Dziś w 7 o’clock wieści z Londynu. Chelsea po wygranym 0:2 meczu z Liverpoolem wciąż pozostaje w „grze o tron”, ponadto dzisiejszego wieczoru podopieczni Jose Mourinho zagrają z Atletico o finał Ligi Mistrzów.
O taktycznym geniuszu „The Special One” mieliśmy okazję przekonać się w ciągu ostatniego tygodnia aż dwukrotnie. Najpierw Portugalczyk z ogromną precyzją rozbroił tykającą bombę w postaci Liverpoolu, a następnie namieszał w głowie Diego Simeone posyłając na trening rzekomo poważnie kontuzjowanych Terry’ego i Cecha. Przeciwnicy szkoleniowca Chelsea oskarżają go, że ten ostatnimi czasy prezentuje antyfutbol, zwolennicy zaś podkreślają geniusz taktyczny Portugalczyka. Kto w tym sporze ma rację? Cóż, ile dyskutujących, tyle opinii. Można Mourinho nie lubić, ale trzeba szanować. Trening pierwszego golkeepera „The Blues” wywołał niemałe zamieszanie i dodał nieco pikanterii przed dzisiejszym spotkaniem na Stamford Bridge. Tak o tej sprawie wypowiedział się sam „The Specia One”: Oczywiście, stan Petra nie pozwala mu na grę, ale każdy jest gotowy. Właśnie tą wiadomość chcieliśmy wysłać. Wszyscy piłkarze są na boisku – nawet ci zawieszeni, kontuzjowani i ci, którzy regulaminowo nie mogą grać. To bardzo ważny mecz dla naszej grupy – wszyscy są razem, każdy chce pomóc i każdy chce grać. Nawet ci, którzy skarżą się na kondycję chcieliby zagrać i to była wiadomość od Petra i całej naszej drużyny. Dzisiejszy mecz jest dla Portugalczyka piątym półfinałem LM, dlatego sporo fanów futbolu stawia dziś na Chelsea, biorąc pod uwagę doświadczenie Mou. On sam powiedział: Nie sądzę, aby moje doświadczenie mogło być kluczowe. Być może będę lepiej spał przed meczem, ale sam mecz jest osobnym przypadkiem, to zbiór detali, tu jeden gol robi różnicę. To spotkanie, w którym każdy musi zagrać na najwyższym poziomie – i zawodnicy i ja sam. Przez 90 minut zawodnicy są ważniejsi od trenera, ja ufam swoim piłkarzom i to pomaga mi zachować spokój. Obecnie futbol jest pełen filozofów. Jest tylu ludzi, którzy rozumieją go lepiej niż ja, jest tyle świetnych filozofii i teorii, rzeczywistość jest jednak zawsze rzeczywistością. Zespół, który kiepsko się broni ma małe szanse na zwycięstwo. Zespół, który nie strzela wielu goli i który je traci znajduje się w tarapatach. Zespół bez równowagi nie jest zespołem. Kiedy Atletico będzie miało piłkę, my musimy się bronić, ale kiedy my ją będziemy mieli, zaatakujemy. To jest futbol jaki znam. Kiedy przeciwnik posiada piłkę, musisz popracować w defensywie, pokazać swoją organizację. Kiedy ty masz futbolówkę, próbujesz grać dostosowując się do swoich zawodników i zawodników rywala. 10 czy 20 lat temu, gdy dany zespół grał strategicznie, mając w głowie swoje cechy i cechy przeciwnika, nazywano go dobrą, inteligentną drużyną, teraz – w zależności od nazwy klubu i nazwiska trenera – taka gra jest krytykowana, ale dla mnie to nie jest problem. Na jaką taktykę postawi Mourinho? Zaparkuje autobus, czy może odważnie wyjdzie z grą ofensywną? Mecz rozgrywany jest w Anglii, więc myślę, że druga opcja wydaje się całkiem prawdopodobna.
John Terry – 33-letni obrońca i kapitan zespołu ze Stamford Bridge ujawnił, że rozmowy na temat przedłużenia jego kontraktu z Chelsea wciąż są w toku. Obecna umowa wygasa wraz z zakończeniem obecnego sezonu, ale myślę, że forma, jaką prezentuje ten zawodnik oraz jego wpływ na całą drużynę zapewni mu pozostanie w Londynie. Sam zainteresowany powiedział: Chelsea to klub, w którym jestem od 14 roku życia i chcę tu pozostać do końca swojej kariery. Wciąż negocjujemy, ale ostatnio mieliśmy kilka bardzo ważnych meczów, stąd rozmowy były przerwane. Klub wie, że chcę w nim zostać, oświadczyłem to bez ogródek, mam nadzieję, że wszystko będzie jasne do końca sezonu. Czuję, że wciąż mogę wiele dać z siebie drużynie w przyszłym roku. Co będzie później? Nie wiem, mam nadzieję, że odczucie będzie podobne. Zawodnik skomentował również swój uraz, jakiego doznał w ostatnim spotkaniu z Atletico, swoją dyspozycję w rewanżu, pochwały Mourinho na jego temat oraz… pecha, jakiego ma do meczów Champions League (dla przypomnienia: w 2008 roku Terry musiał przełknąć gorycz porażki w finale LM po swoim niewykorzystanym rzucie karnym, zaś w 2012 roku nie mógł wziąć w nim udziału przez zawieszenie): Kiedy po wyskoku spadłem na ziemię, od razu poczułem, że to coś poważniejszego. Normalnie wystarczy rozmasować kostkę, aby jeszcze pograć, ale ja musiałem zejść z boiska i nie czułem się z tym dobrze. Fizjoterapeuci z miejsca wykluczyli możliwość mojej gry z Liverpoolem. W niedzielę trenowałem już z tymi, którzy nie pojechali na Anfield i czułem się całkiem dobrze. W poniedziałek odbyłem pełną treningową sesję i powtórzyłem to we wtorek, nie miałem żadnych problemów. Co roku mamy mecze podobnej wagi, które tak wiele znaczą dla każdego zawodnika, ale z pewnością nie sprawia to, że jesteśmy mniej zdeterminowani do tego, aby awansować do finału. Naszym celem już na starcie sezonu jest gra w finale Ligi Mistrzów. Nie uważam, aby futbol był mi coś winien. Cóż, życie to również rozczarowania, kiedy nie udało ci się podnieść pucharu w górę, to jest w twojej głowie każdego dnia. Nie ma nic większego ponad Ligę Mistrzów. W 2012 roku miałem operację kolana przed meczem z Napoli, ale wróciłem na boisko i strzeliłem gola. Kiedy patrzę wstecz wiem, że miałem do odegrania dużą rolę czy to na boisku czy też w szatni zespołu. Chcemy wygrywać swoje spotkania właśnie po to, aby grać w takich spotkaniach jak finałowe. Przed takimi starciami nie trzeba mówić zbyt wiele, również w samej szatni jest ciszej niż zwykle z uwagi na wzrost koncentracji. Piłkarze świetnie wiedzą, co oznacza dla nich i dla klubu rewanż z Atletico. Jose jest bardzo szczery i jasno mówi, że jeśli będziesz grał dobrze, utrzymasz swoje miejsce w zespole. Nie możesz się na to dąsać, jeśli coś ci się nie uda, musisz walczyć aby odzyskać swoją pozycję na kolejny tydzień. Mourinho ma szacunek dla wszystkich, nie tylko do piłkarzy, ale też do całego personelu i działa to również w drugą stronę. Jego wiedza, ilość pracy jaką wkłada w treningi. On jest pierwszy w Cobham i ostatni je opuszcza. Kochamy go, ale wiemy, że musi domagać się do nas codziennie 100 procent. Po finale w Monachium (2012 rok – przyp. red.) nie myślałem zbyt wiele, byłem zadowolony, że kibice nareszcie dostali to, na co zasłużyli. Każdego roku nasza chęć gry w takich meczach jest wyjątkowa. Determinacja przychodzi pierwsza od trenera, ale też od samych piłkarzy. Cieszę się, że znów jesteśmy w tym miejscu i mam nadzieję, że wspólnie uda nam się awansować po raz kolejny, to samo w sobie byłoby wielkim osiągnięciem.
O dzisiejszym meczu w Lidze Mistrzów wypowiedział się także zawodnik Bayernu Monachium Arjen Robben. Drużyna Holendra odpadła wczoraj z tych elitarnych rozgrywek, co go niesamowicie rozgoryczyło. Warto wspomnieć, że Robben przez trzy lata grał w trykocie Londyńczyków, podczas pomeczowego wywiadu skomentował ostatnie spotkanie pomiędzy Chelsea a Atletico: Nie interesuje mnie, kto wygra drugi półfinał. W ubiegłym tygodniu obejrzałem całe 90 minut meczu między Atletico a Chelsea, ale szło mi to bardzo opornie – mecz nie miał wiele wspólnego z piłką nożną. Szanuję Mourinho i Simeone, każdy z nich ma swoją własną drogę, jaką prowadzi zespół, ale myślę, że to Real wygra tę edycję Ligi Mistrzów. Życzę im wszystkiego najlepszego.
Nieco inne podejście do dzisiejszego spotkania ma bramkarz Chelsea Mark Schwarzer. Dzięki kontuzji pierwszego golkeepera Londyńczyków – Petra Cecha – 41-letni zawodnik ma szansę wystąpić po raz kolejny w Lidze Mistrzów: Gra w Champions League jest dla mnie jak spełnienie marzeń. Zawsze chciałem sprawdzić się na najwyższym poziomie i Chelsea dała mi okazję, aby to zrobić. Liga Mistrzów to turniej, którego nigdy nie posmakowałem, dopóki nie trafiłem do Chelsea, a na szczęście trener ma na tyle dużo zaufania, że pozwolił mi na grę. Myślałem, że w europejskiej piłce poznałem już wszystko grając w Boro czy Fulham, ale Liga Europy to dopełnienie tych doświadczeń, ponieważ gra tu elita europejskich klubów. Australijczyk wypowiedział się także na temat swojej emerytury. Schwarzer przyznał, iż nie zamierza póki co kończyć swojej kariery: Mam nadzieję, że będę grał także po zakończeniu obecnego sezonu – taki jest mój plan i wciąż jestem podekscytowany przyszłością. Zawsze chciałem opuścić Australię i grać na najwyższym poziomie. Kiedy masz pierwszą dłuższą przerwę naturalnym jest pytanie 'jak długo to może trwać’? To wszystko jest częścią doświadczenia. W odpowiednim czasie w swojej karierze zmodyfikowałem pewne aspekty gry, które wpływają na to, ile jesteś w stanie wykonywać tę pracę. Miałem szczęście nie odnosząc poważniejszych urazów, ale to również kwestia pracy, jaką wkładam na boisku i poza nim. To pomaga mi omijać kontuzje. Już od początku swojej kariery wiedziałem, że wciąż będę miał margines na dalszą naukę. Niemal zawsze czułem się, że codziennie poprawiam swoją grę, więc po podpisaniu kontraktu z Chelsea rzeczy szły nadal dobrym torem. Świetnie jest pracować z Mourinho, to intensywny, ale bardzo ciekawy okres, niewiarygodne doświadczenie.
Demba Ba – zawodnik, który pomógł swojej drużynie wywalczyć awans do półfinału Ligi Mistrzów oraz strzelił cennego gola w ostatnim spotkaniu na Anfield, wypowiedział się na temat swojej dyspozycji w obecnym sezonie. Senegalczyk większość sezonu oglądał z perspektywy trybun lub ławki rezerwowych, mimo to nie traci optymizmu: To prawda. Miałem kilka trudnych okresów ale i tak wiem, ze piłka jest tym, co naprawdę kocham. Nie potrzebuję żadnej dodatkowej motywacji do gry. Oczywiście, zawsze jest lepiej być na boisku, niż poza nim, ale też czasem trudno wykorzystać szansę, jaką w końcu dostajesz. Kiedy po długiej przerwie wychodzisz na boisko, może brakować ci tempa czy ogólnej sprawności. Z drugiej strony, jeśli nie grasz zbyt wiele, to mentalnie jesteś przygotowany do tego, aby dać z siebie wszystko. Napastnik skomentował także fakt, iż na liście transferowych życzeń Mourinho w letnim okienku numerem jeden jest nowy snajper: W porównaniu do tego, co przeszedłem w życiu to jest nic, zupełnie nic. Znam swoją wartość nawet wówczas, kiedy ludzie myślą, że nie jestem wystarczająco dobry.
*tłumaczenia z pomocą serwisu chelsealive.pl
/Sylwia Siry/