Wszyscy chyba mają w pamięci nasz debiut na Mistrzostwach Europy 2008. Do tego historycznego turnieju poprowadził nas pierwszy w dziejach polskiej kadry zagraniczny szkoleniowiec – Leo Beenhaker. Jego decyzje niejednokrotnie wzbudzały kontrowersje, jednak awans na EURO zamknął usta krytykom, przynajmniej na jakiś czas. Otworzyły się one ponownie w momencie ogłoszenia listy powołanych na turniej w Austrii i Szwajcarii. Dwóch graczy Górnika Zabrze – Michał Pazdan oraz Tomasz Zahorski – zdaniem wielu zabrało miejsce lepszym, a samemu selekcjonerowi zarzucono słabość do zawodników z Zabrza.
Pożywką dla krytyków był również fakt, że obaj gracze mieli minimalny wkład w sukces Polaków. Zahorski wystąpił w zaledwie jednym meczu eliminacyjnym, a Pazdan w meczu reprezentacji o punkty w ogóle nie zameldował się na placu gry. Zamiast nich eksperci w kadrze widzieli Radosława Matusiaka oraz Grzegorza Bronowickiego. Brak powołania dla wspomnianej dwójki Holender tłumaczył kompletnym brakiem formy u Matusiaka oraz rekonwalescencją po kontuzji Bronowickiego. Dla wielu były to jednak słabe wytłumaczenia, ponieważ w meczu towarzyskim z Macedonią, który był jednym z ostatnich sprawdzianów przed EURO, obaj zawodnicy Górnika zaprezentowali się gorzej ( Pazdan zagrał tylko 3 minuty). Jednak to właśnie oni znaleźli się w 23-osobowej kadrze na finały. Na EURO oboje zagrali łącznie..22 minuty, dzięki wejściu Zahorskiego w meczu z Chorwatami. Pazdan całe mistrzostwa oglądał z perspektywy ławki.
Nikt nie miał złudzeń. Nawet pomimo młodego wieku przygoda Michała Pazdana na Mistrzostwach Europy miała być ostatnią w kadrze. Zawodnik Górnika na ligowych boiskach nie prezentował niczego, co mogłoby przekonać opinię publiczną do tego, że nadaję się on do kadry. Zahorski z kolei w sezonie rozgrywanym po turnieju w Austrii i Szwajcarii zdobył tylko jednego gola, a mimo to Beenhaker powołał go jeszcze na dwa spotkania towarzyskie (przeciwko Serbii i Litwie). Zabrzanie tą kampanie ligową zapamiętają jednak z innego powodu. Spadli oni z ekstraklasy, co miało całkowicie przekreślić te dwa nazwiska w kontekście powołań do drużyny narodowej.
Absencja Górnika w ekstraklasie trwała tylko rok. Sezon po powrocie do ekstraklasy okazał się być jednym z przełomowych dla tych dwóch zawodników. Zahorski pomimo braku skuteczności, przeniósł się na zaplecze niemieckiej Bundesligi (do drużyny MSV Duisburg), a Pazdan został zastępcą kapitana w drużynie z Zabrza, jednak on także opuścił drużynę ze Śląska. W sezonie 12/13 los ponownie ich skojarzył. Obaj zostali graczami Jagielloni Białystok. Napastnik trafił tam po nieudanej przygodzie zagranicznej, Pazdan w momencie podpisania kontraktu był wolnym zawodnikiem. Jak od tego momentu toczyły się ich losy?
Tomasz Zahorski w Białymstoku spędził tylko pół roku. Następnie na taki sam okres czasu powrócił do Zabrza, by w 2013 roku wyjechać do Stanów Zjednoczonych. Na początku występował w drużynie z NASL (uznawaną za drugą ligę pod względem siły w USA) San Antonio Scorpions, z którą zdobył nawet mistrzostwo (w lidze NASL obowiązuje system Play-Off). Obecnie występuje w drużynie Charlotte Independence z ligi USL (uznawaną za trzecią ligę).
Michał Pazdan obecnie uznawany jest za jednego z najlepszych środkowych obrońców polskiej ligi, a warto również dodać, że z powodzeniem może występować na pozycji defensywnego pomocnika. Zawodnik Jagielloni zaliczył jeden z najbardziej widocznych postępów ze wszystkich ligowców, na pewno duża zasługa w tym Michała Probierza, który mianował swojego imiennika szefem defensywy. Obrońca z przereklamowanego „drewniaka” i pupilka Beenhakera przeistoczył się w zawodnika, który nie schodzi poniżej danego poziomu. Wystarczy spojrzeć na to jak przyjęte zostało jego powołanie w 2013 roku wysłane przez Nawałkę, a jak odebrane jest powołanie na mecze z Gruzją i Grecją. Występy w reprezentacji przeciwko Słowacji i Irlandii były uznane za nieporozumienie i po raz kolejny zarzucono mu, że jest ulubieńcem selekcjonera. Po jednym z meczów został nawet okrzyknięty pseudonimem „Kung Fu Pazdan” przez dość specyficzny styl gry. Dziś, to właśnie w nim wielu upatruje zastępcę Glika na mecz z Gruzją, by nie powiedzieć, że to on ma być w przyszłości partnerem ze środka obrony kapitana Torino. Jego powołanie nie dziwi już nikogo, a brak takowego było by na pewno szeroko komentowane przez ekspertów.
Oba „odkrycia” Beenhakera pokazują jak różnie potoczyć się może kariera piłkarska. Zarówno Zahorski jak i Pazdan swoją przygodę z kadrą zaczęli z tego samego pułapu, różnica jest jednak taka, że w przypadku napastnika można poczęści przyznać rację krytykom. Zahorski zniknął z europejskiej piłki i przebywa na peryferiach wielkiej piłki. Pazdan znajduje się na przeciwległym biegunie. Drużyna z Białegostoku, w dużej mierze dzięki niemu osiągnęła historyczne miejsce w lidze i zapewniła sobie grę w europejskich pucharach. Dochodzą słuchy, że interesują się nim drużyny z zachodu. Jego rozwój, obecna forma oraz powołanie pokazuje, że nikogo nie wolno zbyt wcześnie skreślać.