Wczoraj Swansea przerwało passę 11 meczów bez porażki drużyny Wengera. Jeżeli meczu nie oglądaliście, a znacie choć trochę Premier League to bez najmniejszych problemów na pytanie, jak wyglądał ten mecz odpowiecie – Arsenal atakował przez 90 minut, Swansea całą drużyną stało na swojej połowie i czekało na kontrę. Jeżeli tak właśnie jest, to macie rację. Swansea (długimi) momentami broniło się we własnym polu karnym. Fabiański w tym meczu był klonem Neuera, Buffona i jeszcze kilku bramkarzy razem wziętych. Zagrał rewelacyjnie. Angielscy komentatorzy nie mogli się go nachwalić, co chwilę wykrzykując „brilliant save”, „what a save!”. Gomis po kontrze strzelił bramkę. Piłka co prawda w siatce nie zatrzepotała, ale z pomocą przyszedł sędziemu zegarek i goal line technology.
Po końcowym gwizdku, większość piłkarzy walijskiej drużyny padła na murawę i trudno powiedzieć, czy ze szczęścia, czy z wycieńczenia. Fabiański schodził z boiska oklaskiwany na stojąco przez kibiców Swansea i … Arsenalu, którzy pokazali klasę doceniając Polaka. Klasy nie pokazał natomiast Wenger na konferencji po meczu. Nie mieliśmy szczęścia przeciwko drużynie, która nie chciała grać w piłkę. Oni przyjechali tylko się bronić. Przyjechali i ich taktyka to było czterech obrońców i sześciu pomocników, ale wygrali, więc są fantastyczni – zakończył z sarkazmem Francuz. Monk zachował spokój, ale nie mógł nie odnieść się do słów Wengera – Jeśli nie graliśmy w piłkę to naprawdę nie wiem, jak wygraliśmy. Mamy trzy punkty, które nas cieszą i nieważne, czy na nie zasłużyliśmy, czy nie. Mogliśmy z nimi pójść na wymianę, ale patrząc na jakość Arsenalu to byłoby dla nas bolesne. Jesteśmy drużyną, która w niektórych meczach dominuje, w a takich jak dzisiaj, próbuje wytrącić przeciwnikowi jego najgroźniejszą broń.
Monk trafia w sedno. Doskonale wiedział, jak zagra Arsenal i ustawił taktykę pod styl Londyńczyków. Ile jest drużyn, które na the Emirates rzucają się do gardła Arsenalowi? Gdyby rzucił się do ataku to do przerwy byłoby po meczu. Monk odrobił lekcję i po raz kolejny pokazał, że nazywanie go jedynie utalentowanym managerem należy włożyć między bajki. To facet, który wnosi do ligi dużo jakość, a z drużyny wyciąga więcej niż zawodnicy potrafią. Szybko się uczy. Takich meczów nie wygrywa się zawodnikami, ponieważ Arsenal pod względem umiejętności indywidualnych miał miażdżącą przewagę. Takie mecze wygrywa się taktyką. Skoro Monk przygotował się do meczu tak dobrze, to dlaczego Wenger tego nie zrobił? Skoro każdy z nas wiedział, jak zagra Swansea, to tym bardziej musiał to rozumieć Wenger. Dlaczego nie znalazł antidotum na defensywną taktykę Walijczyków? Dlaczego jego drużyna z uporem maniaka pchała się środkiem wymieniając milion podań? Dlaczego nie wykorzystała swojego potencjału?
Wengerowi zabrakło klasy i chyba czegoś jeszcze. Jak można winić rywala, że bronił się bardzo skutecznie? Celem Swansea było nie stracić bramki. Celem Arsenalu było strzelić tyle, aby dało to zwycięstwo. Monk zasłużył na szacunek i kilka ciepłych słów od Francuza, a gratulacje to absolutne minimum. Co do managera Swansea, to kwestią czasu jest, kiedy po Monka zgłosi się klub ze ścisłej czołówki.