Oceniamy nowe nabytki Wisły

Jean Barrientos i Boban Jović – to nowe nabytki Wisły Kraków, które zadebiutowały w dzisiejszym meczu z Bełchatowem. O tym pierwszym pisaliśmy już nieco wcześniej i jego CV wskazywało, że krakowianie mogą mieć z niego pociechę, ale jak to zwykle bywa w Ekstraklasie – mieć CV i umiejętności to jedno, a odnaleźć się w naszych realiach to drugie. Drugi natomiast był większą niewiadomą, ale też słychać było głosy ze Słowenii, że to bardzo utalentowany obrońca. Jak wypadli obaj panowie?

Na pewno nie każdy z Was oglądał dzisiaj, nawiasem mówiąc całkiem niezłe spotkanie, pomiędzy Wisłą, a Bełchatowem, więc dla przypomnienia dodamy, że Jović zagrał od pierwszej minuty na prawym skrzydle, natomiast Barrientos wszedł w drugiej połowie za Sarkiego.

BOBAN JOVIĆ
Udany występ Słoweńca, choć pierwsze minuty miał nieco elektryczne. Grał z bardzo dużym poświęceniem i walczył o każdą piłkę, ale nie zawsze dostrzegali go partnerzy. Na początku spotkania popisał się ładną klepką ze Stiliciem i Brożkiem, później mógł nawet zdobyć bramkę. W drugiej połowie starał się ciągnąć grę, ale nie zawsze mu to wychodziło. Wreszcie jednak trafił się Wiśle zawodnik, który potrafi zejść z piłką do środka i który wszystko robi w ruchu, co już w ogóle jest ewenementem w polskiej lidze. Wrzutka w biegu? Proszę! Obrót z piłką? Proszę! Wyjście do podania? Ależ proszę bardzo!

W oczy rzucała się jednak przede wszystkim jego umiejętności czytania gry. W odbiorze był dziś chyba, zaraz po Głowackim, najlepszym obrońcą w obu drużynach, a przecież nie miał dzisiaj zadań stricte defensywnych.

JEAN BARRIENTOS
Urugwajczyk wszedł na boisko wyraźnie nabuzowany. Do tego jeszcze te tatuaże, brrr… Na rezultaty nie trzeba było długo czekać, bo od razu sfaulował w dość chamski sposób Patryka Rachwała. Należy jednak docenić upór i walkę Barrientosa, bo potrafił wnieść do zespołu trochę spartańskiego pierwiastka, gdy ta była już wyraźnie przybita. Kilka razy kapitalnie odnalazł się w krakowskiej klepce, a i jedna kiwka mogła się podobać. Ogólnie na plus, tylko pytanie czy rzeczywiście wypali na skrzydle, bo jakoś bardziej ciągnęło go do środka pola.

Oczywiście na bardziej fachowe podsumowania będzie trzeba poczekać, ale mecz z Bełchatowem pokazał, że obaj mogą coś dać tej drużynie. Zwłaszcza na skrzydłach okupowanych przez niezbyt rozgarniętych Haitańczyków. Przy okazji wielkie brawa należą się włodarzom Wisły i Marcinowi Kuźbie oraz jego zespołowi. Ściągnąć dość młodych zawodników, z całkiem przyzwoitym CV do „Białej gwiazdy” tonącej w długach to nie lada sztuka. A przecież Barrientos dość regularnie występował w Vitorii Guimaraes, natomiast Jović, był nadzieją słoweńskiej piłki i w tamtejszej lidze zbierał bardzo dobre opinie. Pomimo to dało się ich zachęcić do przyjazdu pod Wawel, a przecież obecnie prezes Gaszyński nie jest w stanie zaproponować wielkich pieniędzy i gry w europejskich pucharach.