U źródeł najbardziej zażartych rywalizacji sportowych zazwyczaj leżą wydarzenia historyczne, które w pewnym momencie doprowadziły do zwaśnienia zainteresowanych stron, ale płaszczyzną budzącą największe emocje wśród kibiców jest pochodzenie i położenie geograficzne. W XXI wieku uszczypliwości często opuszczają głośne stadiony i przenoszą się do świata wirtualnego.
W kraju Szekspira na miano Derbów Anglii zapracowali sobie piłkarze Manchesteru United i Liverpoolu. Starcia najbardziej utytułowanych klubów w kraju przyciągają spojrzenia całego piłkarskiego świata, a nie pałający do siebie miłością sympatycy obu zespołów, prześcigają się w nowych sposobach na upokarzanie rywali zza miedzy. Kibice MU uwielbiają kpić z kapitana „The Reds”, wypominając mu brak medalu za tytuł mistrzowski Premier League…
oraz bezczelnie przypominać na stadionie rywali kto strącił ich z „pieprzonej grzędy”…
Popularni „Scousers” nie pozostają oczywiście dłużni i z odpowiednim poczuciem humoru komentują niepowodzenia United…
Lub w chuligański sposób szpecą miejsca ważne dla klubu z Old Trafford…
Nierzadko w słowne przepychanki angażują się również obecne i byłe gwiazdy obu drużyn. Przed grudniowym starciem na Old Trafford uszczypliwości na Twitterze nie szczędzili sobie Gary Neville i Jamie Carragher, aktualnie eksperci Sky Sports.
Również po niedzielnej porażce Liverpoolu areną kpin stał się Internet. Bohaterem wspomnianego spotkania został zdobywca dwóch bramek Juan Mata, co sprytnie wykorzystali kibice Manchesteru United. Wyszukując w popularnej Wikipedii hasła „Anfield” trafialiśmy na stronę poświęconą stadionowi „The Reds”, która informowała, iż jego właścicielem jest… Juan Mata.
Wyobraźnia fanów futbolu dodaje dyscyplinie kolorytu i nie pozwala opadać temperaturze antagonizmów. Bez względu na kraj czy poziom rywalizacji liczy się dobry smak i podskórny szacunek dla rywala, nawet jeżeli epatowanie nim na zewnątrz odbierane jest jako oznaka słabości. Kiedy do wyżej wspomnianych elementów dorzucimy jeszcze odwagę, powstaną obrazy, które zapadają w pamięć na dłużej niż niejeden boiskowy klasyk. I to bez względu na to, komu na co dzień kibicujemy.