Oczywiście tematem numer jeden są przyśpiewki kibiców o Crisitano Ronaldo, ale to temat na inną dyskusję. My zajęliśmy się głównie sprawami o pozytywnym wydźwięku, aby podtrzymać Was trochę na duchu w tym brutalnym świecie. Gdy zobaczycie bramkę Suareza, Krychowiaka czy poczytacie o kapitalnym Jonathasie od razu zrobi Wam się lepiej. A przynajmniej jest na to szansa!
1. „Barca” z dwóch powodów
Po pierwsze: kolejny rekord Messiego – a właściwie nawet dwa. Najpierw Argentyńczyk zaliczył mecz numer 300 w La Liga, ale Leo nie byłby sobą, gdyby pokusił się o tylko jeden jubileusz. Drugi jest znacznie okazalszy, bo nie oszukujmy się sporo występów można nabić, ale asyst już nie tak łatwo. Messi ma ich od dzisiaj na koncie już 106, a więc wyprzedził tym samym Luisa Figo, który potrzebował na to też około dziesięciu lat. Trzeba jednak zaznaczyć, że Portugalczyk, gdy odjeżdżał z Hiszpanii miał już 33 lata, natomiast napastnik Barcelony ma dopiero 28 lat, a więc może jeszcze wyśrubować ten rekord do granic nieosiągalnych dla następnych pokoleń.
Po drugie: piękne gole. Trudno wybrać jeden, bo zarówno gol Suareza, jak i bramka Neymara to geniusz. Jednocześnie mecz z Levante pokazał, że ofensywny tercet rozkręcił się na dobre i co ważniejsze od statystyk – trzej wirtuozi wreszcie rozumieją się na boisku bez słów.
2. Mieszane uczucia
Grzegorz Krychowiak znów zdobył bramkę i to na dodatek otwierającą wynik spotkania. Skuteczność Polaka cieszy, bo ostatnio pojawiały się na Półwyspie Iberyjskim żale, że „Krycha” nie notuje zbyt wielu asyst i bramek. Poza tym ciągle trzeba mieć na uwadze fakt, że niedługo będziemy musieli stoczyć boje w eliminacjach do Euro 2016. Wartość defensywnego pomocnika też z pewnością rośnie, bo do defensywy potrafi dorzucić coś ekstra, ale cały piękny obraz zepsuła czerwona kartka. Czy zasłużona? Na pewno, bo taki atak na kolano to przy obecnych trendach czerwo z urzędu. Interwencję wymusiło nieudane podanie i choć nasz rezydent w La Liga nie chciał zrobić swojemu rywalowi krzywdy to musiał wylecieć z boiska. Na pocieszenie: w tej kolejce padło pięć czerwonych kartek, a jedną z nich ujrzał Ekeng, który rywalizował przeciwko drużynie Krychowiaka. Unai Emery już rozgrzeszył swojego wojownika, więc możemy być pewni, że to zdarzenie nie będzie miało wpływu na przyszłość byłego gracza Reims.
3. Kalu Uche znowu wśród żywych
Jego transfer wzbudził w Hiszpanii wiele emocji, ale nic dziwnego skoro Nigeryjczyk wyrobił sobie taką markę w Alemrii i Espanyolu. W Levante ma odpowiadać za bramki i asysty, bo właśnie gra ofensywna kuleje w ekipie „Żab” najbardziej. Pytaniem była z pewnością forma byłego zawodnika Wisły, bo przecież ostatni sezon spędził kąpiąc się w dolarach szejków, ale na szczęście już w drugim meczu rozwiał wszystkie wątpliwości strzelając ważną bramkę.
Levante odżyło jednak tylko na moment, bo po efektownym zwycięstwie nad Malagą, przyszedł sądny dzień i baty od Barcelony. Styl gry może nie rozkłada na łopatki, ale sprowadzenie takiego skrzydłowego jak Uche to dobry krok by go odmienić!
4. Obcy stadion plącze im nogi
Jest kilka drużyna w La Liga, które ewidentnie nie radzą sobie z grą na wyjazdach. Najgorszy jest zdecydowanie Real Sociedad, który zanotował, uwaga, uwaga – 0 zwycięstw na wyjazdach. Na szczęście ostatnio zaczął remisować i ma na koncie sześć oczek. To zawstydzający rezultat jak na ekipę tej klasy, a co ciekawe, David Moyes nadal nie znalazł recepty na tę bolączkę.
Podobnym przypadkiem są też Granada i Levante, z tym, że one tracą jeszcze więcej bramek, bo łącznie w delegacjach straciły odpowiednio: 25 i 22 bramki. Granada miała nawet szansę wywieźć korzystny rezultat z La Corunii, ale i tam spotkanie zakończyło się remisem. W ostatnich pięciu meczach na obcym stadionie strzeliła ledwie 3 bramki z czego dwie właśnie przeciwko zespołowi Cezarego Wilka. Zresztą Levante może „poszczycić” się jeszcze gorszym bilansem, bo trafiło do siatki jedynie raz.
Trudno powiedzieć co jest główną przyczyną takiego stanu rzeczy. O ile jeszcze losy Granady i Levante da się zrozumieć, bo generalnie każdy ich mecz w tym sezonie to wielka przeprawa to Realu Sociedad już nie. Gdyby Baskowie pokusili się choćby o trzy zwycięstwa to już byliby na ósmym miejscu w tabeli!
5. Jonathasomania
W Polsce mieliśmy „Małyszomanię”, a Elche ma bzika na punkcie Jonathasa. 9 goli w La Liga, do tego udział przy golach niemalże 3/4 bramek całej drużyny – to dorobek czysto statystyczny brazylijskiego napastnika. To jednak tylko kropla w morzu, bo Hiszpania zachwyciła się tym facetem nie tylko ze względu na strzelane bramki, ale przede wszystkim za grę i serce jakie wkłada w każde spotkanie. Media już okrzyknęły go nowym Diego Costą. Respekt budzi fakt, iż potrafi „ukąsić” z obu nóg i jeszcze z główki, a do tego może pochwalić się też dwoma asystami, bo jak sam twierdzi: to typ napastnika, który lubi szukać gry. Gdyby jeszcze popracował nad opanowaniem emocji to spokojnie mógłby pakować walizki do lepszego klubu. Obserwujcie go uważnie
TAK GRALI POLACY:
Grzegorz Krychowiak (74 minuty przeciwko Cordobie i czerwona kartka)
Cezary Wilk (0 minut)
Przemysław Tytoń (90 minut przeciwko Eibar)