Dobiega końca sezon w Premier League. Większość emocji już jednak opadła. Znamy mistrza kraju, znamy pierwszą czwórkę i dwóch z trzech spadkowiczów. Można więc zacząć rozważania dotyczące przyszłości wielu gwiazd. Jedną z nich niewątpliwie jest Christian Benteke. Belg unika wszelkich komentarzy dotyczących ewentualnego transferu, media są jednak przekonane o tym, że za rok będziemy oglądać jego popisy w czołowym klubie w Europie
Mission Impossible Tima Sherwooda
Nowy manager Aston Villi jest chyba jedynym w PL, który zamiast szukać w lecie wzmocnień, bardziej skupi się na tym, aby zatrzymać w klubie czołowego zawodnika. I trudno mu się dziwić, gdy spojrzy się na dokonania Benteke. Pierwszą bramkę w lidze w tym sezonie Belg zdobył dopiero w w grudniu w pojedynku z Crystal Palace. Nie był to jednak przełomowy moment, gdyż niedługo po tym 24-letni napastnik doznał poważnej kontuzji.
Wydawało się, że ma on już po sezonie i nawet, jeśli wróci w lutym, to nie pokaże już za wiele. Tymczasem on pod wodzą nowego managera zaczął strzelać jak na zawołanie. Do marca miał zaledwie dwa ligowe trafienia, tymczasem na chwilę obecną może się już pochwalić dwunastoma golami. W dodatku, jeśli będziemy liczyć wszystkie rozgrywki, to okaże się, że w ostatnich dziewięciu meczach Benteke zdobył 11 bramek. Na koronę króla strzelców już za późno, ale zasłużenie zdobył on nagrodę dla piłkarza miesiąca i walnie przyczynił się do tego, że Aston Villa ma niemal zapewnione utrzymanie w lidze. Czy jest zatem szansa na zatrzymanie takiego piłkarza w kadrze „The Villans”? Z pozoru niemożliwe zadanie ze spokojem traktuje Tim Sherwood: Benteke nigdzie się tego lata nie rusza. Jest w genialnej formie i bardzo nam pomaga. To najlepszy napastnik w Europie. Dwojako można interpretować tę wypowiedź. Z jednej strony manager z Villa Park wyraźnie mówi, że jego zawodnik nie odejdzie z klubu latem, z drugiej jednak reklamuje go, twierdząc, że jest on najlepszy na swojej pozycji, co wygląda bardziej na podbijanie wartości gracza, aniżeli walka o zatrzymanie go. Dodatkowo w mediach mówi się o tym, że Aston Villa walczy o pozyskanie skrzydłowego Realu Madryt – Jese, co również może być odczytane na kilka sposobów – pokazanie Christianowi Benteke, że klub ma ambicje na europejskie puchary, bądź uzupełnianie sił ofensywnych po jego ewentualnym odejściu. Jeśli więc Belg ma odejść, to jaki będzie jego kierunek?
„The Benteke race”
Wyścig o belgijskiego napastnika trwa w najlepsze. Bliska jego podpisu na kontrakcie jest AS Roma. Zostańmy jednak na Wyspach. Okazuje się, że niedzielny mecz na Stamford Bridge nie był ostatnią w tym sezonie konfrontacją na linii Chelsea – Liverpool. Oba te kluby są bowiem zainteresowane usługami Benteke. Zacznijmy jednak od nowego mistrza Anglii. Wydawać by się mogło, że napastnik, to ostatnia pozycja, jaką Mourinho musi w zespole wzmacniać. Costa ma za sobą fenomenalny debiutancki sezon w Premier League. Didier Drogba wciąż udowadnia, że pomimo sporej (jak na piłkarza) ilości lat na karku wciąż trzyma poziom, a Remy dobrze sprawdza się w roli zmiennika i zrobił w tej kampanii to, czego od niego oczekiwano. Zdobył kilka bramek i odciążył byłego gracza Atletico, gdy ten łapał lekkie urazy. Gdzie więc wcisnąć czwartego snajpera? Przyjście Benteke jest więc równoznaczne z odejściem kogoś z wyżej wymienionej trójki. Ale i to nie wyjaśniłoby do końca sprawy. W obecnym systemie Chelsea gra jednym napastnikiem i mało prawdopodobne jest, aby Mourinho coś w tym zmieniał. Costa z pewnością zachowa status podstawowego gracza, a to musiałoby oznaczać dla młodego Belga ławkę rezerwowych i wyczekiwanie na swoją szansę. A płacenie za rezerwowego 30 milionów funtów (bo o takiej kwocie w jego przypadku się mówi) nie jest dobrym pomysłem. Budzi to obawę, kibice pamiętają bowiem nieudaną przygodę innego Belga – Romelu Lukaku, który na Stamford Bridge miejsca nie znalazł. Wiemy jednak doskonale, że Portugalczyk z reguły umiejętnie buduje zespół, a jego transfery w większości są przemyślane. Benteke mógłby być więc świetnym wzmocnieniem i jestem w stanie zaryzykować nawet stwierdzenie, że Belg nie byłby bez szans w walce o miejsce w składzie z Diego Costą
Na drodze „The Blues” może jednak stanąć Brendan Rodgers i spółka. Liverpool miał w tym sezonie ogromne problemy ze zdobywaniem goli. Najlepszy napastnik tej drużyny zdobył 4 bramki, co jest wynikiem fatalnym. Więcej bramek ma nawet John Terry. Nic więc dziwnego, że „The Reds” chcą ściągnąć Belga na Anfield. Udowodnił on, że w Premier League nie ma problemów z trafianiem do siatki rywali. Przypomina mi się jednak sytuacja, która miała miejsce parę lat temu. Do klubu z miasta Beatlesów trafił wtedy Andy Carroll. Świetne statystyki w Newcastle, dwucyfrowa liczba goli. Anglik miał być następcą Fernando Torresa. Wszyscy mówili „sprawdzony w lidze”, „gwarancja 10 bramek na sezon”. Skończyło się jednak na wielkim niewypale, gdyż obecny napastnik West Hamu najzwyczajniej w świecie nie pasował do stylu gry drużyny. Świetna gra w powietrzu, siłowy styl to atuty, które marnowały się w ekipie, która stawiała kombinacyjne akcje nad częste dośrodkowania w pole karne. Benteke to oczywiście nie Andy Carroll. Nie ma za sobą dobrej połowy sezonu. Na wysokim poziomie gra znacznie dłużej, ale stylem przypomina rosłego reprezentanta Anglii. Suarez, czy Sturridge byli niezwykle dynamiczni i dobrze czuli się w grze bez piłki, a tego mam wrażenie Belgowi brakuje. Czy jest on zatem dobrą opcją dla „The Reds”? Może i są na rynku ciekawsze opcje, ale z pewnością Benteke byłby bardziej wartościowym graczem w drużynie Rodgersa, niż Balotelli, Lambert, czy Borini.
Sprawa przenosin Depay’a wyjaśniła się bardzo szybko, tutaj czeka nas raczej wielka saga transferowa, która nie skończy się z pewnością w tym miesiącu. Jaki zatem kierunek obierze wschodząca gwiazda? Jeśli będzie to pozostanie w Premier League, to nie ma raczej siły, która uniemożliwiłaby Belgowi dalsze strzelanie i nękanie goalkeeperów drużyn przeciwnych.