Wielkie pieniądze w piłce nożnej nie wzięły się znikąd. Kluby nie zaczęły wydawać na zawodników krocie tylko dlatego, że miały taki kaprys. Jak na praktycznie każdym normalnym rynku bywa, popyt generuje podaż, a ten na futbol jest po prostu przeogromny. Właśnie dostaliśmy kolejny dowód na to, jak ważni są odbiorcy.
Wszyscy dobrze wiemy, jak wielkie pieniądze zgarnia z praw transmisyjnych Premier League. Najatrakcyjniejsza, najładniej opakowana liga odskoczyła reszcie o lata świetlne i dobrze to widać w zestawieniu europejskich klubów z największymi przychodami. Im więcej rynków zbytu znajdziesz, tym więcej sprzedasz – to proste jak konstrukcja cepa.
Wykorzystaj kod KASA120 i odbierz bonus
Największe kluby nie są na swoim miejscu przez przypadek, tylko dzięki dobrze wykonywanej robocie. Jednym z jej aspektów jest poszukiwanie właśnie nowych miejsc, na których da się zarobić. Ostatnio w bardzo przejrzysty sposób pokazuje to Bayern, a teraz pokazał także Espanyol Barcelona. Zimą do klubu trafił Wu Lei, 27-letni chiński zawodnik, który do 2006 roku związany był jedynie z Shanghai SIPG. Pomocnik/napastnik zdążył sobie wyrobić w kraju niezłą markę, w końcu w 296 ligowych spotkaniach zdobył aż 151 bramek. Nic dziwnego, że jego przenosiny do Europy wzbudziły ciekawość.
Wielki dzień dla chińskiego futbolu. Wu Lei zdecydowanie najlepszy zawodnik ich piłki, zaprezentowany przez @RCDEspanyol. W Chinach brakowało im idola, który będzie grał w Europie, którego gra tutaj wpłynie na popularyzacje piłki w Chinach. pic.twitter.com/kSIJlKaXjZ
— Tomasz Szczygieł ? (@TomekSzczygiel) January 29, 2019
Może słyszeliście, może nie, ale po meczu Milan – Napoli i debiucie Piątka, pewna polska stacja pochwaliła się rekordem oglądalności. Przed telewizorami w różnych momentach zasiadło łącznie 750 tysięcy odbiorców. Wynik imponujący, ale jak się ma do niedzielnych wydarzeń? Wu Lei w barwach swojej nowej drużyny pojawił się w 78. minucie – kwadrans jego gry ściągnął przed odbiorniki… 40 milionów Chińczyków.
„Dooobra, co z tego, przecież ich jest tam jak mrówków” – stwierdzi typowy Janusz. I będzie miał rację, ale właśnie o to w tym wszystkim chodzi. Chiny interesują się piłką, ale nie mają gwiazd. Podobnie jak USA, przez co wręcz samorodkiem złota jest Christian Pulisic. Niegdyś na Goodison Park Everton podejmował Manchester City, w pierwszym z zespołów wystąpił Li Tie, w drugim Sun Jihai. W efekcie mecz przeciętnych drużyn obejrzało ponad 300 milionów osób… Idealna strategia? Znaleźć kilku utalentowanych Chińczyków, wyszkolić ich i czerpać korzyści nie tylko sportowe, ale przede wszystkim marketingowe.