1. Mecz ostatniej szansy. Dziś będzie naprawdę niewesoło. Większość artykułu poświęcona będzie wpadkom i upadkom. Na pierwszy ogień idzie „geniusz” trenerski z Liverpoolu w osobie Brendana Rodgersa.
Każdy z nas doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że Irlandczyk jest wśród fanów „The Reds”, w ostatnim czasie, osobą mocno, hmm, napiętnowaną. Ciśnienie i presja to słowa, które najczęściej przewijają się w prasie. Nie ma się jednak czemu dziwić. Cholernie rozczarowująca postawa zawodników, zarówno pod względem indywidualnym, jak i, a może przede wszystkim, pod względem taktycznym, z miasta Beatlesów w meczach z West Hamem, Stoke City, czy Bournemouth swe apogeum nienawiści znalazła po meczu z Manchesterem United. Gdyby nie przebłysk geniuszu belgijskiego napastnika – Benteke, Liverpool nie tyle odniósłby porażkę, co zostałby zwyczajnie rozjechany przez walec z czerwonej części Manchesteru.
Nieporadność taktyczną było widać szczególnie przy bramce na 1-0 dla „Czerwonych Diabłów”. Impotencję strategiczną Rodgersa wykorzystał bezwzględnie Juan Mata, Blind, a przede wszystkim Van Gaal. Jest to też idealna sytuacja do tego by uwypuklić różnicę miedzy tym, co potrafi Holender, a tym czego nie potrafi i chyba nigdy nie będzie umiał Brendan.
Następna kolejka zaowocuje starciem Liverpoolu z Norwich City. Popularne „Kanarki” są jedną z największych pozytywnych niespodzianek Premier League i ci kibice „The Reds”, którzy nadal wierzą w Rodgersa, uznają ten mecz za czas ostateczny. Jeśli gra Liverpoolu nie zacznie „cieszyć oka” i nieść wraz z tym pozytywnych rezultatów, to niebawem wybije godzina zero.
2.Hej, jak tam na dole? „A idź Pan w ch**”. W taki oto sposób prezentuje się obecna postawa Newcastle United, które, proszę o werble, jest ostatnią drużyną angielskiej ekstraklasy po rozegranych pięciu kolejkach. Marazm, w jaki popadli podopieczni Steva McClarena jest naprawdę dużą niespodzianką. Nie trenuje ich już najlepszy trener ligowy w osobie Johna Carvera, a do klubu ściągnęli gracze pokroju Wijnalduma. Na nic się to zdało. Bilans bramkowy gorszy niż Stoke, czy przedostatni Sunderlandu i genialnie się prezentujące 2 punkty w ich ligowym dorobku.
Tragiczna postawa musi ustąpić, teraz, zaraz. Newcastle musi zacząć zdobywać bramki, a co najważniejsze punkty. Jeśli do przełamania nie dojdzie już w meczu z Watfordem, to zrobi się już cholernie niewesoło.
3.What’s up, Harry? Jak dużo racji mieli Ci, którzy prorokowali mu upadek. Jak dużo racji mieli Ci, którzy nazywali go Michu v.2. Sprawa ma się prosto – Harry Kane od 834 minut kopie się w czoło. Nie owijajmy w bawełnę, młodemu Anglikowi nie udaje się praktycznie nic. O ile w poprzednim sezonie imponował zarówno zdobywanymi golami, jak i swoją świetną grą defensywna, to teraz wygląda na gracza mocno bezproduktywnego.
Żeby nie być gołosłownym poniżej statystyka magicznych występów Kane z tego sezonu. To już nie jest HurriKANE, teraz jest to tylko leciutki wietrzyk.
W najbliższej kolejce „Spurs” zmierzą się z jedną z największych niespodzianek tego sezonu – Crystal Palace. Popularne „Orły” straciły w tym sezonie sporą liczbę 6 bramek, więc Kane ma idealną okazję do przełamania się. Nie dość, że będą to derby Londynu, to jeszcze zmierzą się z wyżej notowanym rywalem. Harry Kane nie powinien czekać z przełamaniem, bo kibice i Daniel Levy z pewnością nie będą.
4.Londyn jest… No właśnie. Jaki jest Londyn? Ostatnia postawa zespołów ze stolicy Anglii, jakby to dostojnie ująć, nie spełnia pokładanych w nich oczekiwań. Znowu śmieją się z 4 miejsca Arsenalu, Tottenham zajmuje miejsce w środkowej części tabeli, a Chelsea… wisi nad strefą spadkową. Szok, niedowierzanie, konsternacja.
Najbliższa kolejka stoi jednak pod znakiem derbów stolicy. Stracie Arsenalu z Chelsea określić można mianem „meczycha” i to przez duże „M”. Dla obu teamów jest to niebagatelne wydarzenie mimo, że ich prawdziwe derby dotyczą innych drużyn (kolejno Tottenham i Fulham). Już teraz, przed pierwszym gwizdkiem, niemal każdy określa tę potyczkę mianem hitu kolejki. Mam nadzieję, że robimy to absolutnie zasłużenie i „The Blues” obudzą się na dobre i pokażą kawałek dobrego futbolu. To samo dotyczy się „Kanonierów”, którzy najbardziej ośmieszyli BPL przegrywając 1-2 z Dinamo Zagrzeb. Nie oczekuję widowiska ultra ofensywnego, ważne żeby działo się wiele i żebyśmy mogli poznać odpowiedź na pytanie, jaki jest ten Londyn.
5.To jak z Wami, Wy Młotki jedne? Gdy są faworytami – zawodzą i grają przeciętnie. Gdy mało kto na nich liczy – szokują i prezentują najwyższej klasy futbol. Należy więc uznać, że presja faworyta, to nie jest coś, co „Młoty” lubią. Podobnie było w ostatnim meczu ze „Srokami”, który mimo wygranej nie wprawił fanów zespołu Bilica w miłe osłupienie.
Najbliższa kolejka, to mecz z Manchesterem City. „Żelaźni” znajdują się więc w sytuacji o tyle wygodnej, że znowu nie są faworytami meczu, ale… jeśli wygrają, to nikt się nie zdziwi. Ot, taki paradoks. Muszą jednak postarać się udowodnić swoją siłę i ostatecznie przekonać do siebie fanów BPL.