Przed nami pierwsze spotkania w ramach ćwierćfinałów piłkarskiej Ligi Mistrzów. Najbliższy wtorek i środa to dla każdego sympatyka futbolu absolutny ‘must see’. W drodze do Berlina pozostało już tylko osiem ekip. W porównaniu z zeszłoroczną edycją zabraknie Chelsea, Manchesteru United oraz Borusii Dortmund. W tym roku o awans powalczą za to Juventus, Monaco oraz Porto. Dla pozostałych pięciu ekip (Barca, Real, Atletico, PSG, Bayern) ten etap rozgrywek wydaje się chlebem powszednim. Nie oznacza to jednak, że o wejście do półfinału będzie im łatwiej niż przed rokiem.
Wtorkowe zmagania to przede wszystkim derby Madrytu, czyli pojedynkiem zeszłorocznych finalistów. Los skojarzył obydwie drużyny już w ćwierćfinale, co zapowiada podwójne emocje. Królewscy ostatnie zwycięstwo z Atletico zaliczyli dokładnie 24 maja 2014, czyli w dniu pamiętnego finału. Wygrana przyszła jednak dopiero w dogrywce. Najpierw remis w regulaminowym czasie gry uratował Sergio Ramos, a decydujące ciosy w drugiej części dogrywki wyprowadzili kolejno: Bale, Marcelo oraz Ronaldo. Przełamanie żelaznej defensywy Los Colchoneros może po raz kolejny okazać się niezwykle trudne, ale jak trwoga to do … Cristiano. Jakżeby inaczej, bo Portugalczyk w ostatnich czterech spotkaniach osiem razy znajdował drogę do siatki. Czy tym razem także znajdzie sposób na bramkarza rywali? Jeśli nie CR7, to z dużą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że na placu gry znajdzie się zawodnik, który otworzy stan tej rywalizacji. Historia pokazuje bowiem, że ostatni bezbramkowy remis padł niespełna 10 lat temu!
Kolejnym spotkanie, które rozpocznie się równolegle z potyczką na Vicente Calderon, będzie konfrontacja Juventusu z AS Monaco. Po roku przerwy Włosi doczekali się swojego przedstawiciela na tym etapie rozgrywek i nie jest to z pewnością szczyt ich marzeń. Ambicje Juventusu komplikuje jednak ostatnia porażka z ostatnią w tabeli Parmą oraz brak kontuzjowanego Paula Pogby. Trener Juventusu, Massimiliano Allegri twierdzi, że „Monaco to zupełnie inna historia. Pozostajemy zupełnie spokojni”. Jest to raczej dobra mina do złej gry, bo Monaco sprawiło już w tym sezonie ogromną sensację eliminując z rozgrywek Arsenal, a dodatkowo mogą się pochwalić bardzo dobrą grą w obronie. Stracili bowiem tylko 22 bramki w 32. ligowych spotkaniach. Drużyna z Księstwa podobnie jak w dwumeczu z Kanonierami nie będzie miała nic do stracenia. Nastawią się z pewnością tradycyjnie na mądrą i konsekwentną grę w defensywie oraz zabójcze kontrataki. Chociaż bukmacherzy nie dają większych szans podopiecznym Leonardo Jardima, to zawodnicy pokroju Berbatova, Moutinho, czy Toulalana tak czy inaczej gwarantują pewien poziom. A cała drużyna postawi trudne warunki rywalom w tym dwumeczu. Oba zespoły spotkały się w rywalizacji o punkty dwukrotnie w roku 1998 w półfinale Ligi Mistrzów, gdzie lepsi okazali się piłkarze Bianconeri (6-4 w dwumeczu). Czasy były jednak zupełnie inne, nie mówiąc o składach. Po jednej stronie Alessandro Del Piero, po drugiej Thierry Henry. Teraz będzie to Tevez vs Berbatov, a wynik? Zobaczymy.
Środa z Ligą Mistrzów to pojedynek portugalsko-niemiecki, czyli starcie Porto z Bayernem. Piłkarze „Smoków” bardzo dobrze radzą sobie na własnym podwórku, ale mecz z drużyną Pepa Guardioli to zupełnie inna bajka. Po starciu w 1/8 finału z FC Basel i gładkim awansie, przychodzi dla podopiecznych Julena Lopetegui prawdziwy sprawdzian. W historii potyczek Bayern Monachium dwa razy wychodził zwycięsko oraz dwukrotnie padł bramkowy remis. Piłkarze Porto mają wyjątkową szansę na zapisanie nowej karty w historii, głownie jednak w obliczu plagi kontuzji w Monachium. W sztabie medycznym Bawarczyków, trwa bowiem wyścig z czasem. Występ Alaby oraz Robbena jest wykluczony. Sprawą otwartą pozostaje gra Bastiana Schweinsteigera oraz Francka Ribery’ego. Postawienie na nogi Niemca po infekcji wirusowej oraz powrót Francuza po kontuzji stawu skokowego, nawet na kilkanaście minut może wnieść wiele dobrego w szeregi Bayernu i skutecznie zgasić nadzieje Porto na awans. Boisko zweryfikuje, który z duetów Quaresma – Martinez czy Lewandowski – Mueller będzie górą.
Drugim środowym spotkaniem będzie starcie PSG z Barceloną. Drużyny spotykają się regularnie przez ostatnie edycje LM czy to w fazie grupowej (sezon 2013/2014) czy pucharowej (sezon 2012/2013). Mecze Paryżan z Katalończykami rok rocznie dostarczają wielu emocji i miejmy nadzieję, że podobnie będzie teraz. Na pierwszy rzut oka ciekawe wydają się dwie kwestie. Jak PSG poradzi sobie bez Ibrahimovica oraz jak Barcelona załata dziurę po pauzującym za kartki Danim Alvesa. Drużyna Laurenta Blanca udowodniła jednak już w rewanżowym meczu z Chelsea, że istnieje życie bez Ibry, nawet grając w dziesiątkę. Problem jednak w tym, że na ostatnie osiem trafień, aż pięć było dziełem Szweda. Dlatego wybór tercetu ofensywnych graczy z czwórki Lavezzi, Cavani, Lucas, Pastore będzie kluczem do ofensywnych poczynań działań zespołu PSG. Wracając do Barcelony, to naturalnym zmiennikiem Daniego Alvesa jest Martin Montoya i to właśnie on powinien pojawić się w wyjściowej jedenastce. Paradoksalnie może to nawet lepiej, bo notoryczne wrzutki Brazylijczyka nie przynoszą efektów w pojedynkach na hiszpańskim podwórku, a co dopiero jeżeli w polu karnym króluje Thiago Silva. Tercet ofensywny Barcelony pozostanie niezmienny: Messi – Suarez – Neymar. Nie można jednak zapominać o środku pola, bo to właśnie tam może leżeć klucz do zwycięstwa. Wobec słabej postawy pomocników, gra Barcelony jest co raz bardziej uzależniona od ofensywnej trójki, a szczególnie genialnego ostatnio Messiego. Iniesta ani Rakitic nie są w szczytowej formie, a Sergio Busquets ma zadania głownie defensywne. Być może Luis Enrique sięgnie po Xaviego, który zawsze jest gwarantem dobrego poziomu. W takim pojedynku trzeba jednak czegoś więcej niż solidności, bo błysku i kreatywności. Z drugiej strony mamy pomocników, którzy pokazali w pojedynku z Chelsea wielką klasę. Trójka pomocników Matuidi – Rabiot – Motta (jeżeli takie będzie oczywiście wyjściowe ustawienie) wcale nie odbiega poziomem od rywali. Fakt, że młodemu Rabiotowi ciężko będzie zastąpić pauzującego za kartki Verrattiego. Jednak połączenie młodzieńczego polotu, doświadczenia Motty oraz kapitalnej ostatnio dyspozycji Matuidiego może być mieszanką wybuchową. Oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Zaryzykuję więc stwierdzenie, że Barcelona ma obecnie słabszy środek pola i jeżeli przegra rywalizację w tym obszarze boiska, to odpadnie z rozgrywek.