Na Emirates wygrali tylko raz w historii i to ponad trzy lata temu. Ich najlepszy zawodnik w przeciągu całego sezonu publicznie mówi, że „schlebia mu zainteresowanie Arsenalu”. Ponadto – co w ostatnich latach niespotykane – Kanonierzy mają do dyspozycji większość najważniejszych graczy. W sobotę, o godzinie 13.45 w północnym Londynie wybije ostatni dzwonek dla podopiecznych Brendana Rodgersa, pragnących zakończyć sezon w czołowej czwórce.
„The Gunners” są w gazie. Z ostatnich dziesięciu spotkań na wszystkich frontach, przegrali tylko raz, choć akurat porażka na własnym boisku z francuskim AS Monaco, niemal przekreśliła ich szansę na sukces na arenie międzynarodowej. Jednak na własnym podwórku imponują – w 2015 roku łącznie wygrali 14 z 16 spotkań i są najlepszą angielską drużyną. Ich dobrą passę podkreślają nagrody dla najlepszego piłkarza i trenera w Premier League w marcu – odpowiednio Oliviera Giroud i Arsene’a Wengera.
Liverpool, w ostatnich miesiącach również imponował formą, o czym świadczy zaledwie punkt mniej od Kanonierów od początku stycznia. Ich marsz w górę tabeli zastopowała dopiero porażka w niezwykle ważnym meczu z Manchesterem United. Jednak to nie czerwona kartka dla Stevena Gerrarda spędza sen z powiek fanom ekipy z Anfield. Steve G, prawdopodobnie i tak zacząłby to spotkanie na ławce, ale już zawieszenie dla Martina Skrtela za celowe nadepnięcie Davida De Gei w ostatnich minutach potyczki z „Czerwonymi Diabłami”, powoduje u kibiców jak i Rodgersa istny ból głowy.
Słowak był liderem defensywy „The Reds”, która przecież ostatnią bramkę w meczu wyjazdowym straciła w grudniu na Old Trafford. Absencja Skrtela, nie tylko stwarza kłopoty w obronie ale i odbiera Liverpoolowi atuty przy stałych fragmentach gry. „Słowacki zakapior” dwa razy trafiał do bramki Wojciecha Szczęsnego na Anfield w zeszłej kampanii w zwycięskim 5:1 meczu oraz wyrównał stan rywalizacji pomiędzy tymi drużynami, strzelając gola na 2:2 w 96 minucie starcia z tego sezonu. Skrtela zastąpić będzie musiał Kolo Toure lub bardzo nieporadny w tym sezonie Dejan Lovren – kibice Arsenalu zacierają ręce.
Brazylijczyk Lucas Leiva, który wraca do szerokiego składu „The Reds” po kontuzji przekonuje, że zawodnicy nie mogą się doczekać powrotu na boisko i chcą jak najszybciej wymazać porażkę z United z pamięci kibiców. „Ciężko się na to patrzyło. W pierwszej połowie graliśmy bardzo źle. Z naszej strony nie było widać żadnego pressingu, a rywal kontrolował grę we wspaniały sposób”. Temat środka pola jest nieprzypadkowy, bowiem w świetnej formie jest Francuz Francis Coquelin, który był obok Oliviera Giroud, ale i Jordana Hendersona nominowany do tytułu najlepszego piłkarza miesiąca.
Arsene Wenger nie będzie miał do dyspozycji Alexa Oxlade’a-Chamberlaina, niepewny jest także występ Danny’ego Welbecka. Jeśli chodzi o Liverpool, pod znakiem zapytania stał występ Sterlinga, Sturridge’a i Lallany, ale dwaj panowie „S” mają być gotowi do gry od pierwszej minuty. Sterling, o którym ostatnio częściej mówi się w perspektywie (nie)przedłużenia jego kontraktu z klubem z miasta Bealtesów, w kontrowersyjnym wywiadzie z BBC wyraził aprobatę względem zainteresowania Arsenalu swoją osobą. Przypomina to trochę sytuację z transferowymi zawirowaniami nt. Luisa Suareza i słynnej dziś kwoty czterdziestu miilionów i jednego funta. Brendan Rodgers stanowczo jednak zaprzecza jakimkolwiek doniesieniom. Jest pewny, że młody skrzydłowy nie opuści latem Liverpoolu.
O ile skład „Kanonierów” wydaje się dość przewidywalny i zostawia znak zapytania niemal tylko przy partnerze Laurenta Koscielnego w obronie, tyle ustawienie zespołu przez Rodgersa budzi ciekawość. Ustawienie 3-4-3, które przyniosło zmianę na lepsze w trakcie sezonu, ostatnio zawodzi. Północno-irlandzki szkoleniowiec doskonale o tym wie, co skłania wielu obserwatorów do konieczności ponownej zmiany systemu gry. Podkreśla to fakt, braku trzeciego solidnego defensora pod nieobecność Skrtela oraz słaba postawa w środku pola w meczu z United. Niewykluczone, że Rodgers do boju wystawi trzech środkowych pomocników (Allen, Henderson, Leiva) i zrezygnuje z jednego z wahadłowych, przesuwając przy tym Emre Cana na prawą obronę.
„The Reds” wygrali tylko jedno z osiemnastu meczów na Emirates i trudno stawiać ich w roli faworytów sobotniej potyczki. Jedno jest niemal pewne – jeśli przegrają, ich szansę na zakończenie sezonu w TOP 4 spadną do minimum, a Arsenal potwierdzi swoje ambicje w walce o vice-mistrzostwo. Spotkanie pomiędzy najlepszymi zespołami Premier League w ostatnich miesiącach już jutro o godz. 13.45.
Przewidywane składy:
Arsenal: Ospina – Bellerin, Koscielny, Gabriel, Monreal – Coquelin, Cazorla, Ramsey – Sanchez, Ozil, Giroud
Liverpool: Mignolet – Can, Toure, Sakho, Moreno – Leiva, Allen, Henderson – Coutinho, Sterling, Sturridge
Michał LEŚNICZAK