5 powodów, dla których warto oglądać tę kolejkę BPL

1.”Seba, ty weź go skop”. Leicester w nadchodzącej wielkimi krokami kolejce zmierzy się z „Czerwonymi Diabłami”. Jeszcze rok temu uznalibyśmy to spotkanie za zwyczajny mecz. Teraz jednak jest nowy sezon, nowe emocje i przede wszystkim nowe „Lisy”.

Ekipa Claudio Ranieriego to, rzecz oczywista, największa niespodzianka tegorocznych rozgrywek BPL. Wiadomo, Vardy, Kante, Mahrez, Albrighton, pierwsze miejsce. Typowe. Nie odkryję też Ameryki twierdząc, iż United to nie jest drużyna, która pieści oczy, czym bez wątpienia zawodzi swoich fanów. Manchester zajmuje co prawda cholernie wysokie drugie miejsce, ale styl w jakim się na tę placówkę wdrapali jest co najmniej niezadowalający. Przykładem może być ostatnia potyczka z Watfordem, gdzie tylko rewelacyjny, jak zawsze, David de Gea, uchronił swój team od…szczerze mówiąc – porażki.

W świetle tych spraw – rewelacyjnej postawy Leicester z Vardym na czele i dobrej, ale strasznie nieudolnej gry United z van Gaalem za sterami, możemy sądzić, iż czeka nas raczej…jednostronny pojedynek. To nie zespół z Manchesteru jest faworytem, co samo w sobie jest szokiem. No chyba, że Holender posłucha moich jakże profesjonalnych rad i wpuści jakiegoś zabijakę rodem z Belgii. Zabijakę z prostym komunikatem w głowie – neutralizacja tego, który ośmielił się tknąć rekord van Nistelrooya. I to bolesna.

2.W stolicy bez zmian. Parafrazując tytuł kultowej powieści Remarque’a. Tutaj co prawda nie ważą się losy wojny, ale „jedynie” derbów Londynu. Nie tych najważniejszych, ale też nie tych drugiego sortu.

Klub ze stolicy Anglii prezentuje poziom, który można określić jako katastrofalny. Oczywiście w stosunku do oczekiwań, które związane są nieodwracalnie z drużyną Mourinho. Nie zmienia tego oczywiście nawet wygrana z Norwich City, która jest, tak po prostu, obowiązkiem drużyny walczącej regularnie o Mistrzostwo Anglii. Sprawy mogą przybrać nieco inny obrót jeśli poprawa nastąpi teraz. Już w tej kolejce.

„The Blues” zmierzą się z solidnie prezentującą się ekipą Spurs. Z drużyną, która nie dość, że wyprzedza swoich teoretycznie mocniejszych rywali o 10 punktów, to jeszcze z zespołem, który pobudził znany doskonale z poprzedniego sezonu wiatr. Huragan. Hurrikane. Anglik trafiał w każdym z ostatnich 6 meczów „Kogutów”. Wynik iście imponujący. Jeśli nie zaprzestanie on bombardować bramki rywali swoimi uderzeniami, to nie wróżę sukcesów Chelsea. Trzeba będzie obejść się smakiem. Już po raz kolejny w tym sezonie.

3. Magiczna stopa. Umówmy się. Początki Mesuta Ozila w Arsenalu nie należały do najlepszych. Ten sezon jest jednak dobry pod względem zmian (no dobra, Arsenal nadal 4). Dotknęły one też tegoż gracza. I zmieniły go zdecydowanie na lepsze.

Spójrzmy tylko na asysty. Przez cały poprzedni sezon Niemiec zaliczył zaledwie 5 podań,które przerodziły się w asysty. Teraz, po zaledwie 12 meczach, jest ich aż 11! Geniusz. Zawodnik Wengera prowadzi też w innej bardzo ważnej, dla ofensywnego pomocnika, statystce. Do tej pory wykreował aż 56 sytuacji bramkowych! Ozil pozostaje też na bardzo wysokim poziomie procentowym podań. Wynosi on 88%. Geniusz do kwadratu.

W najbliższym spotkaniu z bardzo przeciętnym Norwich, odbywającym się już w niedzielę, Mesut będzie miał kolejną okazję zaprezentować swój niebywały kunszt na jednej z największych europejskich scen. Myślę, że znowu nie zawiedzie. Drużyny, siebie samego, nas i fanów „Kanonierów”.

maxresdefault

4. Na Merseyside ze zmianami. O ile Chelsea, jako przedstawicielka stolicy pogrążona jest w kryzysie, o tyle zespoły z miasta Beatlesów radzą sobie coraz lepiej.

Zarówno Liverpool, jak i Everton, zaczęły grać piłkę, która nie zawodzi fanów „Hey Jude”. Widać w nich naprawdę silne wpływy trenerów, co powinno cieszyć przede wszystkim w wypadku Jurgena Kloppa, który znajdował się, cholernie szybko, pod presją wywieraną przez szalenie wręcz niecierpliwych fanów „The Reds”. Nie ma co się jednak dziwić. Po tym co przeżyto w trakcie znajomości z Rodgersem liverpoolczycy mieli prawo wymagać natychmiastowych zmian. Te przyszły, a ich rezultat jest bardzo pozytywny. Ostatnia kolejka to dominacja nad Manchesterem City, a rezultat 4:1 jest tylko wynikiem niezłej gry Joe Harta i fatalnej skuteczności letniego nabytku klubu – Roberta Firmino.

Pozytywnie wiedzie się też niebieskiej części Liverpoolu. Duet Barkley – Lukaku zdaje się zupełnie nie zauważać przeciwników czyhających na ich drodze i skrzętnie demolują każdą ścianę, czyniąc z niej zaledwie słabą meblościankę. Znalazło to, rzecz jasna, przełożenie na wyniki. Everton zmiażdżył Newcastle 4:0 i  rozsiadł się na siódmej pozycji w ligowej tabeli. A może być jeszcze lepiej, bo „Młoty” są w zasięgu nóg.

Najbliższa kolejka powinna być spacerkiem dla obu teamów. Zmierzą się one kolejno z Bournemouth (16:00 w sobotę) i Swansea (17:15, niedziela). Żaden z tych klubów nie prezentuje hmm…wysokiego poziomu. Szybko, łatwo i przyjemnie. Teoretycznie, bo tak naprawdę jest to nic pewnego. To Anglia, moi drodzy.

5. Wróżbita znad Wisły. Dlaczego jeszcze warto nam zaufać? Otóż, moi mili, ostatnim razem celnie przewidzieliśmy, że Gran Derbi może się schować przy hicie Manchester City vs Liverpool. Czemu więc mamy mylić się tym razem? To po prostu BPL i to po prostu trzeba zobaczyć :).