1.Zaczarowany młoteczek. West Ham to nie jest typowa drużyna. Przekonywaliśmy się o tym już wielokrotnie. Pokonać Manchester City, a potem dać się ograć Norwich. Tak, to jest coś, co klub z Londynu potrafi.
Ostatnie wyniki podopiecznych Slavena Bilicia są dość… interesujące. Seria siedmiu meczów bez porażki. Brzmi dumnie, prawda? Szkoda tylko, że zaledwie jedną z tych potyczek udało się wygrać. Tę ostatnią – z Southampton. „Młoty” nie są drużyną złą, w żadnym razie. Są jednak drużyną, która potrafi utrzeć nosa zarówno swoim fanom, jak i osobom stawiającym u bukmachera. Kto o zdrowych zmysłach spodziewał by się remisu West Hamu z tak grającą Aston Villą? Strzelam, że jakaś jedna persona na sto innych.
Dzisiejsze zmagania Premier League rozpoczniemy od starcia właśnie tej drużyny z pewnymi jegomościami z Merseyside. Liverpool jest podbudowany. Liverpool jest szczęśliwy, bo udało się wygrać dwa razy z rzędu. Liverpool jest szczęśliwy mimo, że były to triumfy po 1:0. Liverpool jest szczęśliwy mimo, że wygrane te dotyczyły starć z Leicester i Sunderlandem.
Ostatnie spotkanie tych drużyn zakończyło się pogromem „The Reds” 3:0. Teraz są jednak inne czasy dla obu drużyn. „Młoty” nie mają genialnego Payeta, a podopieczni Kloppa zmagają się z problemami Hendersona. No to co? Remis.
2.Będzie padać, wysoko latają. To są prawdziwie pokrzywdzeni przez los piłkarze. Każdy rozwodzi się nad jakimiś Leicesterami i innymi Manchesterami, a w ich cieniu wyrasta wielka siła. Crystal Palace autorstwa Alana Pardew.
Zero porażek w ostatnich pięciu spotkaniach. Tylko wspomniany już West Ham może pochwalić się takim wynikiem. Plus jest jednak taki, że oni wygrali dwa spotkania w tej serii, a zremisowali trzy. Doprawdy doskonały rezultat. Nie mogą tego w żaden sposób zaciemnić fakty, że były to starcia z drużynami, które raczej potentatami nie są. Swansea City, Bournemouth, Southampton czy Stoke City. Żadne potężne zespoły, ale ich też trzeba pokonać. Inaczej żadna seria nie miałaby miejsca.
Swój niepokonany marsz spróbują kontynuować w meczu z Chelsea. Chelsea, która mozolnie pnie się w górę tabeli. Jest to istotnie żółwiowe tempo, lecz podobno wygrywa się konsekwencją. Należy być jednak konsekwentnym od początku rywalizacji, a nie od momentu zwolnienia Jose Mourinho. Tak, to mogą być dobre derby.
3.Wojna polsko polska. Do tej pory typowi polscy kibice mogli emocjonować się jedynie starciami drużyn z kółeczka Swansea-Arsenal-Leicester. W tym sezonie do tego grona dołączyło Bournemouth.
Artur Boruc, który został wybrany do najgorszej jedenastki BPL w tym sezonie, jest mimo wszystko czołową postacią zespołu „Wisienek”. Narzekania na jego postawę są tyleż bolące, że naprawdę – Polak miał cholernie dobre spotkania, jak to z Chelsea, a znalazłoby się kilku innych golkiperów, którzy w jeszcze większym stopniu nie sprostali wymaganiom. Kto? A na przykład Brad Guzan, Tim Howard czy inny z naszych rodaków – Łukasz Fabiański.
Marcin Wasilewski został odsunięty od składu Leicester. Nie ma jednak co się specjalnie dziwić. Defensor „Lisów” jest zwyczajnie gorszy niż Robert Huth i Wes Morgan – podstawowi obrońcy drugiej drużyny obecnego sezonu Premier League. W świetle tych spraw dość mało prawdopodobne jest wystąpienie Marcina na placu boju, lecz warto mieć nadzieję.
Polskie derby stać więc będą pod znakiem prawdopodobnej nieobecności Wasyla, krytyki w stronę Artura i dobrego meczu, który może być jeszcze ciekawszy ze względu na ostatnie wyniki owych drużyn. Uzyskały one tyle samo punktów w pięciu starciach.
4.Let Me Entertain You. Moim skromnym zdaniem najlepszy mecz bieżącej kolejki. Dwa ofensywne zespoły mające swoich liderów. To będzie to, to będzie Manchester City – Watford.
Obydwa zespoły umieją strzelać – razem nastukali już 61 bramek. Potrafią też nieźle bronić – 40 bramek straconych. No i ci liderzy…Odion Ighalo i Kevin de Bruyne. Jeśli ktoś mi nie wierzy niech zerknie do wszelkich podsumowań rudny jesiennej, albo do zwykłych statystyk. To są po prostu goście bez których i „Szerszenie” i „Obywatele” wyglądają blado. Watford jest jednak osłabiony. Przez idiotyczny faul w stylu niespełnionego adepta karate w wykonaniu Nathana Ake. Nie wiem co młodemu obrońcy strzeliło do głowy, jednak podejrzewam, że nie było to nic specjalnie mądrego.
Uspokajam jednak – żadnego z nich nie zabraknie. Nie powinno też zabraknąć naprawdę dobrego widowiska. Ciekawy mecz. To jest coś co mogę sobie i państwu obiecać.
5.Dzień sądu. Nie bierzemy jeńców. To jest już naprawdę ostatnia szansa.
Sunderland kontra Aston Villa. To nie brzmi zachęcająco, prawda? I tak po prawdzie nie da się do tego meczu w żaden sposób zachęcić. To będzie batalia. Regularna bitwa pomiędzy dwoma ostatnimi zespołami angielskiej ekstraklasy. Nikt nie będzie się oszczędzał, bo nikogo na to nie stać. Aston Villa chyba bardzo chce dogonić Derby County i jest co całkiem możliwe jeśli i z „Czarnymi Kotami” przegrają. Oni natomiast chcą chyba stworzyć jakąś nową serię porażek. Arsenal mógł mieć 14 wygranych pod rząd? No to my możemy mieć 14 przegranych. Kto Sunderlandowi zabroni.
To nie będzie ładny mecz. To nie będzie nawet przeciętny mecz. To będzie kopanina, z której może być tylko jeden zwycięzca. To będzie cholernie brzydki mecz. Tak angielski, że aż kości będą trzaskać.