Hołd dla Stevena i poczet legend na Anfield

– Gerrard, czterdziestometrowe podanie do boku boiska, przy linii bocznej jest Suarez. Ten wycofuje przed pole karne do Henry’ego. Strzał, piłka odbija się od słupka, ale formalności dobitką dopełnia Torres. To nie sen, czy marzenie wielbicieli gier komputerowych – to działająca na wyobraźnię, wizja charytatywnego spotkania pomiędzy zespołami kapitana The Reds z byłym obrońcą klubu z Anfield, Jamie’m Carragherem.

Mecz gwiazd, zorganizowany przez Fundację Liverpool FC został zaplanowany, by uzyskać jak najwięcej pieniędzy na cele charytatywne. Transmisja na oficjalnym portalu, której koszt odblokowania wynosił 1 funta i wypełnione po brzegi trybuny stadionu świadczyły o sukcesie akcji, która z pewnością nie odbyłaby się gdyby nie doborowe towarzystwo.

Wspomniani wcześniej wybitni napastnicy, a do tego m.in. Xabi Alonso, John Terry, Didier Drogba, John Arne Riise, Luis Garcia, czy Craig Bellamy – legendy, i to nie tylko z czerwonej części Merseyside, wsparte obecnymi graczami szerokiej kadry Liverpoolu. Wszyscy Ci, którzy nie załapali się na mecze drużyn narodowych. Zresztą zobaczcie sami.

skl

Okres spędzony w Liverpoolu był prawdopodobnie najlepszym w mojej karierze, w związku z czym mam wiele dobrych wspomnień. Nie mam nic złego do powiedzenia na temat kibiców i nigdy tego nie zrobię – twierdził przed spotkaniem Fernando Torres, który przecież nie pożegnał się z fanami w dobrych relacjach, a jego występy w barwach londyńskiej Chelsea na Anfield, zawsze spotykały się z gwizdami i buczeniem.

Ostatecznie, Suarez i Torres rozpoczęli spotkanie na ławce rezerwowych, a popisy w ataku podczas pierwszej połowy wyczyniał duet drużyny Carraghera – Mario Balotelli i Didier Drogba. Najpierw Włoch genialnie uderzył zza pola karnego, a potem posłał świetne, prostopadłe podanie do Iworyjczyka, który wyprowadził swój zespół na dwubramkowe prowadzenie. Kiedy widzowie zaczęli wyczuwać intrygę i zapachniało klasycznym dla Liverpoolu 0:3 do przerwy, Steven Gerrard pewnie pokonał z rzutu karnego Pepe Reinę i do przerwy jego zespół przegrywał tylko jedną bramką.

Po przerwie, Anfield wyraźnie się obudziło. Spowodowane było to faktem, że kibice The Reds wreszcie doczekali się wspomnianego duetu na boisku. Torres i Suarez trenowali ze sobą w Melwood zaledwie dwa dni, zanim Hiszpan przeniósł się na Stamford Bridge. Gracz Atletico został jednak bardzo serdecznie przyjęty, a jego każdy kontakt z piłką pozbawiony był złości i żalu ze strony fanów.

Urugwajskiej magii nie zabrakło. Suarez, który wciąż nie może grać w reprezentacji swojego kraju, po przerwie przypomniał Anglikom o swoim talencie i wywalczył rzut karny. „Jedenastkę” znów wykorzystał Gerrard i na dwadzieścia minut przed końcem wynik był remisowy.

Tempo spotkania wyraźnie spadło w końcowych minutach i okraszone było niedokładnością. Strzały Torresa i Bellamy’ego, czy Suareza z rzutu wolnego były groźne … dla kibiców w górnych rzędach stadionu, a na dziesięć minut przed końcem z boiska zszedł sam Steve G.

Wynik już się nie zmienił, ale on był tutaj sprawą drugorzędną. Pieniądze zebrane, a piłkarskie pomniki odkurzone. Słowem, gratka dla fanów nie tylko angielskiej piłki i okazja dla młodych graczy akademii na pokazanie się szerszej publiczności. Właśnie tak powinny wyglądać mecze charytatywne.

I na koniec trochę magii od legendy Arsenalu Sir Henry …

https://www.youtube.com/watch?v=2sTS_TyayAs

 

Michał LEŚNICZAK