Meldunek: zadanie wykonane!

Eurowpierdol. Od lat kwintesencja pucharowego lata dla Polaków. Ale nie dziś, jeszcze nie teraz. Polskie zespoły przechodzą pierwszą rundę z niespodziewaną lekkością. Śląsk wygrywa minimalnie na wyjeździe, a w domu, mimo przecież nie najłatwiejszego przeciwnika, spokojnie pokonuje Słoweńców. Większy problem jest z Jagą. Bo to ci byli w zasadzie najbliżej eurowpierdolu, niemiłosiernie męcząc się na Litwie. Jednak gol Świderskiego w ostatniej akcji meczu i rozjechanie Litwinów w Białymstoku pozwoliło kibicom o tych półtoragodzinnych torturach pod Szewlami zapomnieć.

Oba zespoły zasługują na pochwały – nie tyle za przejście pierwszej rundy, bo to obowiązek, co za wygranie obu meczów i zastrzyk punktów rankingowych. Punktów do rankingu po prostu nie można tracić w lipcu. Szczęśliwie się jednak złożyło, że mamy 4 zwycięstwa. Jak na razie…

Kolejny pozytyw? 13 goli polskich drużyn przełożyło się na 12 bramek strzelonych przez Polaków – jedną trafił Gajos, dwie młody Świderski (jedną na wyjeździe, jedną w Polsce), hat-trickami popisali się Tuszyński i Frankowski, bramkę trafił także Ostrowski, a dwie dołożył Kiełb. Jedynie Pich i jego bramka w Słowenii były dziełem zagranicznych rąk, a raczej, w tym wypadku – zagranicznej głowy.

Cieszy oczywiście postawa Jagiellonii, która spuściła solidne lanie amatorom z Kruoji. Józef Wojciechowski takie rozjechanie rywala widział po raz ostatni w 79’. 8 bramek, świetne mecze młodych – Świderskiego i Frankowskiego, i, co najważniejsze, dobre nastroje przed kolejną rundą. Można być wręcz pewnym, że gdyby Jagiellonia wyeliminowała Litwinów po karnych, do kolejnej rundy przystąpiłaby z zerową wiarą we własne umiejętności. A tak? Skoro golą frajerów, to może się postawią tym potężniejszym? To historyczny sukces drużyny Probierza – Żółto-czerwoni  po raz trzeci przystępują do europucharów – raz za silny okazał się Aris Saloniki, a raz potęgę objawili przybysze z Kazachstanu (chcecie poczytać o największych polskich „eurowpierdolach”, w tym również o meczu z Irtyszem?Kliknij tutaj!). Białostoczanie po raz pierwszy przechodzą choć jedną rundę i patrząc po ich dyspozycji, naprawdę mamy prawo wymagać.

Dla Śląska również brawa. Wrocławianie nie trafili na frajerów do zgolenia, ale na drużynę, którą trzeba spokojnie, bez nerwów, ograć. I to uczynili – trochę niemrawe (ale jednak!) zwycięstwo na wyjeździe i pewne zwycięstwo w domu. Co prawda, do przerwy mieliśmy remis i trochę nerwów, ale już na początku drugiej odsłony wszystko zostało  wyjaśnione – bramki Ostrowskiego i Kiełba zapewniły graczom z Wrocławia awans do następnej rundy. Szkoda straconej w końcówce bramki, ale, z drugiej strony, Śląsk dobił jeszcze rywali na koniec meczu drugim trafieniem Kiełba. 3:1.

Są jednak również powody do niepokoju – jeśli Jagiellonia zagra tak niemrawo jak pod Szewlami, to mocniejszy rywal wypunktuje bezlitośnie drużynę z Białegostoku, powodując, że u siebie Jaga nie będzie miała już o co grać (chyba że Drągowski zrobi z bramki twierdzę). Trener Probierz musi popracować nad tym, by wyjazdowe mecze jego drużyny nie wyglądały jak parada emerytów. Wnioski chyba jednak wyciągnął, patrząc po drugim spotkaniu. On już przegrał raz z Irtyszem, tak więc wiedział, że do kolejnej kompromitacji dopuścić po prostu nie można. Tym razem w rewanżowym spotkaniu jego zespół nie bronił wyniku, a pokazał lwi pazur i wlał dużo optymizmu w serca, zarówno kibiców, jak i samych piłkarzy.

Wypada życzyć obu zespołom, a także wkraczającym na pole walki od następnej rundy Legii i Lechowi, szczęścia w kolejnych meczach i znów awansu w komplecie do kolejnej rundy. Choć tym razem może być o to trudniej…

Gabriel Hawryluk