Brejking nius: Kiereś zwolniony. Ekstraklasa to dziadostwo!

To nie będzie milutki i analityczny artykuł choć przeważnie właśnie tak staram się pisać. Zawsze próbuję dostrzec dwie strony medalu, z uwagi na to, że to wszystko dotyczy ludzi i ich poczynania nie są jednoznaczne, ale tu niestety nie widzę tej drugiej. Nie ma sensu przywoływać nawet statystyk zwolnionych szkoleniowców, bo one i tak tylko potwierdzą moje racje. Zresztą nawet głupi zobaczy, że kluby w Ekstraklasie wciąż mają wspólny mianownik – prowizorkę, a prezesi nie wytrzymują ciśnienia i popuszczają (najczęściej niestety trenerów).

Jakiś czas temu pisałem o Smudzie i jego zwolnieniu z Wisły. Głupi ruch i mógłbym się założyć, że Wisła podobnie wypadłaby z Legią i Cracovią ze Smudą na ławce jak i z Moskalem. Cóż teraz można zmienić w takiej drużynie? Okres przygotowawczy już przepracowany, piłkarze raczej doświadczeni, więc z dnia na dzień można co najwyżej wymienić kilka ogniw, udać się do Łagiewnik i liczyć, że może akurat zaskoczy. Tym razem się udało i pewnie wiele osób mówi: „O w tej Wiśle to wiedzą co robić jak się pali”. Nie, nie wiedzą, a księgowa też pewnie mocno zagubiona. Moskal jest jeszcze jednak na tyle przemyślaną kandydaturą, bo to człowiek związany z „Białą gwiazdą”, który preferuje podobny styl co Smuda, czyli krótką piłkę po ziemi. Gdzieś to wszystko trzeba sobie powolutku tłumaczyć i układać w głowie.

Wyrzucenie „Franza” to jeszcze jednak pikuś z tym co zrobiono w Gliwicach. Wyobraźcie sobie taką sytuację: macie średni skład, mało kibiców, zatrudniacie trenera z miernym CV, ale jakimś cudem udaje mu się zrobić fajną drużynę. Może szału nie ma, ale jednak kilku piłkarzy się rozwinęło, jest kilku ciekawych młodych, jesteście mocni na własnym boisku, ale na wyjazdach idzie Wam gorzej. W efekcie okupujecie środek tabeli, czyli dokładnie taka pozycja jaki Wasz potencjał i koszty poniesione na rozwój drużyny. Zwalniacie go, żeby bić się o czołowe lokaty?

I teraz to wszystko nie ma znaczenia, bo sympatyczny Angel Perez Garcia traci robotę. Na nic to, że nawet Piast, który do niedawna usypiał, ma fajny styl i jak przegrywa to ogląda się go często całkiem przyjemnie. Na nic fakt, że ma dobry kontakt z drużyną, na nic, że Kamil Wilczek mówi, że czuje się świetnie i szykuje się do wyjazdu do lepszego klubu, a jeszcze niedawno to klub szykował go do wyjazdu – do pierwszej ligi. Po prostu: przegrał – trzeba go zwolnić. Grozi nam widmo spadku – wywalmy go, może efekt nowej miotły zadziała? Haha, ale nowa miotła to też ciekawy temat, bo nie przychodzi wcale jakiś kozak, który by mógł już samą charyzmą, tupnięciem, podnieść drużynę z dołka, a Radoslav Latal. Oczywiście nie mam prawa go teraz oceniać, bo może okazać się świetnym trenerem, ale gdy usłyszałem o tej kandydaturze, sprawdziłem jego życiorys, to nie powiedziałbym, żebym przecierał oczy ze zdumienia.

Teraz z kolei mamy do czynienia z Kieresiem. Ok, czasem rzeczywiście wyglądał jakoś tak mało spektakularnie. Ten szary dresik był taki niezbyt ciekawy i czasami od razu przypominał mi się mój pan od wf-u z podstawówki, ale potem sobie patrzyłem na ten Bełchatów i myślę sobie: „cholera, ten facet to naprawdę kawał trenera”. Taktycznie wyglądało to super, a do tego wypromował kilku zawodników, o którym przeciętny kibic w ogóle nie słyszał, lub słyszał, ale mało. Do tego świetna ręka do juniorów, na których nie bał się postawić nawet gdy miał na ławce bardziej doświadczonych graczy. Basta, Mójta, Wroński, bracia Mak to tylko kilka nazwisk wymyślonych na poczekaniu.

Mamy do czynienia z jeszcze jednym aspektem, a mianowicie szacunkiem. Kto jak kto, ale Bełchatów wiele zawdzięcza Kieresiowi, bo to on rozpaczliwie ratował zespół przed spadkiem, po kompromitującej przygodzie z Janem Złomańczukiem. Przegrał wtedy z Ruchem tylko przez bezpośredni bilans pomiędzy tymi drużynami. To on wprowadził potem GKS do elity, to on zaliczył kapitalny początek, a teraz pożegnano się z nim bez żalu.

Wystarczyły trzy porażki z rzędu i trenera nie ma, bo od strefy spadkowej dzielą go trzy punkty. To nic, że do pierwszej ósemki traci pięć oczek. U nas szkoleniowiec po prostu nie może dostać szansy, aby wyprowadzić zespół z kryzysu! Ktoś na górze nie wytrzymuje i przecina kabelek – tylko niestety często nie ten co trzeba.

Ostatnio w Ligue 1 byliśmy świadkami trzeciej zmianie na ławce trenerskiej w tym sezonie. U nas tych zmian było już dziewięć.. I jak tu ta nasza liga ma być normalna???