Tottenham – Manchester United, czyli hit półmetka Premier League.

Ekipa z północnego Londynu ma w ostatnich latach patent na zespół Czerwonych Diabłów. Ostatnia wygrana Manchesteru United nad Kogutami miała miejsce w marcu 2012 roku. 4 ostatnie spotkania między tymi drużynami, to dwie wygrane Tottenhamu i dwa remisy. Oba zespoły kiepsko weszły w obecny sezon, ale już ustabilizowały formę na wysokim poziomie i prezentują się coraz lepiej.

Obecna kampania Premier League miała być przełomowa dla Spurs. Na stanowisku trenera zatrudniono Mauricio Pochettino, który w sezonie 2013/14 osiągnął wynik „ponad stan” z Southampton, zajmując wysokie, ósme miejsce w tabeli. Tottenham pod jego wodzą miał włączyć się w walkę o TOP4. Dla właściciela – Daniela Levego coroczne starty w Lidze Europy to już nie sukces, marzy mu się powrót Ligi Mistrzów na White Hart Lane po 4 latach przerwy. Początki były słabe, szczególnie w meczach domowych: porażka z WBA (0:1), czy z Liverpoolem (aż 0:3). Trochę czasu minęło, wykrystalizował się podstawowy skład i Tottenham kontynuuje serie 3 zwycięstw pod rząd. Głównym motorem napędowym Kogutów jest Christian Eriksen, który jest jednocześnie najlepszym strzelcem zespołu. Były zawodnik Ajaxu Amsterdam, mimo że jest pomocnikiem to uzbierał już 7 bramek i jedną asystę. Drugim w tej kolejności jest Nacer Chadli, mając 6 trafień i 3 decydujące podania. Coraz lepiej się spisuje wychowanek Spurs – Harry Kane, który wpisywał się na listę strzelców w 4 kolejnych spotkaniach (3 w lidze, jedna w pucharze ligi), a łącznie już strzelił 15 bramek we wszystkich rozgrywkach (Premier League, Capital One Cup, Europa League). Widać, że Pochettino coraz lepiej radzi sobie w Tottenhamie. Jego zespół zajmuje obecnie 7. miejsce w Premier League, ale już dziś może „wskoczyć” do TOP4, bo – do czwartego zespołu w lidze, Southampton – traci jedynie 2 „oczka”. Musi liczyć na potknięcia innych i zgarnąć 3 punkty w starciu z United….

Łatwo nie będzie, bowiem spełniły się przedsezonowe zapowiedzi Louisa van Gaala – mówił, że jego drużyny „odpalają” po 3 miesiącach. Zapowiadany czas już dawno minął, a United jest niepokonane od 8 spotkań, z których aż 7 było zwycięskich. Na rozkładzie mają już m.in.: Arsenal (2:1), Southampton (2:1) i Liverpool (3:0). Miejsce na najniższym stopniu podium jest zatem jak najbardziej zasłużone. Jedynym mankamentem Czerwonych Diabłów jest dyspozycja wyjazdowa. Na 8 meczy w delegacji tylko dwa rozstrzygnęli na swoją korzyść United, cztery z nich kończyło się podziałem punktów, pozostałe dwa to porażki. Jednak i forma wyjazdowa powinna się poprawić. Gołym okiem widać, że w coraz lepiej spisuje się ofensywne trio: Robin van Persie – Rooney – Falcao. Tych 3 zawodników jest autorami łącznie 18 bramek i 9 asyst. Przebłyski geniuszu znanego z Chelsea pokazuje Juan Mata, który pomimo niewielu okazji do gry zdobył już 5 bramek, i asystował 3-krotnie. Po kontuzji powoli powracają Angel Di Maria (3 bramki, 6 asyst), Luke Shaw i Ander Herrera (2 gole, 3 asysty), ale ich występ jest wątpliwy, co najwyżej zasiądą na ławce rezerwowych. Potencjał w ofensywie ogromny.

Pewni możemy być kilkunastu bramek. Ostatnie 3 mecze ligowe Tottenham wygrał wynikiem 2:1. Skoro tracili jedną bramkę z zespołami typu Leicester, Swansea czy Burnley – możemy być pewni, że i United coś strzeli. Czerwone Diabły średnio na mecz zdobywają prawie dwie bramki, ale i tracą co najmniej jedną. Obrona United jest bardzo słaba, popełnia kilkanaście błędów na mecz (np. karny, który wykorzystało Newcastle), dopuszcza do zbyt wielu strzałów/sytuacji (Liverpool miał aż 19 sytuacji bramkowych) i nawet będący w życiowej formie David de Gea nie zawsze jest w stanie uratować zespół. Tutaj musi być wysoki wynik.

Liczba goli – Ponad 3.5 – @2.67 (Unibet)

 

Tottenham jest jednym z czterech zespołów, które w Premier League faulują ponad 12 razy na mecz (12,06). Zdobyli aż 35 żółtych kartek i 3 czerwone. Manchester United nie jest wcale dużo gorszy w tych statystykach. Faulowali średnio 11 razy na mecz, uzyskując 32 żółte i 3 czerwone kartki. Jak dobrze wiemy, po 31 grudnia stan kartek wszystkich zawodników się „zeruje”. Od 1 stycznia żeby zasłużyć sobie na karę zawieszenia, trzeba zdobyć aż 10 kartek, po nich dopiero następuje pauza trwająca 2 spotkania. Niektórzy zawodnicy zapewne będą mieć to w głowach, więc nie będą oszczędzać nóg przeciwnika. Sędzią to Jonathan Moss, który gwizdał w 13 meczach tego sezonu, w czasie których wyrzucił 5 zawodników z boiska, a żółtymi kartkami karał aż 45 razy. W obecnej kampanii już sędziował mecze dzisiejszych rywali: Manchester United – Stoke City (6 żółtych kartek) i Manchester City – Tottenham (3 żółte i 1 czerwona kartka). Piłkarze mogą być już lekko zmęczeni grudniowym maratonem, niełatwo o brak koncentracji, czy spóźniony faul.

Ilość kartek – powyżej 4.5 – @2.00 (Bet365)