Media społecznościowe są przedmiotem różnego rodzaju analiz. Jedna z firm zajmujących się sporządzaniem analiz wzięła pod lupę kibiców i ich szeroko rozumianą pasję, jeżeli chodzi o klub, któremu kibicują. Pasja ta miała się przejawiać w komentowaniu, przesyłaniu dalej, odpowiadaniu na twitty dotyczących ich drużyn. Zostało to nazwane potocznie „making noise”, czyli „robieniem hałasu/szumu”. Wyniki trochę dziwią, ponieważ najmniej aktywni, czyli w tym przypadku najmniejszymi pasjonatami są kibice Chelsea. Najbardziej aktywni są za to fani Burnley. Przeciętny fan zespołu z Torf Moor odpowiadał, na co drugiego twitta. Najgorsi w tej klasyfikacji byli kibice mistrzów Anglii i Stoke City. W drugiej „10” znajdują się również fani Liverpoolu, City i Arsenalu. Tu chyba akurat nie ma się co dziwić, gdyż w przeciwieństwie do Chelsea kluby, zajęły miejsca poniżej oczekiwań. Kiedy drużyna gra słabo, odechciewa się dosłownie wszystkiego. Nawet ulubiony trunek nie smakuje tak samo.
Ta sama firma zbadała również na podstawie twittów zadowolenie kibiców. Tu wzięto pod uwagę jedynie pozytywne odpowiedzi na zamieszczone publikacje. W tej klasyfikacji wygrali kibice Swansea osiągając 98%. Bardzo dobry sezon zawodników Monka i kilka dużego kalibru niespodzianek zrobiło swoje. Fani Chelsea byli na trzecim miejscu z 95%. Najmniej zadowoleni byli licząc od końca kibice QPR i tu nie ma się co dziwić, kolejny roller – coster w wykonaniu the Hoops i Sunderlandu, którzy wściekali się na swoich ulubieńców do przedostatniego meczu tego sezonu na the Emirates, gdzie heroiczna obrona i wywalczony remis dał wszystkim sympatykom the Black Cats powód do łez, ale tych radości.
Oczywiście to tylko zabawa, niemniej zachowanie kibiców jest uważane na Wyspach może nie za problem, ale za coś, nad czym trzeba pracować. Doping (wypadkowa pasji) jest łagodnie rzecz ujmując średni. Największy poziom decybeli odnotowano na Selhurst Park, tam też kibice prezentują kontynentalny rodzaj kibicowania. Popularny „młyn” przez cały mecz dopinguje Orły na stojąco. Klientela w Londynie na topowe kluby płaci grubą kasę i rozsiada się wygodnie w fotelach, oglądając przedstawienie. Mourinho zwracał wielokrotnie uwagę, że kibice the Blues lepiej dopingują swój klub w meczach wyjazdowych. Powstał projekt, zresztą wystąpili z tym pomysłem kibice, żeby sektor najwierniejszych fanów był ulokowany obok sektora przyjezdnych. To miałoby zmobilizować miejscowych do głośniejszego dopingu. Liverpool, Manchester City i Newcastle zgłosiły się do programu pilotażowego wprowadzającego bezpieczne miejsca stojące. Właśnie tam mieliby zasiadać najwierniejsi kibice, a co ważniejsze, to właśnie na ten sektor bilety byłyby najtańsze. To umożliwiłoby wejście, czy w zasadzie powrót na stadion kibicom, którym wysokie ceny uniemożliwiają zdzieranie gardeł za swoje ukochane kluby.
Odwiedzaliście angielskie stadiony? Jakie są wasze opinie dotyczące dopingu.
Dla mnie QPR, czyli klub któremu kibicuje, jest zdecydowanie najgorszy. Crystal Palace i Liverpool na samej górze.