Kibic ratuje ukochany klub po śmierci

Za takie rzeczy kocha się angielską piłkę i rozumie miłość, jaką darzą ją kibice. Niewiele Wam powie nazwa klubu Bishop Auckland FC. Występuje od lat w niższych ligach i ich nazwa pojawia się jedynie w lokalnej prasie. Teraz klub przeżywa swoje „5 minut” i właśnie zabezpieczył swoją przyszłość na następne lata dzięki jednemu z kibiców. Colin Rowell uczęszczał na mecze swojej drużyny przez 70 lat. W styczniu w wieku 79 lat zmarł i pozostawił cały swój majątek ukochanemu klubowi.

To był bardzo sympatyczny człowiek. Często nam pomagał, w tym finansowo. Chyba dwa razy podarował nam pewną sumę. Było to wtedy, kiedy mieliśmy problemy. Niemniej nigdy nie była to kwota nawet zbliżona do tego, co zapisał nam w testamencie
– mówi prezes Richard Tremewan.

Colin nigdy się nie ożenił, nie miał dzieci, ani żadnej bliższej rodziny i nie było dla niego niczym dziwnym przekazanie majątku wartego 300 tys. funtów klubowi, który przez lata dał mu tyle radości. Colin po prostu kochał sport. Krótko przed śmiercią powiedział, że marzy o tym, żeby jego prochy zostały rozsypane w miejscu, gdzie ustawia się piłkę przed wykonaniem rzutu karnego na nowym stadionie. Byłby bardzo szczęśliwy, gdyby wiedział, że jego marzenie się spełni – mówi pani prawnik i wykonawczyni woli Colina Karen Eyre.

Za pieniądze „odziedziczone” po Colinie Bishop Auckland FC będą mogli ukończyć swój nowy kameralny stadion, a jedna z trybun będzie nosić nazwę Colin Rowell Stand.