Rzadko się zdarza, żebyśmy mieli tak duży problem z wyborem blasków. Na znalezienie się w tej rubryce zasłużyli z pewnością Bartłomiej Drągowski, Jacek Kiełb czy Semir Stilić, lecz naszym zdaniem byli i tacy, którzy na to wyróżnienie zapracowali jeszcze bardziej.
(+) Efektowny Mateusz Piątkowski
Początek rundy wiosennej nie był najlepszy dla jednego z najskuteczniejszych strzelców jesieni, Mateusza Piątkowskiego. Michał Probierz odstawił go od składu z powodów czysto sportowych (przynajmniej taka jest oficjalna wersja), a miejsce na środku ataku zajmował Patryk Tuszyński. Szkoleniowca Jagiellonii broniły wyniki, gdyż białostocczanie pokonali w wyjazdowych spotkaniach zarówno Legię, jak i Śląsk. Po dwóch porażkach przyszła pora wytoczyć swoje największe działa, więc do wyjściowego zestawienia powrócił Piątkowski. Był to comeback naprawdę spektakularny, bo bramki jakie zdobywał 30-latek znamionowały klasę europejską. Pierwsze trafienie kandydowałoby do miana gola weekendu w Europie, gdyby nie obłędny strzał zawodnika QPR z sobotniego popołudnia, natomiast druga to niebywale precyzyjne uderzenie głową z okolic dziesiątego metra. Nie wyobrażamy sobie, żeby Piątkowski znów zasiadł na ławce w następnej kolejce.
(+) Defensywa Lechii Gdańsk
Zachwytów nad grą Zawiszy, również w aspekcie defensywy, nie ma końca. Fakty są jednak takie, że równie dobra, a może nawet lepsza, jest linia defensywna Lechii Gdańsk. W Szczecinie goście z Gdańska nie pozwolili ,,Portowcom” praktycznie na nic, dlatego Jerzy Brzęczek może mieć poczucie dobrze wykonanej pracy. Zaledwie jedna stracona bramka to również jego ogromna zasługa. Znakomita gra obronna znajduje odzwierciedlenie w powołaniach do reprezentacji Polski, jakie rozesłał ostatnio Adam Nawałka. Wśród obrońców znajdziemy aż trzy nazwiska piłkarzy ,,Biało-zielonych”: Wawrzyniak, Wojtkowiak i Janicki. Dwaj pierwsi mają realne szanse na występ w Dublinie od pierwszej minuty.
(+) Asystenci rodem z La Liga
Naprawdę wielu graczy zasługiwało na to, by znaleźć się w blaskach, jednak ostatni z naszych wyborów nie dotyczy żadnego ze strzelców bramek. W Zabrzu znowu padł wynik 3:3 i zdecydowanie było czym nacieszyć oko. Asysty Erika Grendela i Bartosza Śpiączki rzadko zdarzają się nawet w La Liga, tymczasem dwa tak cudowne podania otwierające drogę do bramki mieliśmy okazję oglądać w tym samym spotkaniu. Słowak z Górnika obrócił się i zagrał piłkę, która zmyliła całą linię obrony, stwarzając wymarzoną szansę Rafałowi Kosznikowi. Podanie pietą zawodnika Podbeskidzia to istny majstersztyk i całą sytuację można oglądać w nieskończoność. Dobrze się stało, że i tę okazję udało się wykorzystać Damianowi Chmielowi, bo byłaby wielka szkoda, gdyby trud obu asystentów został zaprzepaszczony.
Oczywiście wśród tych wszystkich blasków, ktoś zawsze musi się znaleźć w cieniu. Wybraliśmy trójkę antybohaterów, którzy przekreślili szanse swoich drużyn na sukces w tej kolejce.
(-) Sabotażysta Djoum
Co można zrobić w 25 minut? Biorąc pod uwagę wiosenną aurę, jaką mamy za oknami, można wypić dwa piwka w „plenerze”. Można też obejrzeć jeden odcinek „Mody na Sukces”, zrobić obiad, czy zostać antybohaterem spotkania w Bydgoszczy. Arnaud Djoum, który w wyjściowym składzie „Kolejorza” zastąpił Łukasza Trałkę, wybrał ostatnią opcję. Niespełna dwa kwadranse wystarczyły, by złapać dwie głupie żółte kartki i tytuł sabotażysty z Poznania. O ile Zawisza nieśmiało liczył na niespodziankę i kolejny dobry rezultat na wiosnę przed spotkaniem, tak w 25. minucie meczu dostał prezent od Kameruńczyka i postanowił zagrać o pełną pulę.
(-) Nijaki Astiz
Nie będziemy ukrywać, że od dłuższego czasu nie podoba nam się gra Hiszpana w Legii. Jego interwencje nie są pewne, a do tego popełnia proste błędy. Już kilka razy nazywaliśmy go tykającą bombą… i ta bomba znowu wybuchła, tym razem w drugiej połowie spotkania z Wisłą. Zaczęły się problemy z wyprowadzaniem piłki i nieuporządkowana gra w linii defensywnej. Zwieńczeniem jego nieudolności była sytuacja z 75. minuty, kiedy fantastycznym podaniem obsłużył… Semira Stilicia. Na szczęście dla Legionisty, piłkę z linii bramkowej wybił Bartosz Bereszyński.
(-) Wiel(błąd) Cerniauskas
W tym roku tylko Pogoń Szczecin punktuje gorzej od Śląska Wrocław w lidze. Jeżeli dodamy do tego odpadnięcie z rozgrywek o PP, to wynik można opisać tylko jednym słowem – kryzys. Korona dostała zatem przeciwnika z podciętymi skrzydłami i nie pozostawało jej nic innego, jak zdobyć 3 punkty. Poza nielicznymi momentami, to „Koroniarze” dominowali, stwarzali sobie więcej podbramkowych sytuacji i powinni ten mecz wygrać. Powinni, ale na przeszkodzie stanął im Cerniauskas. Zaczęło się od minięcia z futbolówką przy strzale Marco Paixao. Chociaż koledzy wyrównali i chwilę później wyszli na prowadzenie, to Litwin postanowił iść w zaparte i zepsuć ten wynik. Udało mu się tuż po przerwie, kiedy to niepotrzebnie wybiegł z bramki i został przelobowany…
Bramka kolejki
Tym razem nie poprosimy Was o wybieranie gola 24. serii spotkań. Dlaczego? Ponieważ atomowe uderzenie Mateusza Piątkowskiego niszczy konkurencję niczym Biedronka lokalne sklepy spożywcze. Zobaczmy to raz jeszcze!
[sz-youtube url=”https://www.youtube.com/watch?v=WSN_MTDQPkE” /]Przygotowali: Adrian Kwiecień i Łukasz Bola