Cała Anglia żyje obecnie tym, co czeka nas w niedzielę. 169. raz w historii zmierzą się ze sobą ekipy z Manchesteru. Stawka ogromna, bowiem różnica punktowa pomiędzy nimi wynosi jeden punkt, a porażka już definitywnie przekreśli szanse na tytuł. Nastroje dużo lepsze u „Czerwonych Diabłów”. Drużyna Van Gaala pędzi niczym TGV – wygrała 5 ostatnich spotkań w lidze, w tym m.in. z Liverpoolem czy Tottenhamem. Do tego w dość przekonującym stylu. A jak spisuje się Manchester City? Cóż, jeśli już trzymamy się terminologii kolejowej, to „Obywateli” porównać można do drezyny. Przeplatają zwycięstwo porażką, czego konsekwencją był spadek w ligowej tabeli z drugiego na czwarte miejsce. Czy jest więc jakaś szansa na to, że w niedzielę Pellegrini nas czymś zaskoczy?
Statystyki przemawiają za „The Citizens”, wygrali oni bowiem ostatnie 4 ligowe potyczki z rywalem zza miedzy. Dodatkowo miłe wspomnienia z tych gier ma Sergio Aguero. W trzech z tych 4 meczów czterokrotnie wpisywał się na listę strzelców. To nie statystyki wyjdą jednak na boisko, a zawodnicy. Jedyną więc szansą dla Manchesteru City jest zmiana, nie tyle kadrowa, co zmiana w ustawieniu, bo to ostatnio nie przynosi pożądanych efektów. Podobnego zdania jest były gracz „Obywateli” – Uwe Rosler. Gdy Dżeko jest w takiej formie, Yaya Toure powinien zagrać wyżej, tuż za napastnikiem i dostać więcej swobody. Dobrze spisuje się ostatnio Fernandinho, a towarzyszyć mu może porządny i solidny Milner. Takie ustawienie powoduje, że drużyna może skutecznie atakować, nie tracąc przy tym jakości w obronie. I rzeczywiście coś w tym jest, bo jeśli przypomnimy sobie, co Iworyjczyk robił w poprzednim sezonie, to uświadomimy sobie, że jest to gracz, który w pojedynkę może rozstrzygnąć o losach meczu.
Dodatkowym elementem przemawiającym za przyjezdnymi jest silniejsza (tak by się mogło zdawać) motywacja. To oni muszą ten mecz wygrać, to oni mają nóż na gardle i to oni mogą w niedzielę przejawiać większy zapał. O ogromną stawkę gra również manager – Manuel Pellegrini, gdyż media spekulują, iż może to być jego ostatni mecz w roli szkoleniowca „The Citizens”. Jest jednak jeden, poważny problem – obrona. Ta w ostatnich tygodniach (miesiącach) jest tak pewna, jak los Ukrainy. Vincent Kompany rozgrywa koszmarny sezon i z jednego z najlepszych stoperów na świecie stał się tykającą bombą. Do tego Zabaleta, który również jest cieniem samego siebie. Joe Hart nawet po fantastycznym występie z Barceloną nie przekonuje. Jeśli więc Rooney, czy Mata poczują się swobodniej w ofensywie, Manchester City nie wyjdzie cało z tych derbów
Jak więc widzę niebieską część Manchesteru w niedzielne derby? Na pewno ich nie skreślam, bo mimo słabej defensywy to wciąż mistrz kraju, który ma w składzie zawodników, którzy są w stanie wygrać mecz. Jedno podanie Silvy, jeden strzał Toure, czy jeden zwód Aguero może zdziałać cuda. Pytanie tylko, czy to wystarczy, by pokonać „Czerwone Diabły”.