana w modelu f50, którego ambasadorem został Leo Messi. Specjalne czujniki umieszczone w podeszwie mierzą m.in. prędkość i dystans jaki dany zawodnik pokonuje podczas jednego spotkania.

O historii butów piłkarskich można by pisać i opowiadać godzinami. Jako nieodłączny element najbardziej popularnego sportu na kuli ziemskiej, były świadkami wzlotów i upadków dyscypliny. Zapewne pierwsi propagatorzy sportu zdominowanego w ostatnich latach przez filigranowego napastnika Barcelony, nie przypuszczali, że przygoda kawałka skóry połączonego z metalowymi wkrętami będzie żyła własnym życiem. Technologia i postęp wywróciły świat futbolu do góry nogami i chyba tylko w jednym aspekcie poniosły porażkę, co jest akurat bardzo dobrą informacją. Wciąż o zwycięstwie decydują głównie umiejętności, skuteczność i odrobina farta.

Komentarze

komentarzy