1. Bitwa o Anglię. Ręka, noga, mózg na ścianie. Oto derby Anglii! Oto mecz, w którym nie można posłużyć się żadną statystyką, żadnym twierdzeniem, tu nie ma pewników. Jeśli ktoś wysnuwa jakieś wnioski i mówi, że coś się sprawdzi, to w tym przypadku, może sobie to w rzyć wsadzić. Ah nie, przepraszam. Pomyłeczka. Starcie Liverpoolu z Manchesterem United zawsze niesie ze sobą jedno – walkę do samego końca. To nie zmieniło się od pierwszych derbów, aż po ostatnie, już 192.
Tegoroczne 193, będą obfitowały w starcie dość mocno kontrowersyjnych umysłów trenerskich. Z jednej strony „nieco” szalony Louis van Gaal, a z drugiej Brendan „Hail” Rodgers. Pierwszy z nich, o ile nie zagłębi się zbyt mocno w swoich pokręconych planach, pomysłach i taktykach, to jest od Brendandinho szkoleniowcem lepszym. Różni go przede wszystkim to, że on w przeciwieństwie do coacha „The Reds”, ma jakiś pomysł na grę swojego zespołu. Niekoniecznie jest to pomysł dobry, ale widać, że Holender próbuje cokolwiek ukręcić z „Czerwonych Diabłów”. Natomiast Brendan… on ewidentnie próbuje z bicza zrobić gówno… Ale przynajmniej nie kupuje Martiala za tyle kasy. Mimo to, jako kibic Liverpoolu, jestem rozczarowany. Jednakże mam zamiar cieszyć się każdą chwilą bitwy o Anglię. To wielki dzień. To dla wielu sens istnienia Premier League. Nie ma drugiego takiego starcia. I nie będzie.
Drodzy Państwo, zaraz zaczynamy!
2. Nadrzeczne problemy. Co łączy rzeki Trent i Tyne? Nie, nie tylko to, że leżą one w Anglii i zaczynają się na tę samą literę alfabetu, ale także fakt, że kluby mające swe siedziby przy tych rzekach, mają OGROMNE kłopoty już od samego początku sezonu. Fatalna dyspozycja Newcastle i Sunderlandu była do przewidzenia, ale fakt, że „Garncarze” nie mogą się wygrzebać z dołu tabeli jest już nieco szokujący. Tym bardziej jeśli zobaczymy na nazwiska jakie w ostatnim czasie do Stoke City trafiły. Shaquiri,Bojan czy Muniesa, ogórkami nie są. To jednak w inny sposób zweryfikowała rzeczywistość Premier League.
Podobnie sprawa ma się z „Czarnymi Kotami” i ich rywalami – „Srokami” . Teoretycznie świetne transfery. Zawodnicy, którzy mają być 200% gwarancją utrzymania (i nie tylko), a tu nagle „jeb” – wyskakuje piłkarz taki jak Mitrovic. I cały plan legł w gruzach.
Najbliższa kolejka przyniesie nam potyczki tychże zespołów z Arsenalem(Stoke),Tottenhamem(Sunderland) i West Hamem(Newcastle). Oj, łatwo to jutro nie będzie. Nie będzie, oj nie.
3. Pojedynek na szczycie. W taki sam sposób zapowiadałem hit Manchester City-Chelsea. Tym razem będzie to stracie między klubami z tych samych miast, ba! Zmieni się „tylko” oponent „Obywateli”. Zmierzą się oni z… Crystal Palace. Czemu więc nazywam to pojedynkiem na szczycie? Ma to oczywisty związek z pozycją „Orłów” w tabeli angielskiej ekstraklasy. Podopieczni Alana Pardew… zajmują 2. miejsce i dotychczas przegrali zaledwie raz. Stawia nas to w sytuacji dość ciekawej, bowiem są to dwa zupełnie inne teamy, choć prezentują one podobny, otwarty styl gry. Nie należy jednak oczekiwać, że Crystal Palace pójdzie na wymianę ciosów z City, bo skończy ze złamaną żuchwą, nosem, biodrem, żebrami, nogą i rękoma. A i kręgosłup byłby mocno narażony na niebezpieczeństwo. Jeśli „Orły” zagrają rozsądnie, to naprawdę będziemy świadkami meczu ciekawego, a jego rozstrzygnięcie nie będzie pewne aż do końcowego gwiazdka arbitra.
4. Wariacje van Gaala. Zachowanie Holendra wobec swojego podopiecznego – Davida De Gea, przypomina mocno sytuację wokalisty Guns n’ Roses – Axla Rose, który w swej piosence „Used to love Her” opisuje moment uśpienia swojego ukochanego psa… analogicznie do tej sytuacji postąpił Van Gaal, który „zabił” De Geę, najpierw sadzając go na ławce rezerwowych, a następnie blokując transfer tegoż gracza do Realu Madryt. Należy tutaj zwrócić też uwagę na fakt, że dla obydwu panów ich podopieczni znaczyli więcej niż pierwsza, lepsza osoba na ich drodze, a już na pewno więcej niż pieniądze dla van Gaala. Holender bowiem wydaje kasę z budżetu Manchesteru United w sposób nie tyle nieroztropny co zwyczajnie głupi. Nie można inaczej nazwać wydania TAKIEJ (50 milionów+bonusy) gotówki na zaledwie 19-latka rodem z Francji, będącego nikim innym jak tylko dużym talentem. Ba! Anthony jeszcze nie udowodnił, że on na miano wielkiego talentu zasługuje. Co więc podkusiło van Gaala? Czy sytuacja United w ataku jest naprawdę aż taka zła? Jeśli tak, to czy nie roztropniej byłoby zostawić van Persiego w składzie i nie puszczać go za śmieszne pieniądze do Turcji? Według 99,9% osób w zarządzie United (a przede wszystkim księgowej) tak. Jest jednak jeden taki jegomość który z wiekiem szaleje coraz bardziej. I nie mam tu na myśli poczciwego Arsene Wengera.
Wszystkie te sytuacje rodzą więc pytanie, zadane już trochę wcześniej – jak w starciu dwóch wielkich ego i dwóch wielkich klubów poradzi sobie ten starszy? Czy jego wariacje pobiją słynnego Brendandinho? Przekonamy się już wkrótce.
5. Red Day, again? To jest Anglia, cholera. W ostatniej kolejce BPL osiągnięto „imponującą” średnią kartek na mecz – wynosiła ona 4,5! Co więcej, zaskakuje też średnia czerwonych kartek na spotkanie, oscylująca na poziomie 0,6. To była pierwsza „oryginalna” kolejka angielskiej ekstraklasy. Kości trzaskały, zęby bolały (szczególnie w Stoke, które kończyło mecz w 9), oczy miały się okazję nacieszyć. I jak tu ich nie kochać? Jeśli najbliższa kolejka przyniesie nam tyle emocji, także, a właściwie przede wszystkim tych negatywnych… to nie ruszę się sprzed TV. Cholera, co ja gadam. I tak bym się nie ruszył.